Konflikt na wschodzie Europy wpływa na szybko rosnące ceny ropy

Konflikt na wschodzie Europy i obecne działania Rosji sprawiają, że cena ropy drastycznie rośnie. Jest to efektem obaw związanych z przerwaniem dostaw tego surowca ze wschodu.

Konflikt pomiędzy Rosją a Ukrainą to nie tylko niepewność, która towarzyszy nam od wielu tygodni. Niebawem odczujemy to w jeszcze szybciej rosnących cenach - nie tylko w sklepach, ale i przy dystrybutorach. Ropa Brent zbliża się do bariery 100 dolarów za baryłkę.

Wynika to przede wszystkim z niepewności, którą budzą działania Rosji. Decyzja o uznaniu niepodległości samozwańczych republik ludowych Doniecka i Ługańska przez ten kraj sprawia, że coraz więcej osób widzi szansę na realne wejście armii na teren Ukrainy. Tym samym rynek obawia się potencjalnych przerw w dostawach ropy z Rosji - związanych właśnie z potencjalną inwazją.

Konflikt Ceny Paliw rosja ukraina

Ten konflikt będzie nas dużo kosztować

Jak donosi serwis e-petrol.pl, cena ropy Brent może wzrosnąć o 5-20 dolarów za baryłkę w przypadku eskalacji działań zbrojnych. Jeśli jednak napięcie pomiędzy tymi krajami zostanie uspokojone, to spadki będą znacznie mniejsze - od 2 do 4 dolarów.

Będzie tylko gorzej?

Panująca w Polsce inflacja w połączeniu z niepewnością na światowych rynkach sugeruje, że ceny baryłki tylko wzrosną. Obecnie ropa Brent osiągnęła najwyższy od siedmiu lat pułap cenowy, a to dopiero rozbieg przed dalszymi wzrostami.

Można śmiało powiedzieć, że obecny stan rzeczy jest też w dużej mierze wynikiem złych decyzji podejmowanych od początku pandemii. W 2020 roku notowania ropy osiągnęły po raz pierwszy ujemny poziom, a baryłka kosztowała 16 dolarów. Był to efekt niemal zerowego popytu w czasie rozwoju pandemii i jednoczesnej nadprodukcji surowców.

ropa brent cena

Decyzją OPEC ograniczono produkcję ropy, zakładając, że niski popyt utrzyma się przez dłuższy czas. Tymczasem w drugiej połowie 2020 roku rynek mocno wystrzelił po okresie stagnacji, a nadprodukcja i zapasy szybko zostają zużyte. Aktualnie doszliśmy do sytuacji, gdzie zapotrzebowanie na ropę jest wyższe niż jej produkcja, co oznacza automatyczny wzrost cen.

OPEC, co ciekawe, niechętnie zwiększa produkcję. Jednocześnie wiele krajów z powodów techniczno-logistycznych nie może powrócić do pracy na pełnych obrotach w kwestii wydobycia. To wszystko w połączeniu z sytuacją na wschodzie Europy sprawia, że na stacjach paliw zostawiamy coraz więcej pieniędzy - nawet pomimo "tarczy" w Polsce.

Problemem jest także kwestia finansowania nowych złóż ropy

Problem ten poruszany jest wielokrotnie przez wielu ekspertów, jednak nigdy nie staje się obiektem medialnego zainteresowania. Otóż nasza europejska podróż w stronę zielonej energii sprawia, że inwestycje w nowe szyby są wstrzymywane. Jednocześnie właściciele szybów w USA i w innych krajach nie chcą zwiększać nadmiernie produkcji, aby zachować rentowność swoich inwestycji i uchronić swoje firmy przez wypuszczeniem na rynek zbyt dużej ilości ropy.