Jeep Wagoneer S na żywo. Oto pięć moich spostrzeżeń na temat nowego amerykańskiego SUV-a
Amerykanie stawiają na elektryfikację - i to w nieoczywistej formie. Jeep Wagoneer S ujrzał już światło dzienne, a ja miałem okazję poznać go z bliska jako jedna z pierwszych osób z Polski. Oto pięć moich spostrzeżeń na temat tego auta.
Gdy w sieci pojawiły się pierwsze zdjęcia tego samochodu, od razu odniosłem wrażenie, że Amerykanie mają na celowniku jedną konkretną markę. Po spotkaniu z nowością Jeepa nie mam już żadnych wątpliwości - celem jest tutaj Range Rover, a dokładniej klienci, którzy wybierają Velara. A dostają oni naprawdę ciekawą alternatywę, gdyż Jeep Wagoneer S 2025 zaskakuje pod wieloma względami.
O czym mowa? Już Wam wyjaśnia.
Jeep Wagoneer S 2025. Pięć spostrzeżeń na temat nowego elektrycznego SUV-a z Ameryki
Zacznijmy od krótkiego przeglądu danych technicznych. Wagoneer S ma ponad 4,8 metra długości, a jego silniki elektryczne generują dokładnie 608 KM. Jest to więc paradoksalnie najszybszy samochód tej marki w historii - setkę osiąga w około 3,5 sekundy, co robi wrażenie. To jednak nie jest tutaj najważniejsze. Przyspieszenie stanowi jedynie "gadżet", którym mogą poszczycić się też inne auta na prąd.
Po pierwsze - Jeep Wagoneer S jest zaskakująco "Range Roverowy". I to dobra rzecz
Nie chodzi tu jedynie o wygląd, który bardzo mocno przywodzi na myśl Velara. Amerykanie postawili też na dobre wykończenie wnętrza i ciekawie rozwiązali "cyfrowe" elementy kokpitu. Ale po kolei.
Sylwetka Wagoneera S jest wyjątkowo udana. Choć mówimy tutaj o dużym samochodzie, to jego proporcje robią dobre wrażenie. Co więcej, nowoczesny design wciąż zachowuje cechy typowe dla tej marki. Myślę, że zerwanie z kanciastą i pudełkowatą bryłą na rzecz lżejszej sylwetki to strzał w dziesiątkę.
Kluczowe jest jednak wnętrze. Myślę, że to będzie najlepsza cecha tego samochodu. Wykończenie nie rozczarowuje, a mówimy jeszcze o prototypie.
Do tego idzie ono w parze z bardzo dobrym designem kokpitu, gdzie wszystkie ekrany ulokowano w jego linii. Dzięki temu nic nas tutaj nie przytłacza, a obsługa zdaje się być banalnie prosta. Są też fizyczne przełączniki, za które należy się bardzo duży plus.
Po drugie - nikt na siłę nie udziwnił tego samochodu
To problem wielu nowych elektryków. Producenci robią wszystko, aby ich auta wyróżniały się z tłumu. Nie zawsze przynosi to jednak dobre efekty, a idealnym przykładem jest gama EQE/EQS w Mercedesie. Jeep zachował tutaj charakter Jeepa, tylko ubrał to wszystko w bardziej nowoczesne ubranie. To dobry ruch.
Po trzecie - udało się wygospodarować dużo miejsca
Platforma STLA Large daje dużo możliwości, co Amerykanie dobrze wykorzystali. Zarówno z przodu, jak i z tyłu, miejsca nie brakuje. Podróżowanie w cztery osoby będzie więc czystą przyjemnością. Bagażnik też wygląda na duży (teoretycznie jest to 866 litrów, ale mowa tutaj o amerykańskim standardzie pomiarów), co powinno ułatwić pakowanie samochodu.
Po czwarte - możliwości wersji elektrycznej są naprawdę dobre
Bateria o pojemności 100 kWh i 480-490 kilometrów zasięgu to wartości, które nie rozczarowują - tym bardziej, że pod prawą nogą jest 608 KM. Plusem jest też fakt, że Jeep stawia na architekturę 400V. Choć nie zapewni do ultraszybkiego ładowania, to koszty produkcji są niższe. A to powinno przełożyć się na przyjaźniejszą dla kupujących cenę Wagoneera S.
Po piąte - drzwi dla hybrydy plug-in są otwarte
Platforma STLA Large daje szereg możliwości. Wśród nich jest też wersja PHEV, która łączy silnik 3.0 Hurricane z dużą baterią i z silnikiem elektrycznym. Jeep póki co stawia wyłącznie na elektryka, ale bacznie obserwuje oczekiwania rynku. Jeśli sprzedaż aut na prąd spadnie, to wersja PHEV może dołączyć do oferty. A to będzie z pewnością naprawdę ciekawy SUV w swoim segmencie.