Oto Honda NSX, której nie było. Na celowniku miała Lexusa LFA
Honda NSX pierwszej generacji jest legendą. Drugie wcielenie, choć ponoć bardzo udane, nie powtórzyło tego sukcesu i zostało w cieniu innych supersamochodów. Mało kto jednak wie, że tak naprawdę ten "drugi" NSX w praktyce był trzecim. Po drodze była jeszcze jedna generacja, która na drogi nigdy nie wyjechała, ale pojawiła się na torach wyścigowych.
Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale Lexus LFA "rodził się" przez 7 lat. Tyle czasu zajęło Japończykom opracowanie jednego z najbardziej fascynujących samochodów sportowych w historii motoryzacji. O Lexusie było głośno przez cały czas - już w 2004 roku pojawiły się pierwsze tajemnicze prototypy na Nurburgringu, a oliwy do ognia dolewały prototypy prezentowane w 2005 i 2007 roku. W tym samym czasie inna japońska marka szykowała swoją odpowiedź na LFA. Miała nosić kultową nazwę i być równie wybitnym samochodem. Tym autem była Honda NSX.
Tak, to nie jest pomyłka. Wszyscy znamy pierwszą generację NSX-a i dobrze kojarzymy drugie wcielenie, które zawrotnej kariery nigdy nie zrobiło. W praktyce jednak ten "drugi" model był tak naprawdę trzecim, gdyż prawdziwą drugą generację NSX-a anulowano na ostatniej prostej, gdy samochód był już gotowy do produkcji.
Choć drogowy wariant nigdy nie wyjechał na ulice, to jednak sam projekt nie skończył w całości w śmietniku. Na jego bazie opracowano auto wyścigowe, które przez kilka lat rywalizowało w serii Super GT w Japonii.
Honda NSX drugiej generacji miała być zupełnie innym samochodem. Silnik trafił tutaj na przód
Japończycy wybrali zupełnie inną koncepcję, odległą od pierwszej generacji. Trudno powiedzieć, czy Honda inspirowała się tutaj autem opracowywanym przez Toyotę, czy po prostu wybrała podobną ścieżkę rozwoju. Pewne jest jedno - w ten samochód wpakowano ogromne pieniądze.
W 2007 roku Acura pokazała prototyp o nazwie ASCC (Advanced Sports Car Concept), który oficjalnie miał być zapowiedzią nowego NSX-a. Jak widać bryła samochodu, a także ogólna koncepcja stylistyki, trafiły do projektu Hondy.
Zdjęcie: Morio (CC BY-SA 3.0)
O samej konstrukcji wiemy niewiele. Najprawdopodobniej w dużej mierze wykorzystywała lekkie materiały, aczkolwiek nie opierała się na szerokim wykorzystaniu włókna węglowego. To najprawdopodobniej była największa różnica względem Lexusa LFA, który jak wiemy powstał w ściśle limitowanej liczbie egzemplarzy. Zbudowano tylko 500 takich samochodów.
Honda celowała w większe zasięgi. Do tego postawiła na równie odlotowy silnik, gdyż pod maską pojawiła się jednostka V10, opracowana specjalnie dla tego modelu. Jej specyfikacja cały czas pozostaje tajemnicą, ale jedno jest pewne - brzmiała BOSKO.
Skąd to wiemy? Na szczęście szpiedzy kręcą się wokół Nubrurgringu od dekad, a te 15-17 lat temu kamery były już powszechne. Nie brakuje więc nagrań z testów w Zielonym Piekle, gdzie kierowcy testowi Hondy wyciskali z nowego NSX-a ostatnie soki.
Powiedzmy sobie szczerze - wizualnie ten samochód prezentował się ciekawie, a jego dźwięk powoduje gęsią skórkę.
Gdyby nie ten rok 2008...
Kryzys finansowy z roku 2008 odcisnął ogromne piętno na wszystkich firmach motoryzacyjnych. Honda była w trudnej sytuacji i postanowiła obciąć wszystkie zbędne wydatki.
Pod koniec 2008 roku pojawiła się zaskakująca decyzja o rezygnacji z obecności w Formule 1. Wcześniejsze lata były mało udane dla zespołu tej marki, aczkolwiek światełkiem w tunelu stał się samochód opracowany na sezon 2009. Dalsza część tej historii jest znana - firmę uratował Ross Brawn i Nick Fry, a Jenson Button zdobył tytuł mistrza świata.
Ofiarą kryzysu stał się też nowy NSX, którego anulowano tuż przed premierą. Japończycy mieli w rękach gotowe auto, ale koszty produkcji byłby po prostu zbyt wysokie, a sprzedaż w czasach kryzysu nie zapowiadała się zbyt dobrze.
Dobrego projektu nie można się pozbyć
Ratunkiem dla tego samochodu po części stała się seria Super GT w Japonii. Za sprawą nowych regulacji konieczne było opracowanie samochodu z silnikiem z przodu. Stary NSX musiał odejść na emeryturę, a Honda akurat tutaj nie chciała rezygnować ze swojej obecności.
Na warsztat trafił więc nowy NSX, aczkolwiek gruntownie go przebudowano. Nadwozie zyskało rozbudowaną aerodynamikę, a pod maskę trafił silnik 3.4 V8 HR10EG, bazujący na jednostce z bolidu Formula Nippon (obecnie znanej jako Super Formula).
Finalnie na tory wyjechała Honda HSV-010 GT. Japończycy wykorzystali tutaj lukę w przepisach serii Super GT. Oficjalnie każdy samochód, który w niej startuje, musi bazować na produkcyjnym lub przedprodukcyjnym samochodzie. Nowy NSX, pomimo wstrzymanej produkcji, zakwalifikował się do tych wytycznych.
Tym samym ta wyścigowa Honda była dla nas jedynym "spojrzeniem" na to, jak miał wyglądać nowy NSX. Oczywiście w stylistyce nadwozia wprowadzono wiele zmian, ale bryła i design pasa przedniego pozostały niezmienione.
W 2010 roku Honda powróciła do idei zbudowania nowego NSX-a. Nie wiedzieć czemu porzucono pierwotny projekt i stworzono całkowicie nowe auto
Być może powodem były koszty budowy supersamochodu z V10-ką pod maską. Finalnie druga generacja NSX-a, która trafiła na drogi w 2015 roku, a zapowiedziały ją prototypy z 2012, 2013 i 2014 roku. P
owrócono do idei silnika ulokowanego centralnie, aczkolwiek za plecami kierowcy zamiast V10-ki zastosowano hybrydową V6-kę, spiętą z napędem SH-AWD. Co ciekawe auto składano w USA, a nie w Japonii. Niestety, nigdy nie odniosło sukcesu i przez cały okres produkcji notowało dość przeciętne wyniki sprzedaży.