Kawalerka z kołami i mobilne biuro, czyli tydzień w pracy w Volkswagenie Grand Californii

Jeśli macie dość miejskiego zgiełku i chcecie od niego uciec, ale jednocześnie musicie pracować, to mam dla Was rozwiązanie - nazywa się Volkswagen Grand California i zabierze Was w dowolnie wybrane miejsce.

Za oknem minusowe temperatury, więc wyciągamy tekst, który miał pojawić się we wrześniu, ale... utknął w czeluściach gotowych publikacji. Jeśli więc tęsknicie za słońcem i zielenią za oknem, to na pewno docenicie te zdjęcia - przed Wami Volkswagen Grand California.

Sierpień. Za oknem znowu koszą trawę od 6:30 rano. Oczywiście, nie mogą dać jej spokoju, niech sobie trochę kwitnie. Alergicy w sumie i tak mają przechlapane, a tak to jest cicho i trawnik wygląda jak miejska łąka. Temperatura od rana daje w kość, a słońce dosłownie smaży mieszkanie promieniami wpadającymi przez okno. Nie są to warunki, które zachęcają do egzystencji w betonowym otoczeniu miasta, o pracy nie wspominając. Co więc zrobić? Niegłupią (i niezbyt tanią) opcją jest Volkswagen Grand California. Wystarczy spakować torbę z rzeczami, kupić zapas prowiantu, wrzucić laptopa i dobry router, a potem, wodząc palcem po mapie, pojechać gdzieś w dzicz.

To słowo stało się podróżą, a oto jej efekty. Zapraszam do mobilnego biura, znanego także jako kawalerka na kołach. Tak w skrócie można opisać tego kampera.

Volkswagen Grand California to zawodnik wagi ciężkiej. Do tego samochodu trzeba się przyzwyczaić

W Warszawie, zaparkowany przy ulicy obok ciągu starych kamienic, wygląda kuriozalnie. Na tle zwykłych samochodów osobowych prezentuje się niczym ktoś, kto pomylił imprezy - i zamiast na zawody sumo dotarł na spotkanie lekkoatletów. Jedynie autobusy i ciężarówki dowożące dostawy do sklepów w okolicy mogą jakkolwiek przyćmić rozmiar tej maszyny.

Volkswagen Grand California biuro

Torba z rzeczami ląduje więc na pokładzie, laptop i zasilacz w plecaku, a lodówka wypełnia się zasobami potrzebnymi prostemu facetowi gdzieś za miastem. Jest więc co zjeść, jest też woda, nie zabrakło piwa i kiebłaski na grilla. W końcu polskie tradycje trzeba kultywować.

Kierunek? Dowolny. Akurat pod kątem podróżowania w trasie Volkswagen Grand California nie jest złym wyborem. Za kierownicą poczujecie się lepiej, niż w typowym szerokim kamperze. Podczas jazdy przypomina on trochę dużego dostawczaka typu "jumbo", który jest bardzo wysoki i dość długi.

Warto o tym pamiętać przy mijaniu drzew i wiaduktów. Nie można też tracić czujności, gdyż mocniejszy wiatr potrafi zaskoczyć przy bocznych podmuchach.

Dwulitrowy diesel miło klekocze, stała jazda z prędkością 110 km/h owocuje sensownym spalaniem, a kolejne kilometry wpadają bez stresu i emocji. Muzyka gra, nawigacja prowadzi, klimatyzacja chłodzi. Czego więcej do szczęścia potrzeba?

Z plusów: nawet, gdy jedziecie po zmroku, to jest komfortowo. Dobre światła LED naprawdę sprawdzają się w tym samochodzie i nie rozczarowują.

Ale po co spędzać zbyt dużo czasu za kierownicą? Wbrew pozorom nieopodal stolicy jest sporo miejsc, w których można zaszyć się na kilka dni

I tak też było w tym przypadku. Sprawdzone miejsce, duży teren, cisza i spokój. To brzmi jak doskonały plan na ucieczkę od betonozy miasta. Rozstawienie kampera to prosta rzecz, choć warto pamiętać o kilku rzeczach. Na przykład ważne jest znalezienie idealnego poziomu. W razie potrzeby sprawdzają się specjalne najazdy, które ułatwiają ustawienie samochodu.

