Mazda 6 Kombi 2.2 MZR-CD Sport

Czym tak naprawdę jest prawdziwy motoryzacyjny smak? To odczucie wielowymiarowe, wymykające się sucho wartościującym ocenom. Dziś ma ono jedno imię i rozmawia ze mną, wysuwając kolejne argumenty, którym nie sposób zaprzeczyć... To smak Mazdy 6 w wersji Sport.

W połowie sobotniego popołudnia, przełykając ostatni kęs pieczonego indyka, spojrzałem przez okno na podjazd. Zegar leniwie wybił trzecią. Szóstka kombi stała przed moim domem, mieniąc się w słońcu lekko opalizującym granatem metalik. Silnik jeszcze na dobre nie zdążył wystygnąć, a ja już kombinowałem... Jaki tu pretekst znaleźć, by choć na chwilę z powrotem wślizgnąć się za jej kierownicę?

Gdy zalałem wrzątkiem kawę, w mojej głowie dobiegł końca proces myślowy układania krótkiej trasy "tak na rozgrzanie tłoków". Trzask zamykanych drzwi od domu zdążył wyprzedzić dzwonek telefonu próbującego w ostatniej chwili zatrzymać mnie na miejscu. Nic z tego! Już jestem w środku, i choć to nie Jaguar czy Lamborghini, po prostu chcę i lubię tu przebywać. Oto sekret wyjątkowości Mazdy 6, na którego zgłębienie będę silił się w kolejnych akapitach tego tekstu. Zaczynamy? No to zoom-zoom!

Kizuna - magiczne słowo
Czym jest samochodowy smak? Czy to aura roztaczająca się w powietrzu kabiny pasażerskiej podczas każdej kolejnej podróży? Czy też może poczucie zadowolenia towarzyszące kierowcy podczas podziwiania kształtów karoserii? Smak w motoryzacji to kompozycja dźwięków, które słyszysz, obsługując na co dzień samochód. Rewia kolorów drogowej wyobraźni, które rozwija. Równocześnie jest to też kredyt zaufania, który narasta z każdym przebytym kilometrem. To poczucie dobrego zespolenia z pojazdem - rzeczą, która choć produkowana jest w setkach tysięcy sztuk, to jednak nagle wydaje się być stworzona tylko dla Ciebie. Oto smak. By go docenić, trzeba przyjrzeć się detalom, nie zapominając o tym, jaką tworzą całość...

Inżynierowie Mazdy wiedzą dokładnie o czym mówię, gdyż Szóstka to właśnie pojazd skomponowany pod kątem motoryzacyjnego smaku. Zadziwiające, jak wiele detali zostało tu odpowiednio dopracowanych, będąc jednocześnie pozbawionym czysto "niemieckiego" pragmatyzmu. Tyczy się to zarówno sposobu obsługi auta, jak też jego formy zewnętrznej. Specyficzną więź, jaka wytwarza się pomiędzy dobrze zaprojektowanym samochodem a jego kierowcą, konstruktorzy Mazdy określają słowem "Kizuna". Co więc dokładnie oznacza ten wyraz? Po kolei.

Atletyczne przednie błotniki...
...łezkowate reflektory i szczypta chromu tu i ówdzie. W Szóstce po faceliftingu zmianom uległy zderzaki, lampy, a także kilka zewnętrznych szczegółów, takich jak grill czy wzory obręczy aluminiowych, które dodatkowo są teraz jeszcze lżejsze niż poprzednio. Widać dbałość Japończyków o masę auta, która w przypadku Szóstki spadła średnio o 50 kg w porównaniu do pierwszej generacji (przy jednoczesnym wzmocnieniu sztywności skrętnej nadwozia o ok. 30 proc.). Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, Mazda 6 na pewno potrafi cieszyć oko, choć zapewne zwolennicy klasyki motoryzacyjnej w stylu Audi czy Volkswagena zarzucą jej zbytnie festyniarstwo. Ewolucja designu Mazdy to temat na oddzielną opowieść.

