Fisker pozbywa się wszystkiego, co mu zalega. Najdroższe nowe Oceany pójdą za około... 65 000 złotych

Fisker poszedł na dno. Kolejne podejście do stworzenia własnej marki przez znanego stylistę, skończyło się efektownym fiaskiem. Teraz ta amerykańska firma próbuje odzyskać choć część gotówki potrzebnej na spłacenie długów.

Fisker dosłownie poszedł na dno Ocean(u). Samochód, który miał być rewolucją i odpowiedzią na Teslę Model Y, okazał się być wielkim bublem. Gigantyczne problemy jakościowe, fatalne oprogramowanie i wysokie koszty produkcji, w połączeniu z równie drogim rozwojem marki, zakończyły się efektowną porażką.

Nie jest to jednak koniec tej krótkiej i burzliwej historii. Fisker próbuje odzyskać jak najwięcej pieniędzy. W efekcie większość zalegających na placach samochodów trafi na sprzedaż. Firma American Lease przejmie 3231 egzemplarzy Oceana za nieco ponad 46 milionów dolarów.

Samochody, których pozbywa się Fisker, są w różnym stanie technicznych. Trafiają się idealne, ale wiele to wybrakowane sztuki

Te drugie są w szczególności interesujące. Gdy zaczęły się problemy Fiskera, a klienci czekali w kolejkach do naprawy swoich samochodów, deficyt części zaspokajano w "prosty" sposób. Z gotowych i niesprzedanych samochodów wymontowywano poszczególne elementy.

W ten sposób udało się utrzymać działanie serwisów (na względnym oczywiście poziomie), aczkolwiek producent został z samochodami, które są teraz jednym wielkim problemem.

Ciekawie wygląda też cena tych samochodów. Najtańsze trafią w ręce nowego właściciela za 2 500 dolarów, czyli niecałe 9 000 złotych. Z kolei najdroższe wyceniono na 16 500 dolarów, czyli nieco ponad 65 000 złotych.

Fisker Ocean produkcja

Oficjalnie 2711 samochodów jest w bardzo dobrym stanie i to one będą najważniejszym "kąskiem" dla American Lease. Reszta z pewnością sprawdzi się jako zaplecze części. Trudno jednak powiedzieć jakie będą dalsze losy tych maszyn.

Fisker oczywiście nie oferuje obsługi posprzedażowej, ani nie honoruje gwarancji

W końcu mówimy o marce, której już w zasadzie nie ma. American Lease dostanie za to "kod poprawionego software'u", a także wsparcie przy przeprowadzaniu aktualizacji w samochodach. Ciekawe, czy w ogóle wpłynie to na działanie systemów - to była największa wada, która sprawiała, że jazda Oceanem była wręcz niebezpieczna.

I tak kończą się marzenia o ciekawym elektrycznym SUV-ie

Miało być wiele modeli, został jeden niewypał. To pokazuje, że stworzenie nowej marki od zera jest misją, której sprostają nieliczni. Halo, Izera, czy ktoś śledzi tę historię?