Skoda Fabia II 1.6 Comfort
Jadę Skodą Fabią numer dwa i czuję się jak gwiazda. Dlaczego? Kobieca intuicja podpowiada mi, że ten samochód będzie już niedługo autem numer 1 w Polsce. Podobnie zresztą jak poprzednik. Fabia 2 ma wszystko to, co powinno mieć auto dla całego narodu.
Po pierwsze - wygląd. Nowa Fabia jest po prostu ładna. Kurczę, jak ja nie lubię tego słowa! Jest zdyskredytowane, banalne i tak naprawdę nic nie znaczy. Ale taka właśnie jest Skoda - ładna, zgrabna i powabna. Fabia przypomina bardziej Grażynę Torbicką niż Dodę. Z głębi serca muszę powiedzieć, że przednie światła są za duże, nawiązywanie do Mini za pomocą zachodzącej na słupki przedniej szyby to tani chwyt, a tył wygląda na wyższy niż szerszy, co sprawdza się wyłącznie w przypadku modelek na wybiegu w Mediolanie. Ale to tylko subiektywna opinia. Możesz się nie zgadzać.
Po drugie - jazda. Praca sprzęgła, hamulca i gazu jest tak skalibrowana, że nie tylko nie stwarza żadnych problemów podczas użytkowania, ale też nie angażuje, nie porywa. Skrzynia biegów chodzi tak precyzyjnie, lekko i bezproblemowo, że poradzi sobie z nią nawet starszy jegomość w beżowym kapeluszu. Machając lewarkiem 5-biegowej skrzynki ma się jednak wrażenie, że jest on totalnie oderwany od całej maszynerii auta, co klientowi masowemu w żadnym przypadku przeszkadzać nie będzie. Nie bardzo rozumiem ideę stojącą za konstruowaniem zawieszenia. Jest zbyt twarde jak na polskie drogi. To nie jest rozrywkowe GTI, tylko rodzinny, stonowany samochód. Dlaczego Fabia jest tak zaskakująco niekomfortowa? Chyba Niemcy za długo majstrowali przy zawieszeniu...
A propos silnika - czterocylindrowiec 1,6 oferuje 105 KM, co wystarczy na zamknięcie setki w pi razy oko 10 sekund i przemykanie z prędkością 190 km/h. Osiągi są ok, hałas w każdym zakresie obrotów uciążliwy, a elastyczność wystarczająca. Jest to obecnie najszybsza Fabia w ofercie. Ale to zły silnik do tego modelu. Lepszy będzie jakikolwiek turbodiesel, który przy nieco wyższej cenie i niezauważalnych w normalnym życiu różnicach w osiągach pozwala zaoszczędzić kilka litrów paliw kopalnych. Co więcej, te 1,6 litra pod maską potrzebuje prawie 10 litrów w mieście i prawie 6 na trasie, co przy aucie o długości nie przekraczającej 4 metrów jest trudne do zaakceptowania. Jeśli dodamy do tego fakt, że konkurencja już rzadko stosuje w tej klasie silniki o takiej pojemności i zastępuje je konstrukcjami o podobnej mocy, mniejszej pojemności i niższym spalaniu (na przykład Renault Clio 1,2 TCE 100 KM), to okazuje się, że Fabia z tym silnikiem to relikt przeszłości. Ten silnik jest jak Walkman. Owszem, można dzięki niemu posłuchać muzyki, ale przecież jest iPod.
Po trzecie - praktyczność. Hasło reklamowe Skody ("Simply clever" - w swobodnym tłumaczeniu "po prostu zmyślna, bystra, inteligentna") mówi o Fabii wszystko. Zajęcie miejsca za kierownicą to pryszcz. Obsługa wszelkich urządzeń nie może być prostsza. Uchwyt na kwitki parkingowe to godny naśladowania patent. Gumka w schowkach w drzwiach trzyma w ryzach większe przedmioty. Schowek na okulary w podsufitce i pod fotelami przednimi kosztują ekstra (po 100 złotych każdy), więc jak nie robisz wokół siebie bałaganu, to nie warto ich zamawiać. Jedynym zgrzytem jest podłokietnik. Owszem, przydaje się podczas zmiany biegów, ale żeby zwolnić umieszczoną pod nim dźwignię ręcznego trzeba być wygimnastykowanym jak chiński akrobata. Na szczęście podłokietnik to płatna opcja, więc można z niego zrezygnować. Schowki w desce rozdzielczej są dwa i to tylko dlatego, że żaden nie jest pojemny. Materiały nie wszędzie są mięciutkie, ale ogólnie poprawnie je spasowano. To jeszcze nie VW, ale już blisko. Całość dobrze zmontowano, co daje nadzieje na bezproblemowe i spokojne użytkowanie. Jest jedna intrygująca rzecz - przyciski ogrzewania foteli (opcja). Zagadką pozostaje dla mnie, dlaczego ten bliżej kierowcy włącza kaloryfery w fotelu pasażera i na odwrót. Wymarzony motyw do czeskiego filmu. Jest też jedna nie do końca przemyślana rzecz - sterowanie radiem poprzez moduł umieszczony z lewej strony kierownicy. Wystarczą standardowej długości palce, aby regulować głośność, ale do obsługi innych funkcji potrzebne są palce takie, jak miał E.T. I do tego z tipsami.
Fabia jest właściwie tej samej wielkości co poprzednik, więc miejsca jest tyle, ile trzeba. Auto najbardziej urosło na wysokość, więc miejsca na fryzury, burzliwe myśli i machanie głową jest aż za dużo. Siedząc za kierownicą mam wrażenie, że siedzę na taborecie. Jest wysoko i mało sportowo, ale znowu - w czasie jazdy do pracy nikomu to nie będzie przeszkadzać. Minus za fotele. Pal licho brak trzymania bocznego, ale krótkie siedzisko okazuje się uciążliwe. Masywna deska rozdzielcza nie powiększa optycznie wnętrza, ale mieści kilka schowków i w paru miejscach wykończona jest plastikowym aluminium, więc niech już zostanie. Nie brakuje także miejsca w drugim rzędzie. Bagażnik jest większy niż u większości konkurentów, ale około 20 litrów w tą albo w tą to żadna sprawa. Fajnym dodatkiem w kufrze jest wygięta tarka do sera, która doskonale sprawdza się w czasie transportowania kwiatków doniczkowych i koszyczków z malinami. Nie wiem, jak się sprawdza w innych przypadkach, ale z roślinnością i owocami radzi sobie doskonale.
Fabia jest nudnym autem. Żeby jednak nie zasnąć z powodu braku bodźców można do auta zamówić skórzaną trójramienną kierownicę, aluminiowe felgi, biały dach (dopiero po wakacjach) oraz podłączyć odtwarzacz MP3 i posłuchać tego, co teraz króluje na listach przebojów (czyli umca-umca przyprawione tlenionymi włosami i odgłosami z sypialni). Co i tak nie zmienia faktu, że Fabia jest nudna. Ale masowemu klientowi nie będzie to przeszkadzać. Mała Skoda jest jak lodówka. Niezbędna na co dzień, ale jej użytkowanie nie wywołuje jakichkolwiek uniesień emocjonalnych.