Tak czy owak, patrząc na obecną Szóstkę, trudno uwierzyć, że jej producentem jest wciąż ta sama firma, która jeszcze niedawno wypuszczała na rynek jedne z najbardziej bezpłciowych aut klasy C i D. Któż z nas nie pamięta starych Mazd? Były do bólu zwyczajne i nikt ich nie lubił. Łącznie z mechanikami, których legendarna japońska trwałość skutecznie pozbawiała pracy. Teraz wszystko się zmieniło. Przynajmniej jeśli chodzi o design. Od 2002 roku Mazdy z serii "6" podobają się wielu, czego dowodem jest łączna produkcja modelu, która przekroczyła we wrześniu 2 mln sztuk.

Suknia uszyta dla drugiej generacji Szóstki jest dłuższa (o 7,5 cm), bardziej wyzywająca, ale też i znacznie cięższa optycznie niż w przypadku pierwszej generacji Mazdy 6 kombi. Nie zmienia to jednak faktu, że ciągle podoba się ona nawet przypadkowym przechodniom. Ma w sobie dynamizm połączony z nawiązaniami do aut z segmentu premium (typu Lexus czy Infiniti) i nie boi się konkurencji z Hondą Accord. Szczeliny pomiędzy poszczególnymi elementami karoserii są naprawdę wąziuteńkie, zaś drzwi zamykają się z charakterystycznym, nieco głuchym "plaśnięciem" potęgującym wrażenie obcowania z jakością wysokiej próby.

Podobne odczucie...
...towarzyszy pasażerom, gdy już znajdą się już we wnętrzu Mazdy. Jest tu przestronnie i przytulnie. Tylna kanapa w nieco "kinowy" sposób jest umieszczona odrobinę wyżej niż przednie fotele. Pasażerom drugiego rzędu nie zabraknie miejsca na kolana, lecz trochę gorzej będzie ze stopami. Nie można wsunąć ich do końca pod przednie siedzenia, ale to niewielki mankament o którym szybko zapomnimy, rozsiadając się na wygodnej, odpowiednio ukształtowanej kanapie. Nieco irytującym detalem jest brak oddzielnych nawiewów dla pasażerów drugiego rzędu. Dobrze wykonanemu wnętrzu Szóstki do prawdziwej klasy premium brakuje jeszcze jednego gadżetu: oświetlenia przestrzeni pod nogami podróżnych.

Umoszczony na skórzanym siedzeniu Szóstki z wygodną i przydatną regulacją lędźwiową, rozglądam się jeszcze chwilę po wnętrzu. Nowoczesny styl umiejętnie połączono tu z klasyczną japońską elegancją, znaną ze starszych, dalekowschodnich modeli. W testowanym aucie poza szyberdachem i nawigacją jest prawie wszystko, czego można zapragnąć, łącznie z podgrzewanymi siedzeniami i bezkluczykowym systemem uruchamiania. Na pokładzie znajdziemy też kilka czysto "japońskich" smaczków, które na początku mogą denerwować, ale już po chwili w cudownie nielogiczny sposób przemawiają do mnie swoją "innością". Przykładem może być przeładowany funkcjami środkowy wyświetlacz umieszczony na szczycie deski rozdzielczej czy też dodatkowy przycisk na kierownicy służący jedynie wyświetleniu godziny na wspomnianym "komputerku". Dość paradoksalnie, do tych kaprysów z zakresu ergonomii można się szybko przyzwyczaić, a po pewnym czasie nawet je polubić. Wpływa na to wysoka precyzja obsługi pozostałych instrumentów pokładowych.

