Driftował z prędkością 231,66 km/h. Bartosz Ostałowski opowiedział nam o biciu Rekordu Guinnessa
Bartosz Ostałowski poprzeczkę postawił bardzo wysoko. Swoim zmodyfikowanym BMW driftował z prędkością 231,66 km/h, operując oczywiście nogą. Zapewniło mu to zasłużone miejsce w Księdze Rekordów Guinnessa. Nam zdradza jak dużym wyzwaniem było to osiągnięcie, jak wyglądały przygotowania i co jest jego kolejnym celem.
Bartosz Ostałowski dla wielu osób jest inspiracją i przykładem, że w życiu nigdy nie można się poddawać. Jako kierowca na swoim koncie ma wiele osiągnięć ale to bez wątpienia budzi wiele emocji. Na lotnisku w Pile wykonał najszybszy drift w aucie prowadzonym stopą, co zapewniło mu miejsce w Księdze Rekordów Guinnessa.
Wydarzenie miało miejsce pod koniec września i wymagało wyjątkowych przygotowań. Spełnienie wymogów stawianych rekordom wymuszało nie tylko zastosowanie specjalnego sprzętu, ale też znalezienie odpowiedniego miejsca.
Próba odbywała się na pasie startowym. BMW Bartosza Ostałowskiego musiało pokonać 50-metrowy odcinek pomiarowy jadąc w poślizgu o kącie większym niż 30 stopni, z możliwie najwyższą prędkością.
Prędkość początkowa wynosiła 277 km/h, zaś podczas driftu jego auto pędziło osiągając 231,66 km/h. Tym samym Bartek przy okazji pokonał wcześniejszy rekord Kuby Przygońskiego, wynoszący niemal 214 km/h. W przypadku obecnego rekordzisty jest to szczególnie imponujące, głównie za sprawą sposobu prowadzenia auta.
Bartosz Ostałowski opowiedział nam o kulisach tego rekordu. Przygotowania były naprawdę imponujące!
Maciej Kuchno, autoGALERIA: Twój rekord jest naprawdę imponujący i robi niesamowite wrażenie. Powiedz mi, jak wyglądały przygotowania? Co stanowiło największe wyzwanie podczas planowania tak szybkiego driftu? Domyślam się, że samochód musiał przejść pewne modyfikacje, aby poradzić sobie z tym wyzwaniem.
Bartosz Ostałowski: Rzeczywiście, spełnienie wymogów rekordu było dużym wyzwaniem. Najtrudniejsze w zasadzie było przygotowanie techniczne, czyli spełnienie odpowiednich wytycznych. Musieliśmy znaleźć lotnisko, które będzie na tyle długie, żeby rozpędzić samochód do zamierzonej prędkości. Musiało też być na tyle szerokie i równe, aby przy tych dużych prędkościach samochód stabilnie się zachowywał.
Już tutaj okazało się, że jest to dosyć trudne, gdyż wszystkie lotniska, które najbardziej by nam odpowiadały to były po prostu lotniska czynne - oczywiście nie mogliśmy wstrzymać ruchu samolotów. Tutaj więc pojawiło się pierwsze wyzwanie.
Po drugie - musieliśmy połączyć kilka aspektów; mierzyć czas przejazdu na specjalnych bramkach, które ustawione były w strefie pomiarowej. Musieliśmy wyznaczyć tę strefę pomiarową poprzez geodetę, który stworzył specjalną mapkę na pasie lotniska. Kiedy mieliśmy już wszystko ustawione co do centymetra, kiedy mieliśmy bramki, które mierzyły prędkość samochodu w strefie, musieliśmy zainstalować driftbox, który będzie zapisywać i tworzyć wykres kąta wychylenia w strefie pomiarowej - więc jak widać tych pomiarów było bardzo dużo.
Do tego jeszcze konieczne było bardzo dokładne nagranie wideo, dron, który nagrał od góry strefę pomiaru, odpowiedni onboard - podczas całego przejazdu można było prowadzić tylko jedną stopą, nie można było tych nóg zmieniać. Kamera musiała pokazywać wszystkie moje działania w kabinie kierowcy no i również kamera slow-motion rejestrowała wejście w strefę pomiarową i opuszczenie tej strefy.
Połączenie tych wszystkich wytycznych było dużym wyzwaniem i myśleliśmy, że możemy sobie z tym nie poradzić. Tutaj z pomocą przyszli nasi partnerzy, którzy powiedzieli "okej, cel jest zacny, zróbmy to razem". Tak więc wraz z moimi sponsorami, grupą Inter Cars, Sachs, Hella, Castrol i ECUmaster. Także lotnisko w Pile zaoferowało pomoc przy przygotowaniu pasa i chętnie nas wspomogło aby ten rekord odbył się u nich.
Kiedy więc logistykę mieliśmy za sobą, zaczęliśmy przygotowywać się do sprawdzenia jak najłatwiej spełnić te wytyczne przy tak dużej prędkości. Już wchodząc w tą strefę pomiarową musiałem mieć kąt 30 stopni (wychylenia auta w poślizgu - przypis redakcji), to była też jedna z wytycznych. Nie wystarczyło mieć na chwilę tego kąta 30 stopni - trzeba było go utrzymać w strefie i wyjechać z takim kątem ze strefy pomiarowej. To okazało się być dużym wyzwaniem, ponieważ wiadomo, że chciałem jak najpóźniej zainicjować poślizg, ponieważ w poślizgu samochód mocno zwalniał, co mocno obniżało średnią prędkość pomiaru. Z drugiej strony zbyt późne złożenie tego samochodu sprawiało, że rekord był niekompletny.
Podczas próby pobicia rekordu były takie momenty, kiedy okazało się, że pierwszy przejazd okazał się być nieudany - zabrakło kilku stopni przy wejściu w strefę. To już sprawiało, że ten rekord nie mógł być uznany. Dlatego też podjąłem kilka prób ustanowienia tego rekordu i wybraliśmy najlepszy wynik.
Samo przygotowanie samochodu też było dużym wyzwaniem. Auto do driftu nie jest tak naprawdę przygotowane do jazdy przy takich prędkościach. Musieliśmy zakleić wszystkie szczeliny w kompozytowym bodykicie, aby zmniejszyć ciśnienie na wszystkich krawędziach i nie podwiewało maski, błotników i innych elementów stawiających opór. Odpowiednio ustawiliśmy zawieszenie i amortyzatory - to były takie prace, które wstępnie przygotowaliśmy w serwisie do uzyskania odpowiedniego zachowania samochodu przy wyższych prędkościach.
Bardzo pomógł nam tutaj nasz silnik i skrzynia. To 7-litrowy silnik V8 biturbo, generujący nawet ponad 1000 KM, więc wiedzieliśmy, że mocy nam tutaj nie zabraknie. Natomiast za rozpędzenie się do tak dużej prędkości odpowiadała 8-biegowa skrzynia biegów (ZF8HP90). W w najszybszym przejeździe pozwoliła mi się rozpędzić na siódmym biegu do prędkości wynoszącej 277 km/h. Przełożyło się to na zadowalający wynik w strefie, czyli rekordowe 231,66 km/h.
Myślę, że też pewnym wyzwaniem i przygotowaniem do rekordu było też samo ustawienie tego samochodu w strefie. Rzeczywiście starałem się jak najszybciej ten samochód złożyć, aby jak największym kątem wejść w strefę. Chodziło o to, żeby ten kąt nie pozostawiał żadnych wątpliwości. W tym głównym przejeździe (rekordowym), kąt dochodził w peaku do 66 stopni, co jest naprawdę wysokim wynikiem. Długość driftu wynosiła ponad 100 metrów, tak więc nie pozostawiłem sędziom żadnych wątpliwości i wiedziałem, że rekord jest nasz.
MK: Przy takiej prędkości wiele rzeczy może pójść źle. Czy czegoś szczególnie się obawiałeś?
Bartosz Ostałowski: Tutaj rzeczywiście mieliśmy z tyłu głowy to, że może się coś wydarzyć, analizowaliśmy takie rzeczy. Ja wiedziałem, że najważniejsze jest to, aby utrzymać się na pasie i asfalcie i żeby samochód nie opuścił tego pasa. Gdybym zjechał jeszcze w poślizgu na trawę, która tak naprawdę mogłaby mocno wyhamować samochód, to mógłby się zaryć w ziemie, co doprowadziłoby do dachowania. A to przy takiej prędkości 200+ byłoby mocno nieprzyjemne, a wręcz zagrażające zdrowiu i życiu.