Później zaczynamy zabawę w "szykowanie" auta. Włączamy tryb kamperowania, rozstawiamy markizę i krzesełka oraz stolik, wyciągamy prowiant i napoje... Tak zaczyna się ta prosta historia "życia w samochodzie".

Gdy mamy dodatkowo zasilanie, to Grand California zamienia się w naprawdę luksusowy apartament. Może mieć klimatyzację (pracującą non-stop), gniazdka dają życiodajny prąd urządzeniom, które zabraliśmy, a podgrzewana ciepła woda pozwala na wzięcie szybkiego prysznica. Dużym plusem jest też toaleta. Choć kaseta nie należy do wielkich, to komfort korzystania z własnej łazienki, zwłaszcza w środku nocy, jest nieoceniony.

Ten samochód jest idealny dla dwóch osób

Tak, ma wielkie łóżko "pod dachem", ale trudno je nazwać komfortowym. Zresztą redaktor naczelny miał okazję spędzić tam kilka nocy i nie uznał go za wybitnie komfortowe. Na dole jest lepiej - więcej miejsca, łatwo się wchodzi i schodzi. Na dobrą sprawę dla dwójki to idealna opcja, a przy podróżowaniu "solo" wręcz perfekcyjna.

W nocy jest cicho i przyjemnie, a rano można delektować się kawą z widokami

Usytuowanie kuchenki przy drzwiach jest strzałem w dziesiątkę. Dostęp do świeżego powietrza sprawia, że nawet przeciętna kawa smakuje doskonale. A gdy mamy kawiarkę i dobrą mieszankę, to poranek od razu staje się lepszy.

I w zasadzie w takich idyllicznych okolicznościach mogą mijać kolejne drzwi. Stolik na zewnątrz i w środku pozwala na komfortową pracę, nawet gdy pada. Jest przyjemnie i bezpiecznie. Przy wspomnianym już zewnętrznym zasilaniu nie trzeba martwić się o zużycie energii i o temperaturę w nocy.

Ideał? Prawie. Kampery mają swoje minusy, a największy pojawia się w sytuacji, w której... kończy się jedzenie. Jeśli nie zapakujecie roweru, albo nie macie sklepu w niedalekiej okolicy, to czeka Was składanie całego "mieszkania" i wycieczka na kołach. Potem proces trzeba powtórzyć w drugą stronę.

Poza tym Volkswagen Grand California jest wielki i ciężki. Z pełnym zbiornikiem wody waży ponad 3 tony i to czuć. Na miękkiej podmokłej trawie niemal nie zapadł się w ziemię, co oznaczałoby wzywanie na pomoc traktora od okolicznego rolnika.

Na wąskich leśnych drogach dach lubi też witać się z gałęziami. Przez jeden z odcinków jechałem z duszą na ramieniu, obawiając się uszkodzenia samochodu. Większego wyboru nie było - alternatywna droga była zamknięta przez remont. Tocząc się 15-20 km/h pokonałem całą trasę bez uszczerbku na zdrowiu Volkswagena.

Czy kamperowanie jest dla każdego? Volkswagen Grand California uświadomił mi, że... niekoniecznie

Zdecydowanie nie. To trzeba lubić i trzeba się też do tego przygotować. Jak już wszystko rozstawicie, to warto zostać w jakimś miejscu na kilka dni. To może jednak nudzić niektórych. Warto więc zaplanować trasę i podróż w taki sposób, aby robić krótsze i dłuższe postoje, co pozwala zbalansować wyjazd.

Z perspektywy tygodnia pracy poza Warszawą było to... wspaniałe doznanie. Wykonywanie codziennych obowiązków z pięknymi widokami i z naturą na wyciągnięcie ręki odświeża umysł. I to jest chyba tutaj najlepsze.

Tylko ta kawalerka/coworking swoje kosztuje. Dokładnie 318 000 złotych netto.

I tu ważna "gwiazdka" - na drogi wyjechała już Grand California po liftingu, z nowym wnętrzem i z garścią modyfikacji. Tu macie jeszcze starszy model, który pod kątem praktyczności był taki sam.

Zdjęcia: Mikołaj Stachowiak