Cztery godziny na wyjazd z galerii handlowej? Wcale mnie to nie dziwi, zwłaszcza w takim miejscu

W sobotę internet obiegł artykuł o gigantycznym korku przy wyjeździe z jednego z centrum handlowych w Warszawie. Wcale mnie to nie dziwi - powodem jest tutaj kombinacja trzech czynników, które dawały o sobie znać od lat.

"Cztery godziny stania w korku, aby wyjechać z centrum handlowego". Takie nagłówki pojawiały się na wielu warszawskich portalach informacyjnych, a sprawa tyczyła się Galerii Młociny. Kierowcy utknęli w samochodach na długo, gdyż wszystkie okoliczne ulice zwyczajnie się zablokowały. Oczywiście sytuację spotęgował przedświąteczny szał zakupowy, niemniej ta sytuacja wcale mnie nie zaskoczyła. Kwestią czasu był tak wielki korek w tym miejscu.

Postawmy centrum handlowe i zobaczymy co się stanie

Mam wrażenie, że taka ideologia przyświeca nie tylko inwestorom, ale także włodarzom miasta, którzy rozdają regularnie zgody na budowy takich obiektów, bez dokładniejszej analizy lokalizacji. Galeria Młociny powstała teoretycznie w dobrym miejscu - jest wpasowana pomiędzy trasę Mostu Północnego, teren Huty Warszawa i przyklejona niemal do pętli Młociny, krańcowej stacji pierwszej linii metra. Mamy więc mnogość dużych osiedli w okolicy, dobry dojazd komunikacją miejską (są autobusy, tramwaje i metro), a także bliskość głównych arterii.

Centrum handlowe Zgrupowania AK Kampinos

Problem w tym, że choć na pierwszy rzut oka wygląda to nieźle, to w praktyce jest nieprzemyślane od samego początku. A wszystko za sprawą poprowadzenia dojazdu jedną lokalną ulicą.

Mowa o małej uliczce "Zgrupowania AK Kampinos", która przez lata była dość zapomniana. Najpierw prowadziła obok starej pętli Huta, wiodąc w stronę zajezdni tramwajowej. Później okolicę uzupełniły większe sklepy (Makro), a następnie pierwsze osiedla. Otwarcie metra przyspieszyło rozwój tej okolicy, a centrum handlowe stało się tutaj "wisienką na torcie".

Problem w tym, że ten wielki budynek dostał dojazd właśnie od tej wąskiej uliczki, przeciętej sygnalizacją świetlną dla pieszych docierających z pętli autobusowej/tramwajowej i z metra

Do tego z drugiej strony tej drogi, przy budowie Mostu Północnego, powstało przedziwne skrzyżowanie, które stało się jednym z winowajców sobotniego zamieszania.

Most Północny otwarto w marcu 2012 roku, jako wyczekiwaną alternatywę dla Mostu Grota-Roweckiego. Wraz z jego budową przeorganizowano wiele ulic - zwłaszcza tych w bezpośrednim otoczeniu. Zgrupowania AK "Kampinos" była właśnie ofiarą tej zmiany - konieczne było tutaj zapewnienie dojazdu do zajezdni tramwajowej.

Zgrupowania AK Kampinos sygnalizacja

Tak oto powstało skrzyżowanie-koszmarek, na którym pojawiły się różne rozjazdy dla samochodów i tramwajów, a całość udekorowano 64 sygnalizatorami. Tak, to nie błąd - łączna liczba sygnalizacji, dla pieszych, kierowców i motorniczych, sięga 64. Tuż po otwarciu nowego odcinka odkryto, że tej sygnalizacji nie da się ustawić w taki sposób, aby działała prawidłowo. Po prostu blokowała cały ruch, albo tworzyła długie przestroje.

Zresztą już w 2012 roku warszawska Gazeta Wyborcza raportowała, że motorniczy w zasadzie nie mają tam zielonego światła przy wyjeździe z zajezdni - co kosztuje ich opóźnienia przy dojeździe na trasę.

I tak oto 64 sygnalizatory świetlne na Zgrupowania AK "Kampinos" mrugały żółtym światłem przez 12 lat

Aż do tego weekendu, kiedy ktoś wpadł na pomysł, aby je włączyć. Od 12 lat wiadomo było, że to nie działa i nie sprawdzi się w praktyce. Mimo to uznano, że jest to dobry ruch - głównie ze względu na coraz większą liczbę aut w okolicy nowych osiedli.

Efektem był właśnie ten czterogodzinny korek, który odbił się echem w mediach. W praktyce nawet wyłączenie świateł tylko nieznacznie rozładuje ruch (choć przede wszystkim zapewni jego płynność). Ogromne centrum handlowe w dojazdem od małej lokalnej ulicy to szalony pomysł, który musi w końcu przegrywać z przepustowością. I o ile lokalizacja na pewno cieszy wiele osób, o tyle dojazd może być gehenną.

Wniosek? Zakupy robić z dużym wyprzedzeniem i przed świętami cieszyć się świętym spokojem. To chyba najlepsza opcja.

Okładka: Marek Slusarczyk (CC BY 3.0)