Byłem przygotowany podświadomie na to, że opona może wystrzelić, lub któryś z komponentów nie wytrzyma i coś się wydarzy. Ale jak wiadomo - kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije. Pewne ryzyko trzeba było podjąć i kontrolowaliśmy je na tyle, na ile mogliśmy. Mieliśmy na miejscu karetkę i staż pożarną. Przy wszystkich tego typu rekordach margines ryzyka istnieje i trzeba się z nim liczyć.
Czy Twoim zdaniem jest jeszcze pole do podniesienia poprzeczki w kwestii prędkości driftu. Nie wodzę na pokuszenie, ale granica 300 km/h zdaje się być już bardzo blisko.
Bartosz Ostałowski: Oczywiście, ale podnoszenie tej prędkości o każde 10 kilometrów na godzinę wiąże się z naginaniem możliwości naszego samochodu. Tutaj musiałby powstać samochód, który byłby stricte przygotowany do rekordu. To nie mógłby być samochód driftingowy, który został przez nas poprawiony w pewnych kwestiach. W grę wchodzi opracowana od podstaw maszyna, który wytrzyma taką prędkość. Tu potrzebne są układy aerodynamiczne zapewniające odpowiedni docisk, zupełnie płaska podłoga w aucie, dyfuzor.
Nasz samochód już powoli chciał odlatywać przy tej prędkości i nie działał zupełnie docisk do asfaltu. Być może auto do takiego rekordu musiałoby mieć karoserię z blachy, a nie z kompozytów, jak nasze auto. Myślę, że również miejsce musiałoby być inne. Tutaj trzeba byłoby zacząć od przynajmniej 350 km/h, aby ta różnica była sensowna. A tutaj potrzebowaliśmy minimum 3 kilometry idealnego szerokiego pasa. To się wiąże z zamknięciem dużego lotniska cywilnego lub robienie tego za granicą, co bardzo mocno winduje koszty.
Nie są to jednak rzeczy niemożliwe i są w zasięgu. Teoretycznie moglibyśmy spróbować innym samochodem w innym miejscu podnieść poprzeczkę. Na tę chwilę jednak cieszę się obecnym rekordem - Guinnessa i Polski. Mam więc fajny wynik, który myślę nie zostanie szybko pobity.
Twój upór i chęci do pokonywania kolejnych barier są inspiracją dla wielu osób. Czy masz już na oku kolejne wyzwanie, z którym chcesz się zmierzyć?
Bartosz Ostałowski: To pytanie padło zaraz po ustanowieniu rekordu. Szczerze mówiąc jeszcze do końca nie zdążyliśmy ochłonąć po obecnym wyzwaniu. Mamy bardzo fajny plan aby jeszcze więcej osób dowiedziało się o tym rekordzie - chcemy dotrzeć do zagranicznych mediów.
Na pewno też te wszystkie wyzwania, które do tej pory podejmowałem, przyzwyczaiły moich kibiców do tego, że pokazuję, że można dużo osiągnąć - nawet w tak trudnej sytuacji. To też sprawiło, że wszyscy oczekują czegoś więcej. Na chwilę obecną dajemy sobie trochę więcej czasu. Kto wie - być może kolejne wyzwanie będzie bardziej filmowe, może jakaś Gymkhana z Kenem Blockiem?
Póki co skupiamy się na kolejnym sezonie. Na pewno chciałbym podnieść swoje umiejętności i możliwości jako zawodnik, aby rywalizować na tym najwyższym poziomie. Do tego potrzeba jednak wielu treningów jazdy w parach, a w moim przypadku jest to utrudnione. Wymaga to wielkiej pracy przy stałym kontakcie z drugim zawodnikiem i na tym się skupiamy. Chciałbym więc, aby kolejnymi wyzwaniami były jak najlepsze wyniki sportowe i dalsze zaginanie rzeczywistości, walka z pełnosprawnymi kierowcami i wygrywanie z nimi. Myślę, że to równie imponujący challenge. Możesz być jednak pewny, że jeszcze nie raz Was zaskoczę równie fajnymi rzeczami. Na pewno przygotujemy coś, co będzie w stanie dorównać rekordowi!