Wszystko działa tu...
...dokładnie tak, jak się tego spodziewamy. Przykłady są bardzo prozaiczne i przemawiają do duszy kierowcy. Niby to nic istotnego, ale Mazda 6 to jeden z niewielu samochodów z elektronicznie sterowaną klimatyzacją, w którym po skierowaniu nawiewu na przednią szybę samoistnie nie uruchomi nam się maksymalna siła nadmuchu. Zmieni się tylko kierunek przepływu powietrza. I tak ma być! Bo to kierowca wie, czego chce! Gdy nie podoba nam się działanie systemu monitorowania tyłu pojazdu RVM ostrzegającego przed innymi autami w martwym polu (służą do tego dwa radarowe czujniki w tylnym zderzaku), można wyłączyć go jednym, dobrze widocznym przyciskiem. I koniec. To Ty panujesz nad autem, a nie na odwrót. Nie pasuje Ci działanie skrętnych reflektorów? Wcale nie jesteś na nie skazany - kolejny przycisk załatwia sprawę. (choć akurat obracające się o 15 stopni biksenony działają rewelacyjnie!) Obcując z Mazdą na każdym kroku widzisz, że sztab ludzi dobrze pomyślał, zanim finalny produkt ich prac trafił w Twoje ręce.

Podświetlenie zegarów można regulować zarówno w zakresie samego natężenia światła, jak też wybierając ich "wersję": agresywną (pomarańczową) lub przygaszoną (niebieską). Co ciekawe, nawet impulsowe działanie dźwigienek kierunkowskazów (trzy mignięcia) można wyłączyć (choć w tym akurat celu, zgodnie z instrukcją trzeba udać się do serwisu). We wnętrzu Mazdy 6 znajdziemy jeszcze parę innych, inteligentnych urządzeń. Wśród nich jest także 8-głośnikowy system audio firmy Bose, który przy pomocy mikrofonu analizuje szumy w kabinie, dopasowując do nich tony wypływające z głośników (niestety, w fabrycznym radiu brakuje złącza USB).

Opisując precyzję prac konstruktorów Mazdy grzechem byłoby nie wspomnieć także o osławionej rolecie bagażnika, która otwiera się razem z tylną klapą, osłaniając kabinę Szóstki przed powiewem zimnego powietrza. Aby wspomnianą "żaluzję" odpowiednio złożyć, trzeba najpierw zaznajomić się z opisanym w instrukcji sposobem jej przechowywania. To kolejny dowód na to, że Mazdę zaprojektowano z głową i dla kierowców, którzy używają samochodu korzystając z właściwego narządu zawieszonego na szyi. Wtedy właśnie jazda japońskim autem sprawi największą przyjemność. A zatem...

Uruchamiam 2,2-litrowego diesla...
...drzemiącego pod maską Szóstki. Silnik jest dobrze wyciszony. Auto testowe wyposażono w najmocniejszą z trzech dostępnych wersji tej jednostki (do wyboru: 129, 163 i 180 KM). Niewielką rysą na wysokogatunkowym wizerunku Mazdy jest pokrywa silnika, która w samochodzie za 140 tys. zł mogłaby być unoszona na siłownikach. 16-zaworowy turbodiesel z rozrządem napędzanym przy pomocy łańcucha przeszedł przy okazji liftingu kilka istotnych modyfikacji. W ich skład wchodzą między innymi: nowa turbosprężarka, zmodyfikowane świece żarowe oraz usprawniona praca zaworu recyrkulacji spalin EGR. Dzięki zmniejszeniu turbiny motor ma reagować żwawiej i w szerszym zakresie obrotów niż dotychczas.

Na papierze diesel Mazdy wygląda lepiej niż przyzwoicie: 400 Nm momentu obrotowego i 180 KM mocy to wartości, które mogą imponować. W praktyce też nie jest źle, ale jeśli chcemy podróżować dynamicznie, trzeba przyzwyczaić się do specyficznego trybu jazdy w zakresie ok. 1800-3000 obr./min i polubić częstą zmianę biegów. Akurat ta czynność nie powinna nikomu sprawiać problemów. Operowanie lewarkiem, którego kształt i umiejscowienie zaczerpnięto częściowo z Mazdy MX-5, należy do przyjemności. Biegi wchodzą gładko, zaś sprzęgło łatwo wyczuć. Samochód na szczęście pozbawiony jest znanej innym dieslom tendencji do przygasania przy ruszaniu.

