Kradzieże aut w Polsce nie są już wielkim problemem. I to nas cieszy
Kradzieże aut w Polsce przestają być dużym problemem. IBRM Samar pochwalił się najnowszymi danymi za rok 2020, które napawają optymizmem.
Pamiętacie te czasy, kiedy każdy samochód był na celowniku, a japończyki znikały szybciej niż zdążylibyście powiedzieć "Nabuchodonozor"? To był dziwny okres. Każde nowe auto trzeba było trzymać w choć odrobinę bezpieczniejszym miejscu. Kradzieże aut były tak powszechne, że każdy wymyślał swoje własne zabezpieczenia. W 1998 roku moi rodzice kupili pachnącego wówczas nowością Forda Focusa. Na parkingu zakładano mu wielką metalową blokadę na lewarek skrzyni biegów w nadziei, że odstraszy ona potencjalnych złodziei. Strzeżony plac też podnosił wiarę w bezpieczny postój auta nocą.
Jeszcze kilka lat temu wszyscy żyliśmy kradzieżami nowych aut Mazdy. Te dematerializowały się hurtowo, co przerażało użytkowników i sprzedawców. Ceny ubezpieczenia poszybowały w górę, a importer sam zaproponował system zabezpieczenia aut, który okazał się być dość skuteczny.
Kradzieże aut w roku 2020 nie są już aż takim problemem
Według danych z CEPiK-u z powodu kradzieży wyrejestrowano 6 910 samochodów w ubiegłym roku. Tutaj jednak należy się staranne wyjaśnienie, gdyż liczba kradzieży nie musi być równa liczbie wyrejestrowań. Otóż policja prowadzi swoją własną bazę, w której auto za skradzione uznaje się zaraz po zgłoszeniu takiego zdarzenia. Dopiero gdy sprawa zostaje zamknięta, a auto jest wyrejestrowywane z takiego powodu, odpowiednia informacja ląduje w CEPiK-u. Często wyrejestrowania mogą więc pochodzić z poprzedniego roku kalendarzowego.
Wróćmy jednak do minionych dwunastu miesięcy. Te 6 910 pojazdów to o 1% mniej niż w roku 2019. Co więcej, ta liczba stanowi zaledwie 0,03% całego parku samochodów do 3,5 tony w Polsce. IBRM Samar zwraca także uwagę na stabilizację liczby kradzieży - w ciągu ostatnich lat różnice sięgały do 100 aut rocznie. Dla porównania we wspomnianych przeze mnie latach dziewięćdziesiątych było znacznie gorzej. Zdecydowanie najczarniejszy był rok 1999, kiedy to zniknęły 71 543 samochody.
Kradzieże aut w 2020 roku - prym wiedzie Mazowsze, a złodzieje kochają Toyoty
Województwo mazowieckie ma aż 40% udziału w liczbie wszystkich skradzionych samochodów. To jednak nikogo nie dziwi, gdyż Warszawa od zawsze była "na czele" takich zestawień. Drugie miejsce przypadło zaś Wielkopolsce.
Wśród marek króluje Toyota - aż 787 japońskich samochodów zniknęło w ubiegłym roku. Najczęściej jest to Yaris, Auris i RAV4. Drugie miejsce przypadło Audi z liczbą 778 samochodów. Co ciekawe marka ta ma najczęściej kradzione auto w swoim portfolio - to Audi A4. Na trzecim miejscu jest Volkswagen, zaś za podium znalazło się Renault oraz Mercedes. Mazda, niegdyś wyżej w zestawieniach, teraz jest na siódmym miejscu.
Wśród najczęściej kradzionych samochodów są też dwa dostawczaki - Renault Master i Fiat Ducato. Ich popularność wśród amatorów cudzej własności nie powinna być zaskoczeniem - łatwo jest się do nich dostać, a popyt na części pozostaje bardzo wysoki.
Złodzieje lubią też unikalne auta. Infiniti Q50, KIA Stinger i Maserati Ghibli to pojazdy, które są w grupie podwyższonego ryzyka.
Kradzieże aut w 2020 roku - rocznik 2017 wygrywa
Złodzieje naczęściej wybierali auta z rocznika 2017, przypadkowo lub celowo. Widać jednak, że na tapecie są głównie nowe samochody. Drugie miejsce przypadło modelom z 2018 roku, trzecie zaś autom z 2016 roku. Na czwartym miejscu są najmłodsze pojazdy (2019), a dalej znajdziemy już tylko starsze konstrukcje - od piątej pozycji, na której pojawił się rocznik 2015, każda następna to kolejny rocznik wstecz.
Źródło: IBRM SAMAR