Land Rover Defender 90 - TEST. Pojechałem nim szukać Londynu w Warszawie

Wiem, że ten samochód doskonale radzi sobie w terenie. Wiem też, że w Londynie jest chętnie wybierany przez osoby, które mieszkają w luksusowych dzielnicach, takich jak Kensington lub Mayfair. Postanowiłem więc poszukać takich miejsc - a pomógł mi w tym unikalny Land Rover Defender 90 w limitowanej wersji 75th Anniversary.

Wszyscy doskonale wiemy, że nowy Land Rover Defender 90 w terenie czuje się jak ryba w wodzie. Nawet wielka 130-ka nie bała się miejsc, w których wiele terenówek po prostu by ugrzęzło. Nawet zwykłe drogowe opony nie są przeszkodą dla tego samochodu.

Jak jednak pewnie zauważyliście, nowy Defender niezbyt często zjeżdża z asfaltu. Wiele osób wybiera ten samochód z prostego powodu - poza błotem, piachem i nierównościami, Land Rover wcale nie odstaje od wielu SUV-ów. Ta uniwersalność sprawia więc, że można z niego korzystać na co dzień. A krótki wariant 90 niebezpiecznie zbliża się wymiarami do wielu samochodów kompaktowych.

Z ulic Londynu, jednego z moich ulubionych miast, pamiętam widok wszechobecnych Defenderów 90, krzątających się po dzielnicach uchodzących za te luksusowe. Zaparkowane przez świetnymi restauracjami, apartamentami lub przez Harrodsem auta wyglądają tam wyjątkowo dobrze. I choć ich naturalny habitat zdaje się być daleko od miasta, to w wielkiej aglomeracji nie odstają od otoczenia.

Land Rover Defender 90 TEST

Z Warszawy do Londynu jest niestety spory kawałek drogi, tak więc odpuściłem sobie wyprawę przez pół Europy. Tym razem poszukiwania stolicy Wielkiej Brytanii zacząłem właśnie w największym miejscu w Polsce. I wiecie co? Wbrew pozorom mają one sporo wspólnego.

Land Rover Defender 90 - TEST. Im więcej z nim obcujesz, tym bardziej go chcesz

Brytyjczycy stworzyli auto, które swoją uniwersalnością wręcz szokuje. Aby lepiej to zrozumieć zacznę od małego porównania. Jeep Wrangler jest ciekawym autem, ale nawet w wersji Sahara czuć jego toporność. Ma to swój urok, ale potrafi zmęczyć.

Z kolei Klasa G, choć nowoczesna, na tle Land Rovera sprawia wrażenie prehistorycznego kiosku Ruchu, do którego przypadkowo wpakowano mocne silniki. Defender 90 (ale i każdy inny wariant także) bije te auta na głowę uniwersalnością i komfortem podróżowania.

Ale w tym wszystkim surowości nie brakuje. Czuć ją we wnętrzu, które łączy dobre materiały wykończeniowe z odkrytym metalem, lub z wyeksponowanymi wkrętami. To jednak tworzy klimat, który tylko zachęca do wyboru tego samochodu.

Land Rover Defender Grasmere Green Land Rover Defender Grasmere Green

A 90-ka jest zaskakująco uniwersalna w codziennej eksploatacji

Przede wszystkim ma coś, czego brakowało mi w 130-ce, czyli zwrotność. Krótki rozstaw osi sprawia, że średnica zawracania jest mała, a auto dosłownie "zawija się" pomiędzy krawężnikami wąskich ulic. O te nie trzeba się też martwić, gdyż odpowiednio duży profil opony, nawet na 22-calowych felgach, pozwala spać spokojnie.

Parkowanie i walka z garbami zwalniającymi stanowi więc tutaj samą przyjemność - jak w mało którym samochodzie. Z wysoko osadzonej kabiny miło obserwuje się miejskie życie, a przygrywające w tle brzmienia serwowane przez nagłośnienie Meridian koją zmysły.

Defender doskonale wygląda pod drogim centrum handlowym i pod budką z kebabem

To jedna z tych cech, które bardzo w nim lubię. Gdybyście zajechali pod pawilon z kebabem nowym Range Roverem, to zapewne wiele osób żartowałoby z takiego widoku. Tymczasem Defender nie robi już takiego wrażenia. Wszyscy wiedzą, że jest drogi, ale nie emanuje tym dookoła. Cichy luksus jest idealnym określeniem, które opisuje ten samochód.

Land Rover Defender 90 Grasmere Green

Doskonale pasuje do niego też silnik - 3-litrowa benzyna R6 z doładowaniem. 400 KM w krótkim nadwoziu czyni z Defendera mały pocisk, zaskakujący niejedno auto mijane na drodze.

Setka pojawia się na zegarach dokładnie w 6 sekund. Licznik zatrzyma się z kolei na wartości 210 km/h. Zdziwienie na twarzach innych kierowców, próbujących dotrzymać tutaj tempa, jest więc gwarantowane.

A jazda tym autem jest zaskakująco przyjemna. Początkowo można odnieść wrażenie, że w zakrętach brakuje stabilności znanej z wersji 110 lub 130. Owszem, krótszy rozstaw osi robi swoje, ale nie trzeba obawiać się nieprzyjemnych sytuacji.

Defender nie boi się asfaltu i jazdy autostradowej. Zakręty nie są dla niego wyzwaniem, a normalnością. A układ kierowniczy, choć wymagający włożenia siły, odwdzięcza się zaskakująco dużą precyzją. To cechy, których próżno szukać w jakichkolwiek innych samochodach tej klasy.

Land Rover Defender 90 - TEST. Podróż z pasażerami jest zaskakująco przyjemna

Oczywiście zajęcie miejsca na tylnej kanapie wymaga nieco wprawy i dokonywanie tego w szpilkach może być skomplikowane. Niemniej jeśli już usadzicie pasażerów na tylnej ławce, to zapewnicie im naprawdę wysoki komfort podróżowania.

Miejsca jest tam w bród, a wyprofilowanie kanapy pozwala na przyjęcie wygodnej pozycji. Oczywiście przy krótkim nadwoziu nie uświadczycie zbyt dużo bagażnika, ale jest to coś, co wybiera się z pełną świadomością. Przy podróżach w dwie osoby wystarczy złożyć oparcie, aby cieszyć się niemal nielimitowaną przestrzenią ładunkową.

On niczego nie udaje - w mieście i w terenie

Land Rover uczynił coś, czego nie udało się zrobić wielu innym producentom. Defender doskonale czuje się w wielkim mieście. Dobrze w nim wygląda i wcale nie męczy. