Lamborghini nie potrafi znaleźć uzasadnienia dla zachowania manualnej skrzyni biegów

Ale o co chodzi? Oficjalnie? O koszty. Włoska manufaktura twierdzi, że budowanie wersji z ręczną skrzynią biegów jest zupełnie nieopłacalne.

A jednak w koncernie takie pomysły "działają" - Porsche ma 911 GT3 z ręczną skrzynią biegów, a klienci ustawiają się w kolejce po tą odmianę.

W przypadku Lamborghini pewnie byłoby podobnie. Ale dyrekcja ogłosiła, że badała taką możliwość i nic nie wymyślili - czyli nawet w limitowanych odmianach dostępne będą tylko zautomatyzowane przekładnie. Na czym polega więc problem? Otóż, po prostu nie ma w koncernie odpowiednich skrzyń biegów, które mogłyby dać radę samochodom z Sant'Agata Bolognese. A ich zaprojektowanie byłoby koszmarnie drogie. Przykładowo, jeśli Aventador zaprezentowany by został w limitowanej edycji z ręczną skrzynią, zostałby wyceniony pewnie ok. 25 tys. USD drożej niż standardowy. Seria miałaby ok. 200 sztuk, czyli Lamborghini zarobiłoby ok. 5 milionów Euro na tym. Tymczasem zbudowanie odpowiedniej skrzyni byłoby o wiele droższe.

W przypadku Huracana, zapewne byłoby prościej - zarówno Gallardo, jak i pierwsze R8 były dostępne ze skrzyniami ręcznymi, a więc i do "małego" Lamborghini przekładnia wymagałaby zapewne tylko solidnych przeróbek, wciąż jednak sporo tańszych niż budowa od zera. Tyle tylko, że "to było dawno i nieprawda" - nie jest już produkowana, więc znów wymagałoby to kompletnie nowego projektu.

Jak w takim razie udaje się to Porsche? No cóż, w Zuffenhausen wciąż się ścigają - ręczna skrzynia z 911 GT3 wywodzi się z ręcznych skrzyń używanych w samochodach wyścigowych, a więc cała inżynieria oraz narzędzia cały czas są "w ruchu" i "na miejscu". Na dodatek, ponad połowa kupców tego modelu wybiera manualną przekładnię, więc koszty rozkładają się dużo lepiej niż "limitowane" skrzynie w Lamborghini.

Może więc wśród następców pojawi się ręczna skrzynia? Być może, ale osobiście w to bardzo wątpię. Niestety.