Układ kierowniczy Szóstki to konstrukcja wspomagana elektrycznie (w poprzedniej generacji hydraulicznie). Cechują go lekkość działania i niezła precyzja. Co ważne, w środkowym położeniu nie jest on nadgorliwy i nie wymaga od kierowcy niepotrzebnych korekt toru jazdy. Mazdę, jak przystało na auto segmentu D, skalibrowano bardziej na długie trasy niż na harce po krętych dróżkach (czemu nie sprzyjają raczej średnio skuteczne hamulce). Zawieszenie (z przodu podwójne wahacze, z tyłu układ wielowahaczowy) pracuje cicho. Jakość naszych dróg obnażyła jednak dwie dość niemiłe cechy podwozia Szóstki.

Po pierwsze, niezaładowana Mazda na pofalowaniach asfaltu wpada w nieprzyjemne "bujanie" przodem. Po drugie zaś, co zapewne po części jest zasługą ślicznych 18-calowych kół z oponami o profilu 45, Szóstka potrafi czasem poczęstować kierowcę niemiłym "dobiciem". W trakcie codziennej jazdy japońskie kombi bardzo pozytywnie zaskakuje zwrotnością i zwinnością, z jaką można poruszać się nim po mieście. Na wielkie brawa zasługuje też niskie zużycie paliwa, które nawet przy bardzo dynamicznej jeździe w trasie oscyluje w granicach 6 l/100 km.

O Szóstce bez hipokryzji
Czas na małe podsumowanie. Nie lubię hipokryzji i choć każdy z nas jest nią lekko podszyty, to jednak staram się wystrzegać tej paskudnej cechy podczas opisywania samochodów. Dlatego też, bez kadzenia i bez przesadnie rzeczowego porównywania ceny Mazdy do Passata TDI powiem szczerze, że trochę zawiodłem się na Szóstce. Dlaczego? Bo biją się w niej sprzeczności. Jazda nią to mała uczta dla zmysłów. Samochód jest przemyślany, współpracuje z kierowcą i daje poczucie niesamowitej pewności i spokoju. Dobra jakość wykonania sprawia, że użytkownik dosłownie poczuje tu na sobie oddech klasy premium i chwilami nie będzie chciał wysiadać zza kierownicy.

Im głębiej zanurzałem się w cudownych odmętach detali wpływających na interakcję człowieka z maszyną, tym lepiej poznawałem prawdziwą duszę Mazdy. Jest wspaniała, jednak wszystko to w zderzeniu z czysto obiektywnymi wrażeniami z jej prowadzenia (które są w niektórych konkurencjach bardzo przeciętne) powoduje, że kierowca staje w rozkroku moralno-emocjonalnym. Spodziewałem się czegoś więcej. Zawieszenie wydaje się być niedostosowane do naszych dróg, zaś hamulce są trochę za słabe. Mimo to, cała reszta sprawia, że z Mazdą cholernie dobrze żyje się na co dzień. Do tego Szóstka przepięknie wygląda.

I mamy gotowy dylemat. Wiem, że część czytelników po ostatnich testach Alfy Romeo ma już dość porównań aut do kobiet, ale naprawdę muszę zakończyć ten tekst pewnym nawiązaniem. Otóż jeden ze znanych polskich reżyserów stwierdził kiedyś w wywiadzie dla poczytnego tygodnika, że cyt. "...kochać kobietę to szczęśliwe kalectwo...". Uważam, że summa summarum z Mazdą 6 jest trochę podobnie. Może nie jest najlepsza we wszystkim, ale na pewno nie jest też samochodem dla kierowców oceniających auta z góry. Potrafi nadrobić słabości i przekonać do siebie "tym czymś wyjątkowym". Taki po prostu jest jej smak...