BMW 318i
BMW serii 3 to jedyna opcja dla tych, którzy oczekują od auta satysfakcji, przyjemności i pewności w czasie jazdy. W tym aucie liczy się tylko zmiana biegów, wchodzenie w zakręt, słuchanie silnika i wciskanie gazu. Cała reszta jest trywialna, bezsensowna i przyziemna.
Seria 3 ma szeroko rozstawione łapy, długi rozstaw osi (prawie 2,8 metra), idealny rozkład masy i napęd na tylne koła. Dobry początek. Zawieszenie jest fenomenalne. Trzyma auto w ryzach jak nienormalne. Pozwala na bardzo ofensywną, bezpieczną i zdecydowaną jazdę. Kierowca ma poczucie pełnej kontroli. BMW zachowuje spokój ducha i powagę w każdej sytuacji.
Układ kierowniczy jest wzorowy, idealny, perfekcyjny. Gdyby wszystkie auta dysponowały takowym, nie byłoby ocieplenia klimatu, głodu i terrorystów. Świat po prostu byłby lepszy. Minimalny ruch kierownicą przekłada się na ruch kół. Auto daje się ujeżdżać z chirurgiczną precyzją. Kierownica stawia przyjemnie wyczuwalny opór. I dobrze. Od razu wiadomo, że koła są w ścisłym i namiętnym związku z kierownicą. Mistrzostwo świata.
Skrzynia biegów? Ma sześć krótko zestopniowanych przełożeń, niewielki lewarek i chodzi jak marzenie. Nie ma mowy o żadnej pomyłce. Zawsze wrzucisz ten bieg, który akurat potrzebujesz, żeby się dobrze bawić. Sam mechanizm jest niemoralnie precyzyjny. Przełączanie biegów to niczym niezmącona przyjemność. Od razu masz wrażenie, że to kawał porządnej technologii. Momentalnie czuć, że ktoś się nad tym zastanowił i przyłożył do pracy.
Silnik? 4-cylindrowy, wzdłużnie zamontowany motor 2,0 nie powala na kolana. Z przyjemnością i niekłamaną satysfakcją wchodzi na wyższe obroty i nie narzuca się swoją obecnością. Ale 129 KM to żadna rewelacja. Przyspieszenia nie wciskają w fotel (10 sekund do setki, maksymalnie 208 km/h), ale też nie wołają o pomstę do nieba. Elastyczność jest wystarczająca. Silnik sam w sobie jest jak najbardziej OK., ale nie dorównuje talentom zawieszenia, skrzyni i kierownicy. Jest niedosyt.
BMW serii 3 prowadzi się intuicyjnie. Wsiadasz i wiesz, że to będzie dobry dzień. Pedały, układ kierowniczy, skrzynia biegów, silnik i zawieszenie to dziwnym zrządzeniem losu jeden, perfekcyjnie działający organizm. Droga do supermarketu staje się przyjemnością. Wyjeżdżanie z garażu przykleja uśmiech na twarzy. Zmiana biegów to niemalże rządać orgazmu.
Przy wyższych prędkościach przekonać się można, że auto jest wzorowo wyciszone. A na polskich drogach staje się jasne, że 3-ka jest złożona w całość bez najmniejszego potknięcia. Przez to człowiek czuje się pewnie i bezpiecznie.
Za częściowo skórzane fotele trzeba płacić ekstra, ale będziesz lamą, jak tego nie zrobisz. Siedzenia znajdują się nisko, otulają Cię namiętnie i są tak twarde, jak można się tego spodziewać. Kierownica jest prawie pod kątem prostym w stosunku do podłogi, co jest nie tylko praktyczne i wygodne, ale także bardzo sportowe. Nieduże szyby i dość cienkie słupki nie przeszkadzają poszukiwaniu kolejnej ofiary do wyprzedzania.
Miejsca jest tyle, ile trzeba. Nie ma daleko odsuniętej przedniej szyby, wiec nie ma złudnego wrażenie ogromnej przestrzeni. Deska jest masywna i zajmuje dużo miejsca we wnętrzu, ale kogo to obchodzi? Ważne, że można wsiąść, usiąść wygodnie i jechać. Na tylną kanapę się nie wsiada. W nią się wpada.
Przy całej tej satysfakcji, przy całym tym połechtanym ego i wysokim poziomie endorfin w czasie jazdy na drugi plan schodzą pewne niedogodności. Schowek jest śmiesznie mały. Uchwyty na kubki niestabilne. Z tyłu jest generalnie niewiele miejsca na głowę. Kierownica mogłaby się odsuwać jeszcze dalej i mieć grubszy wieniec. Regulacja wysokości fotela mogłaby być mniej upokarzająca. Żeby zmienić wysokość, trzeba pociągnąć dźwignię i trzymając się za kierownicę podnieść całe ciało, aby potem pod jego ciężarem dojść do odpowiedniej wysokości. Zupełnie jak w Dacii Logan.
Czasami przeszkadza też niewielki komfort jazdy. Okazuje się, że wizualnie równa jak stół droga w BMW staje się niepokojąco dziurawa. Konstelacje nierówności "masują" ciało bez większego znieczulenia. Opony typu runflat pozwalają na jazdę po ich przebiciu, ale brzmią szorstko i słychać wyraźnie, że nie są tak do końca normalne.
No i jeszcze brak regulacji odcinka lędźwiowego fotela kierowcy. Nie każdy ma podręcznikowo prosty kręgosłup. Pokrzywieni muszą się liczyć z wbijaniem się tej części fotela w plecy. A może w ten sposób BMW prostuje plecy? Mało rewelacyjne jest też wyposażenie standardowe. Brakuje gadżetów, ekstrasów i przyjemnostek.
Wszystkie te świetne właściwości jezdne i trywialne niedoróbki opakowano w nadwozie, które... No właśnie. Nie jest paskudne jak seria 1, cyborgowate jak seria 5, rekinowate jak seria 6 i mastodontycznie wulgarne jak seria 7. Nie jest jednak na tyle fajne, żeby postawić je w ogrodzie na podeście i patrzyć się na nie jak ciele w malowane wrota. Długi przód i wcięcie z boku może się podobać, ale absolutnie bezkształtne reflektory tylne to porażka. Spojrzenie zbyt pretensjonalne i wulgarne. Deska rozdzielcza jest prostacka, pozbawiona finezji i pomysłu.
Ale to i tak nie ważne! Można przecież wsiadać do auta z zamkniętymi oczami. Potem tylko wciśnięcie startera, jedynka i już wszystko inne jest gdzieś z tyłu. Liczą się tylko ty, auto i pusta droga. Reszta to przyziemny banał. Piękna sprawa.