Mercedes S400 BlueHYBRID L
Mercedes niedawno zaprezentował pierwszą europejską limuzynę z napędem hybrydowym - model S400 BlueHYBRID. Wielu twierdzi, że to wymuszona taktyka, aby zabrać klientów pionierowi w tej klasie - japońskiemu Lexusowi. Tylko że LS 600h różni się od S400 BlueHYBRID niemalże wszystkim.
Rys historyczny
Lexus LS 600h to topowa odmiana japońskiej limuzyny, dysponująca 5-litrowym V8 o mocy 394 KM i maksymalnym momencie obrotowym wynoszącym 520 Nm. Silnik elektryczny o mocy 164 kW (224 KM) i momencie równym 300 Nm podnosi te wartości do niebotycznych 445 KM i 520 Nm. Potężny Lexus dysponuje napędem na wszystkie koła, bezstopniową skrzynią biegów oraz systemami Start & Stop i odzyskiwania energii podczas hamowania. To tzw. pełna hybryda (full hybrid) - LS600h potrafi bezszelestnie przejechać nieco ponad kilometr, używając do napędu tylko i wyłącznie silnika elektrycznego. Ciężkie i ogromne baterie niklowo-wodorkowe zajmują praktycznie pół bagażnika.
Mercedes S400 BlueHYBRID bazuje na podstawowej wersji klasy S - modelu 350 z silnikiem V6 o mocy 272 KM (350 Nm). Silnik elektryczny to w tym wypadku tylko 15 kW (20 KM), co w sumie razem ze wzmocnionym motorem benzynowym daje 299 KM mocy i 385 Nm momentu obrotowego osiąganego w zakresie 2400-5000 obr./min. Napęd w Mercedesie jest przenoszony na tylną oś za pośrednictwem automatycznej przekładni o 7 przełożeniach. W przeciwieństwie do LS600h, S400 BlueHybrid nie potrafi korzystać tylko i wyłącznie z napędu elektrycznego - dodatkowy generator jedynie wspomaga jednostkę spalinową. Przewagą Mercedesa nad Lexusem jest kompaktowy, litowo-jonowy akumulator, który mieści się pod maską. Jednak to kosztowna i skomplikowana technologia.
Jak więc widać, różnic pomiędzy hybrydowymi odmianami Lexusa i Mercedesa jest znacznie więcej niż mogłoby się na początku wydawać. Jednak to nie test porównawczy, więc skupmy się na S400 BlueHYBRID, zwłaszcza że testowy, dodatkowo przedłużony egzemplarz jest wizytówką opcjonalnego wyposażenia Mercedesa Klasy S.
Czarny charakter
Mierząca ponad 5,2 m długości niemiecka limuzyna wcale nie wygląda jak samochód elektryczny. Potężne, 19-calowe koła z oponami 255/40 z przodu i 275/40 z tyłu (13.701 zł) oraz czarny lakier (5.209 zł) sprawiają, że na pierwszy rzut oka można śmiało stwierdzić, że to przynajmniej model S500. Odpowiednie, "hybrydowe" logo na błotnikach oraz tylnej klapie są raczej mało zauważalne, w przeciwieństwie do wszędobylskich LED-ów, które Klasa S po przeprowadzonym niedawno liftingu dostała niemalże wszędzie - w biksenonowych reflektorach, dziennych "listwach" w zderzaku oraz tylnych lampach. Dzięki tym ostatnim oraz mocno napompowanym kształtom limuzyny możemy ją teraz pomylić od tyłu z Maybachem 57. Drogocenne skojarzenia.
Latający dywan
Potęga stuttgarckiej limuzyny przytłacza. Czy blisko 300 KM wystarczy do wprawnego przemieszczania się ważącym ponad 2 tony krążownikiem? Podczas miejskiej jazdy czuć majestat i potęgę. Pneumatyczne zawieszenie Airmatic ustawione w trybie komfortowym oraz nieco leniwie kręcący się wolant powodują, że podróżujemy jak na latającym dywanie. Człowiek jest odcięty od wszystkiego - wibracji, wstrząsów i hałasu. 3,5-litrowe V6 pracuje tak cicho i aksamitnie, że w pierwszej chwili mamy wrażenie, jakby BlueHYBRID mógł korzystać tylko z napędu elektrycznego. Dodatkowo, niewyczuwalnie działający system Start & Stop, wyłączający motor benzynowy na każdym postoju, pogłębia to wrażenie.
