Jaguar jest martwy, a nowa strategia wcale mu nie pomoże

Coś czuję, że niebawem Jaguar zniknie z rynku. To będzie wielka strata, będąca efektem niemrawych działań właściciela marki, indyjskiego koncernu TATA. Nowa strategia wskazuje na szybką elektryfikację. Ale czy to coś zmieni?

Określenie "tonący brzytwy się chwyta" idealnie pasuje do sytuacji marki Jaguar. Brytyjczycy mieli wszystko - świetny styl, doskonałe auta i genialne kampanie reklamowe. Niestety, jedna z nich przyniosła hasło, które w przypadku Jaguara można zaliczyć do listy "top 10 najgorzej starzejących się sloganów". Mowa o "it's good to be bad", odnoszącej się do Jaguara F-Type i jego dopasowania do filmowych szwarccharakterów. Teraz idealnie pasuje to do sytuacji całej firmy.

Jaguar sprzedaje bardzo mało samochodów, bo ludzie się ich boją

Jaguar XE wygląda fenomenalnie i doskonale się prowadzi. XF tak samo, a w wersji kombi ma unikalną prezencję. F-Pace i E-Pace to bardzo przyjemne SUV-y, które mają w sobie coś unikalnego. Tylko co z tego, skoro każdy z nich regularnie parkuje w serwisie i zostaje tam na dłuższy czas? Do tego w salonach, zarówno w Polsce jak i na świecie, wciąż zalegają samochody sprzed dwóch, a nawet trzech lat. Nikt ich nie chce ze względu na wysokie zużycie paliwa w dieslach, a wszystko dobija ta nieszczęsna zawodność konstrukcji.

Brytyjczycy wypuścili też genialnego wizualnie I-Pace'a, świetnego elektryka. Zgarnął wszystkie najważniejsze tytuły (od Car Of The Year aż po World Car Of The Year), ludzie chwalili go za design, oferuje też solidny zasięg. I co, widać je na ulicach? Niestety nie - nawet pomimo konkurencyjnej wobec Tesli ceny i świetnych możliwości sprzedaż nie wystrzeliła w kosmos. W czwartym kwartale 2020 roku do klientów trafiło 7807 aut, a od początku produkcji sprzedano 40 700 aut (do końca 2020 roku).

Jaguar ma być teraz marką produkującą samochody elektryczne

Brzmi ciekawie? Teoretycznie - wszak wpisuje się w to obecne trendy i może być szansą na podbicie sprzedaży. Wszystko zależy jednak od technologii. A jeśli ta nie będzie wybitna, a jedynie przeciętna, to Jaguar niczym nie wyróżni się z tłumu.

Brytyjczycy, a w zasadzie właściciele marki (czyli TATA) mają pewien szalony pomysł. Otóż ponoć ich celem jest zmiana postrzegania marki, tak aby mogła rywalizować z Astonem Martinem, czy Bentleyem. Jednocześnie szef marki, Thierry Bolloré, chce odsunąć się od SUV-ów na rzecz sportowo stylizowanych samochodów i limuzyn. Tu pojawia się pierwszy wielki znak zapytania, ale to dopiero rozgrzewka. Program elektrycznego modelu XJ, czyli topowej limuzyny, także trafił do śmietnika. Można więc odnieść wrażenie, że zarządzający marką sami sobie zaprzeczają.

A do kosza poleciały też inne cenne projekty, takie jak Jaguar J-Pace, czyli wielki SUV dla USA, czy solidnie odświeżony wizualnie E-Pace.

Choć brak SUV-ów dla nas, pasjonatów motoryzacji, może być czymś dobrym, to z ekonomicznego punktu widzenia już nawet nie jest strzałem w stopę, a całą salwą z CKM-u wystrzeloną prosto w kolano. Rynek chce podniesionych samochodów, a statystyki sprzedaży jasno i klarownie pokazują, co tak naprawdę się sprzedaje.

TATA ma środki, ale inwestuje je w niewłaściwy sposób

Worki gotówki lecą na nowy design (Jaguar ma zyskać opracowaną od podstaw identyfikację wizualną) i na technologie, ale nikt nie wydaje kolejnych miliardów na jakość. A to ona sprawia, że ludzie omijają brytyjskiego kota szerokim łukiem i udają się do konkurencji.

Pytanie do Was - czy wybralibyście Jaguara? Przyznam szczerze, że szukając auta zacząłem spoglądać na auta tej marki. I choć niesamowicie mi się podobają, to jednak nie chciałbym ryzykować i kupować pojazdu, który w serwisie utyka na długie tygodnie. Przygody z ASO w Polsce i Europie to temat na wielkie wypracowanie. Na forach na całym świecie można przeczytać o wielu mniej lub bardziej problematycznych sytuacjach, które uziemiają auto na wiele tygodni.

Bardzo bym chciał, aby Jaguar i Land Rover trafiły w lepsze ręce

Te marki mają długą tradycję i zasługują na świetlaną przyszłość. Mam jednak wrażenie, że w rękach indyjskiej firmy JLR jest skazany wyłącznie na porażkę. Zresztą przez lata była to marka będąca niechcianym dzieckiem, przerzucanym z rąk do rąk. Jaguar przewinął się m.in. przez Forda, a Land Rover dodatkowo zahaczył o BMW.

Problem polega na tym, że nie widzę na rynku koncernu, który byłby skory do przejęcia tej grupy. Przynajmniej nie w Europie, gdyż w Chinach na pewno znalazłby się chętny. A z perspektywy czasu zaczynam wierzyć w to, że zarządca z Państwa Środka byłby sprawniejszy i precyzyjniejszy w swoich działaniach, niż koncern TATA, który ewidentnie błądzi we mgle.

Mam ogromną nadzieję, że Jaguar wyjdzie z tego zamieszania obronną ręką. Obawiam się jednak, że kolejne gwoździe cały czas są wbijane do trumny, w której umości się brytyjski kocur.