Ford Ranger i wszystkie jego twarze - od "sportowej" po wyczynową - TEST
Ford Ranger ma teraz w ofercie aż cztery ciekawe warianty: Stormtrak, Wolftrak, MS-RT i Raptor Special Edition. Sprawdziłem je w dość nietypowym miejscu, gdyż udałem się w tym celu na tor Hungaroring.
Tak, Ford Ranger obecnej generacji kończy swoją karierę - i to lada chwila. Już za kilka dni poznamy całkowicie nową generację tego auta. Nim jednak trafi ona do salonów minie kilka miesięcy. Z tej okazji "błękitny owal" przygotował kilka ciekawych wariantów Rangera. Wszystkie wersje miałem okazję "objeździć" w bardzo nietypowym miejscu, gdyż zrobiłem to na torze Hungaroring.
Zaraz, Ford Ranger to pickup. Więc co u licha robi na torze Hungaroring?
Przyznam szczerze, że byłem w ogromnym szoku czytając informację o lokalizacji tego wydarzenia. Jeszcze większą niespodzianką okazał się fakt, że dokładnie w środku nitki Hungaroringu kryje się wielkie centrum offroadowe z naprawdę wymagającymi trasami. To właśnie tutaj mogłem sprawdzić wszystkie nowe wcielenia Rangera - MS-RT, Wolftrak, Stormtrak i Raptora w nowej limitowanej edycji.
Co oferuje Ford Ranger w tych wariantach?
Zasadniczo można powiedzieć, że to co każda zwykła wersja, tylko "doprawiono" go różnymi dodatkami, wyposażeniem i lekko zmodyfikowaną stylistyką. Tutaj bez wątpienia najbardziej wyróżnia się wariant MS-RT, który z daleka rzuca się w oczy. Wszystko to za sprawą 20-calowych felg OZ Racing i poszerzeń nadwozia. Początkowo myślałem, że pochodzą one z wersji Raptor, ale są... odpowiednio węższe.
Wariant MS-RT wymaga też najwięcej prac przy budowie. Auto z fabryki trafia do Wielkiej Brytanii, do zakładów MS-RT. To właśnie tam przeprowadzana jest wizualna metamorfoza, po której samochody są transportowane do klientów. Ze względu na procedury celne (zwiększające cenę), ta wersja nie trafi na polski rynek.
Najwięcej uwagi przyciągały więc pozostałe wersje, w tym model Stormtrak i Wolftrak. Przy okazji wyjaśniło się też pochodzenie tajemniczej nazwy, którą bardzo długo przypisywano następcy Mondeo. Jak widać przeznaczona była dla zupełnie innego auta.
Ford Ranger Stormtrak to pickup na bogato, dosłownie i w przenośni. Znajdziemy tutaj podwójną kabinę, kompletne wyposażenie i szereg dodatków, dzięki którym użytkowanie tego auta jest znacznie wygodniejsze. Jednym z nich jest chociażby elektryczna roleta paki (w pełni szczelna). Do tego samą przestrzeń ładunkową możemy wygodnie dzielić za pomocą specjalnej przegrody. Dzięki temu bagaże "nie latają" po całej pace.
Wyróżnikiem Stormtraka jest także lakier Rapid Red, który bardzo rzuca się w oczy dzięki swojemu "landrynkowemu" odcieniowi. W kabinie pojawiły się stosowne przeszycia na skórzanych fotelach, wykonane nićmi w tych kolorach.
Ford Ranger Stormtrak nie wymięka w terenie, ale...
Tym autem pokonaliśmy prostszy tor offroadowy, na którym i tak wiele przeszkód pokazywało możliwości tego auta - od brodzenia, przez dzielność na stromych podjazdach. W trudnych warunkach Stormtrak ustępuje jednak modelowi Wolftrak, przygotowanemu do pracy w naprawdę wymagających okolicznościach.
Bazą dla Wolftraka stał się wariant XLT, który doposażono w kilka dodatków z zakresu wyposażenia. Najważniejsze jest jednak to, że samochód stoi na 17-calowych felgach, które obuto w terenowe opony. Dzięki temu doskonale radzi sobie w trudnych warunkach, których na dużej pętli toru offroadowego na Hungaroringu nie brakuje. Bardzo strome zjazdy po korzeniach i nierównościach, równie groźnie wyglądające pojazdy - wszystko to sprawia, że zabawa jest tutaj naprawdę emocjonująca.
Przyznam szczerze, że w wielu miejscach było na tyle "niebezpiecznie wizualnie", że bez asysty instruktora w życiu bym tam nie wjechał. Nie spodziewałem się też, że długi pickup może być tak zwinny w takim miejscu. Jak widać Wolftrak miło zaskakuje.
Ford Ranger Raptor Special Edition, czyli rajdówka z paką
Inaczej tego auta nie da się opisać. Ranger Raptor to samochód stworzony do bardzo szybkiej jazdy po nierównościach i po piachu. Fantastyczne zawieszenie FOX, ogromny prześwit i specjalne tryby pracy napędu/silnika sprawiają, że efektowne poślizgi na błocie czy też pędzenie po nierównościach z abstrakcyjnymi prędkościami to czysta formalność.
Wersja Special Edition wyróżnia się tak naprawdę detalami. Postawiono tutaj na nowe naklejki na nadwoziu, zaś w kabinie znajdziemy atrakcyjną dwukolorową tapicerkę przeszytą czerwoną nicią.
Co łączy wszystkie pokazane Rangery?
Jest to silnik - dwulitrowa jednostka EcoBlue, która w słabszym wydaniu oferuje 170 KM, a w mocniejszym 213 KM. Moc trafia tutaj na tylną oś lub na wszystkie cztery koła za pośrednictwem 6-biegowego "manuala" lub 10-biegowego automatu. Ta jednostka dobrze radzi sobie przy pustym aucie, ale załadowana paka obnaża pewien niedosyt mocy i momentu obrotowego. Co jak co, ale w takich warunkach najlepiej radził sobie stary sprawdzony 3,2-litrowy diesel.
Chętni na zakup tej generacji Rangera mają tak naprawdę ostatnie miesiące na podjęcie decyzji. Nowe wcielenie oficjalnie zadebiutuje już za kilka dni, jednak na rynek trafi najwcześniej w drugiej połowie przyszłego roku - i to raczej bliżej jego końca.