Jazda Fordem T wymaga ogromnego doświadczenia. W Polsce była nawet specjalna kategoria prawa jazdy dla tego modelu
Ford T zmienił oblicze motoryzacji. Był to bardzo prosty i tani samochód, choć operowanie nim nie przypominało żadnej innej maszyny. Amerykanie stworzyli unikalny system, który zarzucili w kolejnych modelach. Wymaga on ogromnego doświadczenia, precyzji i skupienia. Tutaj żaden z trzech pedałów nie działa tak, jak byście się spodziewali!
Wszyscy wiemy, że Ford T w zasadzie zbudował rynek motoryzacyjny. W ciągu 19 lat wyprodukowano 15 milionów egzemplarzy tego samochodu. To on zmotoryzował Amerykę i wiele innych krajów, a wszystko za sprawą prostej strategii, którą opracował Henry Ford. Konstrukcję uproszczono do bólu, a cenę obniżono na tyle, aby nawet pracownicy fabryki mogli sobie pozwolić na ten samochód. Ford sam podnosił z kolei płace, aby w ten sposób napędzić rynek. Efekty takich działań były rewelacyjne.
Tym razem jednak nie będziemy zanurzać się w historii ekonomii i marketingu tej marki. Zastanawialiście się kiedyś, jak jeździ się tym samochodem? Mogę Was nieco zaskoczyć, ale Ford T nie ma absolutnie nic wspólnego z jakimikolwiek innymi samochodami.
Operowanie tą maszyną wymaga wiedzy i doświadczenia. Było to na tyle wymagające zadanie, że w okresie międzywojennym w Polsce obowiązywała osobna kategoria prawa jazdy na ten model. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta.
Ford T był prosty konstrukcyjnie - i to przełożyło się na unikalny sposób operowania tym samochodem
O tym, że nie odpalamy go z kluczyka, wiemy niemal wszyscy. Topowe wersje miały dodany rozrusznik, ale była to rzadka opcja. Z reguły kierowca musiał otworzyć ssanie, pod maską odpalić pompę paliwa, aby nieco "zalać silnik", a następnie przełączyć zapłon i z korby "ruszyć" silnik. Proste?
Tu jednak zaczynają się schody. Kiedy wsiądziecie do Forda T to zobaczycie trzy pedały, dużą wajchę po stronie drzwi i dwie dźwigienki za kierownicą. Te jednak obsługują zupełnie inne rzeczy, niż moglibyście się spodziewać.
Zacznijmy od pedałów. Lewy steruje sprzęgłem i skrzynią biegów (formalnie przekładnią planetarną). Ma dwie trzy pozycje i wymaga ogromnego wyczucia. Do tego jego pozycją steruje też wspomniana wajcha hamulca ręcznego. Ale po kolei.
Lewy pedał w pozycji maksymalnie dociśniętej załącza pierwszy bieg. Środkowa, lekko odpuszczona pozycja to luz, a odpuszczony pedał zapina drugie przełożenie, do normalnej jazdy. Aby przy uruchamianiu samochód nie ruszył (i nie potrącił biednego kierowcy stojącego przy korbie), hamulec ręczny blokuje ten pedał w pozycji na biegu jałowym. Proste?
Prawy pedał odpowiada za hamowanie. Środkowy jest zaś biegiem wstecznym. Do nich jeszcze za chwilę wrócimy.
Gdzie Ford T ma pedał gazu?
Nigdzie. Gaz obsługuje się dźwignią po prawej stronie kierownicy. Po lewej jest zaś druga dźwigienka, która steruje zapłonem. Kierowca musiał w czasie jazdy sam ustawiać kąt wyprzedzenia zapłonu, aby silnik pracował w optymalny sposób.
Jak więc jeździć tym samochodem? Uruchomiony i stojący na luzie Ford T wymaga lekkiego dodania gazu dźwigienką. Następnie dociskamy lewy pedał, aby włączyć "pierwszy bieg" - trzeba go cały czas trzymać. Samochód przyspiesza do około 15-20 km/h. Później gaz podnosimy do góry (czyli go odpuszczamy) i puszczamy lewy pedał. Podniesie się on maksymalnie do góry, załączając drugi bieg.
W czasie hamowania należy lekko nacisnąć lewy pedał, aby wrzucić luz. Jednocześnie podnosimy dźwigienkę gazu (aby go odciąć), a prawą nogą hamujemy. W przypadku biegu wstecznego procedura działa dokładnie na odwrót - na luzie wciskamy środkowy pedał prawą nogą i delikatnie dodajemy gazu manetką za kierownicą. Sprzęgło rozłącza się wraz z naciskiem na pedał.
Nikogo nie powinno więc dziwić, że w Polsce obowiązywała osobna kategoria prawa jazdy na ten samochód
W USA z kolei nabywców uczyli specjalnie przeszkoleni sprzedawcy. Na placu przed salonem co chwilę przeprowadzano prezentacje, które pozwalały nauczyć się obsługi tego samochodu. Patrząc po wynikach sprzedaży, były bardzo efektywne.