Jesteśmy odcięci także od jakichkolwiek emocji. Pedał gazu reaguje zbyt leniwie, podobnie zresztą jak 7-biegowy automat 7G-Tronic. Mimo pojawiających się na ekranie informacji o "elektrycznym wsparciu", nie czuć po prostu nic, a już na pewno nie 7,2 s do "setki". Ciśnienie może nam co najwyżej podskoczyć, gdy zechcemy zaparkować w centrum. Długość wynosząca ponad 5,2 m oraz szerokość blisko 1,9 m to nie przelewki. Zdecydowanie pomagają asystent parkowania połączony z kamerą cofania (Pakiet Style: 5.155 zł). Tętna nie podniesie natomiast wizyta na stacji benzynowej - niecałe 12,5 l/100 km w mieście to wynik mocno zaskakujący. Napęd hybrydowy działa?
Technologia jutra
Standardowy Mercedes S350 emituje do atmosfery 245 g dwutlenku węgla na każdy przejechany kilometr - S400 BlueHYBRID zaledwie 188 g/km. Poza tym w trasie zdecydowanie lepiej czuć moc, zwłaszcza po przełączeniu zawieszenia Airmatic w tryb "Sport". Auto od razu zmienia swój charakter, robi się sztywniejsze i zdecydowanie bardziej komunikatywne. Każdy kolejny kilometr, zakręt czy wyprzedzone auto utwierdzają w przekonaniu, że pomysł połączenia jednostki benzynowej z elektryczną był jak najbardziej udany.
Co prawda mogą przeszkadzać głębsze przechyły nadwozia w ostrych zakrętach (które w dużym stopniu zniwelują aktywne fotele kierowcy i pasażera - 8.736 zł) czy przeciętny czas reakcji skrzyni 7G-Tronic na kickdown, ale "lekarstwem na całe zło" jest znów wizyta na stacji benzynowej - hybrydowej klasie S poza miastem wystarczy 8,2 l/100 km, a średnio 10,3 litra. Jeśli więc wybieramy się w dłuższą, spokojną podróż, to 90-litrowy zbiornik paliwa może wystarczyć nawet na 1100 kilometrów.
Ograniczony wyobraźnią
Wnętrze testowego Mercedesa S400 BlueHYBRID L to idealny przykład na to, że właściciel każdej klasy S jest ograniczony pod względem indywidualizacji auta tylko własną wyobraźnią. Pięknie pachnąca i cudowna w dotyku skóra Passion Exclusive w odcieniu kasztanowego brązu (26.913 zł) pokrywa nie tylko fotele, ale również boczki drzwiowe oraz dolną część deski rozdzielczej. Jej górną część również obszyto wysokogatunkową skórą - tym razem czarną, natomiast przez środek kokpitu przebiega listwa z drewna orzechowego (2.062 zł). Drewniane wykończenie nie ominęło także skórzanej kierownicy (3.364 zł).
Deska rozdzielcza klasy S to kwintesencja potęgi, elegancji oraz minimalizmu. Nie grzeszy ani finezyjnymi kształtami, ani nadmiarem przycisków (wszystkie funkcje ukryto w pokrętle systemu COMAND oraz w kilku przełącznikach), ani niefunkcjonalnością (poza kilkoma wyjątkami - na czele z klasycznym włącznikiem wycieraczek w dźwigience po lewej stronie). Jakość zastosowanych materiałów oraz ich spasowanie stoi na najwyższym poziomie.
