Kazali mi pojechać Jaecoo 7 na tor offroadowy. Miałem wątpliwości, mocno się zdziwiłem
Czy wjechalibyście Kią Sportage lub Fordem Kugą na tor offroadowy? Ja bym się nie odważył. Tymczasem pewna chińska marka uznała, że ich nowy produkt, Jaecoo 7, poradzi sobie nawet w nieco bardziej wymagających warunkach. Byłem sceptycznie nastawiony i mocno się zaskoczyłem.
Weź typowego SUV-a z pogranicza segmentu C i D, podstaw go dziennikarzom na torze offroadowym i zobacz co się stanie. Taką wizję prezentacji Jaecoo 7 miałem w głowie w momencie, w którym zmierzałem z Warszawy do Góry Kalwarii na tor Poligon4x4. Kojarzę to miejsce z debiutem innych aut: Forda Rangera Raptora i Bronco, czy z pokazów Jeepa Wranglera. Obecność kompaktowego SUV-a jakoś mi tam nie pasowała.
Tymczasem na parkingu faktycznie ukazał mi się rząd nowych błyszczących Jaecoo. Jeśli w tym momencie zastanawiacie się jak czytać tę nazwę, to spieszę z pomocą: dżejku. Ta marka wchodzi do Polski wraz z Omodą i jest dzieckiem grupy Chery.
Chińczycy postanowili stworzyć dwie linie pojazdów. Omoda jest teoretycznie bardziej "stylowa", zaś Jaecoo stawia na bardziej surowe kształty. Teoretycznie też ta grupa wyżej je pozycjonuje.
Zacznijmy więc od podstaw: czym jest Jaecoo 7?
To SUV mający nieco ponad 4,5 metra długości i ponad 2,67 m rozstawu osi. Pod maską ma silnik 1.6 T-GDI o mocy 147 KM (ten sam, co Omoda), a napęd, w zależności od wariantu, trafia na przednie lub wszystkie cztery koła.
Dostajemy to w bardzo ładnym opakowaniu. Moim zdaniem Jaecoo wygląda po stokroć lepiej od Omody - jest spójniejsze, przyjemnie masywne i "fajnie kanciaste". Krótko mówiąc, wpadło mi w oko - choć wciąż mam wątpliwości co do rozmiaru przedniego grilla.
Wnętrze też pokazuje wyższe pozycjonowanie Jaecoo nad Omodą. Mamy tutaj 14,8-calowy ekran multimediów z innym oprogramowaniem, nieco zmodyfikowane zegary i ogólnie prosty i "surowy" wygląd kokpitu. Jakościowo jest nieźle - miękkich tworzyw nie brakuje, a wszystko spasowano w należycie staranny sposób.
Wyposażenie można nazwać kompletnym, gdyż na pokładzie znajdziemy w zasadzie wszystko - od podgrzewania foteli, przez kamery 540 stopni (z widokiem "przezroczystej maski"), aż po wszystkie systemy wspierające.
Do tego nie brakuje tutaj "klocków" znanych producentów. Jaecoo 7 łączy elementy dużych dostawców
Platforma, według producenta, wywodzi się z Range Rovera Evoque. Nie zdziwiłoby mnie to, gdyż grupa JLR ściśle współpracuje z Chery w Chinach. Co więcej, Land Rover ma pozyskać od Chery platformę dla nowych aut elektrycznych w mniejszym rozmiarze.
To połączono ze skrzynią dwusprzęgłową (7-biegową), którą dostarczył Getrag. To model 7DCT, znany z BMW X1, Mercedesa Klasy A/B/GLA, Renault, Forda i Kii/Hyundaia. Za napęd na cztery koła odpowiada zaś BorgWarner.
Teoretycznie dostajemy więc auto zbudowane z elementów sprawdzonych i znanych. Ale jak to wszystko ma się do offroadu i zabawy poza utwardzonym szlakiem?
To jest ponoć najmocniejsza cecha tego auta. Jaecoo 7 nie boi się trudniejszych warunków
Opony Kumho Ecsta jakoś nie zachęcały mnie do wjechania na trasę, którą przygotowano na torze testowym. Nie była ona "skracana" czy upraszczana - naprawdę. Oczywiście pominięto elementy, których w oczywisty sposób ten model by nie pokonał.
Niektóre liczby robią jednak wrażenie. 20 centymetrów prześwitu (realnie), 60 cm głębokości brodzenia i mocne płyty pod podwoziem mają dać pewność jazdy w offroadzie. Wskoczyłem więc za kierownicę i wraz z instruktorem, który na co dzień jeździ po tym obiekcie Nissanem Patrolem, ruszyliśmy do akcji.
I tu było "zdziwko"
Oj, duże zdziwienie. Wykrzyże i większe nierówności pokonywałem w Volkswagenie Tiguanie kilka lat temu, więc to mnie nie zaskoczyło. Kiedy jednak wpakowaliśmy się na tak zwane "schody", gdzie niektóre uskoki były ogromne, uniosłem brwi w geście zdziwienia. Gdy podjechałem na szczyt (kąt nachylenia 30%), także poczułem lekkie zaskoczenie.
Najdziwniejszym elementem było jednak nurkowanie w basenie. Oczami wyobraźni widziałem już wodę wlewającą się do filtra powietrza, wywołującą hydrolock w silniku. Nic z tych rzeczy.
Przejechaliśmy, wyjechaliśmy jakby nigdy nic, straciliśmy tylko tablicę rejestracyjną. Jakim cudem to zrobiłem (jako jedyna osoba) - nie wiem.
Później przyszedł czas na trasę cross-country - po lesie, z uskokami, nierównościami, przechyłami i innymi niespodziankami. Znowu bez zająknięcia. Owszem, tu i ówdzie podwozie przyjęło cios, ale zrobiło to z godnością.
Nie powiem, że jest to auto terenowe, ale stać je na dużo
Nie spodziewałem się tego. A trzeba mieć sporo odwagi, aby produkt pokazać w takich warunkach. Chery, jak widać, chce się pobrudzić walcząc o klienta.
Nie powiem Wam niestety nic o wrażeniach z jazdy, gdyż tym razem czasu na wycieczkę po asfalcie nie było. Zdradzę tylko, że ilość miejsca na tylnej kanapie imponuje, a bagażnik jest ustawny (ale niezbyt duży).
Omoda i Jaecoo mają ambitne plany
I widzą siebie w pierwszej dziesiątce sprzedaży w Polsce, powyżej Renault. Ogromne ambicje, ale czy do zrealizowania? Jestem pod wrażeniem dość ciepłego odbioru aut z Chin, co widzę w komentarzach pod swoimi filmami na YouTube. Nie spodziewam się tak dobrego wyniku marki w krótkim czasie, ale nie będę zaskoczony, jeśli wzorem MG pojawi się pierwszej dwudziestce w Polsce.
Dla porządku: ceny
Jaecoo 7 w wersji Urban, przednionapędowej, kosztuje od 139 900 złotych. Wariant AWD, o nazwie Offroad, kosztuje 157 900 złotych. Wersja Offroad jest lepiej wyposażona (ma większy ekran multimediów i kilka dodatkowych opcji). Pod maską obydwu wydań tego auta znajdziemy silnik 1.6 T-GDI o mocy 147 KM.