Drako Dragon ma straszną nazwę, kosmiczne rozwiązania i może kiedyś trafi do produkcji
Nazwa tego auta brzmi jak pomysł 13-latka. Drako Dragon to Renault Avantime naszych czasów - z jedną małą różnicą. Francuskie auto faktycznie wyjechało na drogi, a Dragon póki co jest jedynie konceptem, który może trafi do produkcji za cztery lata.
Oto kolejny przykład marki, która ma wiele pomysłów, aczkolwiek nie wiadomo, czy kiedykolwiek je zrealizuje. Drako Motors zabłysło trzy lata temu, prezentując model GTE - 1200-konnego elektryka. Był to dość ciekawy wynalazek, gdyż konstrukcja opierała się na Fiskerze Karma, choć całkowicie przebudowanym. Nie wiem, czy ten model zyskał jakąkolwiek popularność i czy sprzedał się w założonej liczbie egzemplarzy, ale ta mała manufaktura nie zwalnia tempa. Drako Dragon to ich drugi pojazd - jeszcze mocniejszy i dziwniejszy.
Renault Avantime zderzyło się z Gullwingiem i z elektrykiem. Można? Można
To auto ma być przede wszystkim szybkie - i pod tym kątem nie rozczarowuje. Oferuje aż 2000 KM, a sprint do 100 km/h ma zajmować równo dwie sekundy. Do tego mówimy o dwudrzwiowym SUV-ie, do którego dostajemy się przez otwierane go góry "skrzydła" - niczym w modelu 300SL, czyli w późniejszym SLS-ie.
Drako chwali się swoimi własnymi technologiami, dzięki którym to auto ma być wybitnie skuteczne. Zastosowano tutaj cztery silniki elektryczne, po jednym na koło. Akumulator również zaprojektowano i wykonano od podstaw w tej firmie, choć jego możliwości i pojemność nie są znane.
Dragon ma mieć za to możliwość "pożerania" prądu z mocą do 500 kW, co uczyniłoby go jednym z najszybciej ładujących się aut świata. Problem w tym, że nie ma jeszcze tak skutecznych i wydajnych ładowarek. Byłoby to jednak coś miłego - od 10 do 80 procent ładowałoby się całe 10 minut.
Drako Dragon wykonano z włókna węglowego
Wszystko po to, aby zachować najwyższą sztywność i zmniejszyć masę. Akumulator oczywiście negatywnie na nią wpływa, ale i tak udało się tutaj uzyskać wynik na poziomie 2300 kilogramów, co jest przyzwoitą wartością jak na nowego elektryka.
Drako Dragon korzysta z opracowanego od podstaw oprogramowania
To kolejna niespodzianka - ten mały samochód ma swój własny software, DragonOS. Bazuje on na jednym wielordzeniowym procesorze, zarządzającym wszystkimi operacjami w samochodzie. Brzmi to imponująco? Producent twierdzi, że te rozwiązania postawią ich produkt na czele w kwestii zaawansowania technologicznego.
Obietnice są obiecujące, ale praktyka pokaże, czy te przechwałki mają pokrycie w rzeczywistości. Dragon ma trafić do produkcji dopiero w 2026 roku, a roczna produkcja sięgnie 5 000 egzemplarzy.