Eksploracja nowego świata
Poznanie samochodu od wewnątrz zajmuje zazwyczaj dosłownie kilka chwil. No bo faktycznie, nad czym można się skupiać - na kilku schowkach, paru przełącznikach czy obsłudze radia? W Mercedesie klasy S jest inaczej, co wcale nie znaczy, że wnętrze nie jest ergonomiczne. Wręcz przeciwnie. Skrywa ono jednak wiele rozwiązań, które warto poznać, najlepiej gdy zapadnie zmrok. Bo kiedy indziej zobaczymy, że deska rozdzielcza oraz panele drzwiowe są podświetlane na jeden z trzech kolorów, że po naciśnięciu jednego przycisku, ekran wyświetlający prędkościomierz zamienia się w system NIGHT VIEW (9.333 zł) przekazujący czarno-biały obraz w podczerwieni z kamery umieszczonej przy lusterku wstecznym?
Zauważymy także samoczynnie domykające się drzwi (3.147 zł) oraz potężne fotele przednie - rozłożyste i komfortowe niczym te z salonu sprzed ulubionego kominka (pakiet pamięci elektrycznej: 3.798 zł, klimatyzowane siedziska i oparcia: 4.612 zł) - z najbardziej wygodnymi zagłówkami świata (1.411 zł). Naszej uwadze nie umknie funkcja relaksującego masażu (z przodu standard, z tyłu dopłata 7.813 zł) oraz zamontowany na środku deski rozdzielczej ekran wykonany w technologii SPLITVIEW, pozwalający jednocześnie kierowcy obserwować mapę nawigacji, a pasażerowi obok oglądać film DVD.
Nie zapomniano o pasażerach drugiego rzędu. Mają oni dwa, odrębnie regulowane elektrycznie fotele (4.069 zł) oraz nadmiar przestrzeni w każdym kierunku, zwłaszcza w przedłużonej odmianie L. Poza tym, oczywiście, do dyspozycji oddano im dwustrefową, automatyczną klimatyzację (6.077 zł) oraz dwa ekrany w przednich zagłówkach, połączone z odrębnym odtwarzaczem (10.309 zł). Wszyscy czterej pasażerowie niemieckiej limuzyny mogą się rozkoszować fenomenalnym systemem audio firmy Harman Kardon (Pakiet Spirit - zmieniarka na 6 płyt DVD, SPLITVIEW, System Surround Harman Kardon Logic7: 9.767 zł). Wystarczy umieścić w odtwarzaczu demonstracyjną płytę i dzięki 15 głośnikom poczuć na nowo definicję dźwięku w samochodzie. Wrażenia warte wydania każdych pieniędzy.
Zielony czy czarny?
Można byłoby wspomnieć o wielu systemach bezpieczeństwa - w tym o aktywnym radarowym tempomacie czy o systemie PRE-SAFE - jednak zajęłoby to kolejny, dla niektórych nudny akapit testu, żywcem wyciągnięty z katalogu Mercedesa. Zostawmy więc zainteresowanym chęć sięgnięcia po broszurkę klasy S, a my skupmy się na całokształcie. Mercedes S400 BlueHYBRID to naprawdę udana limuzyna łącząca wyjątkowy komfort z aspektami niespotykanymi dotąd w tej klasie - niskim zużyciem paliwa i mocno ograniczoną emisją dwutlenku węgla. Poza tym, w przeciwieństwie do konkurenta - Lexusa LS 600h, Mercedes dysponuje wyjątkowo obszernym bagażnikiem mogącym pomieścić aż 560 litrów.
Pytanie tylko, czy ta cała "hybrydowość" jest warta swojej ceny. Bazowy Mercedes S350 L kosztuje 383.000 złotych, a podstawowy S400 BlueHYBRID L 425.000 złotych. Prosty rachunek - dodatkowe 20 KM oraz wizytówka "bycia zielonym" kosztują nas równe 42.000 złotych. Wybór należy do potencjalnego klienta, więc każdy wybierze to, co dla niego najlepsze. Opcjami mogą być standardowe modele S350 L (383.000 zł) czy S350 CDI (369.500 zł). Za pozostałą kwotę zawsze można wybrać wyposażenie dodatkowe z listy liczącej kilkadziesiąt opcji. Tylko nie szalejcie, bo kwota końcowa bardzo szybko przekroczy pół miliona złotych.