Tymczasem w USA: na Coparcie pojawiła się Syrena. FSM podbija świat
Na portalu Copart z reguły poluje się na ciekawe lekko uszkodzone auta, które po naprawie mogą dalej dzielnie podbijać drogi. Takiej aukcji nikt się tam jednak nie spodziewał. Przed Wami Syrena. Tak, ta Syrena, wyprodukowana w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej. Czego nie rozumiecie?
BMW M4, Porsche 911, czy nawet Audi A4 z Copartu to coś absolutnie normalnego. Mam wielu znajomych, dla których zakupy w USA były przez wiele lat małym sportem ekstremalnym i lukratywnym biznesem. Czasami jedynie delikatnie uszkodzone auta można było kupić w świetnej cenie. Na celownik handlarzy trafiają głównie pojazdy z segmentu premium i luksusowe auta, aczkolwiek często są to też zwyczajne samochody. Syrena jednak jest czymś zupełnie niespodziewanym.
A właśnie taka Syrena trafiła na sprzedaż
To auto z rocznika 1978, czyli smutna 105-ka, w charakterystycznym rozmytym pomarańczowym kolorze. Oficjalnie trafiło na sprzedaż z powodu zalania, co w przypadku tego auta oznacza szkody o wartości 20 groszy. Nie ukrywajmy - ten samochód nigdy nie należał do wybitnych i jeździło się nim, bo… był. Z rodzinnych opowieści wiem jednak, że większość osób Syrenki najczęściej chciała spalić lub wyrzucić do rowu, gdyż tam było ich miejsce.
Amerykanie niespecjalnie wiedzą z czym mają do czynienia. Auto pięknie opisano jako OTHER OTHER, gdyż pewnie o Syrenie, a tym bardziej o FSM nikt nie słyszał. Zabawne jest jednak to, że wbrew pozorom do USA dotarła spora liczba aut z PRL-u. Liczne grono posiadaczy takich maszyn jest chociażby w Chicago. Tutaj jednak mowa o aucie, które najprawdopodobniej stacjonowało w okolicach Nowego Jorku.
W ogłoszeniu jest kilka zabawnych fragmentów. Teoretycznie auto ma automatyczną skrzynię biegów (oczywiście automatem jest tutaj lewa noga i prawa ręka kierowcy). To późny egzemplarzy Syreny, już z nieco mocniejszym silnikiem i z szeregiem poprawek. Nie zmieniało to jednak faktu, że mówimy tutaj o aucie z silnikiem z motopompy.
Aukcja jeszcze nie ruszyła, ale „retail value” określono na… 57 000 dolarów. Trochę za dużo, tym bardziej, że mało kto skusi się na to auto. Import do Polski nie wchodzi w grę, o ile nie szastacie forsą i szykujecie się na wydanie jej na głupoty. Jedyną opcją ratunku pozostaje tutaj zakup i remont w USA. Tylko kto by chciał Syrenę, mając dostęp do znacznie fajniejszych i ciekawszych maszyn.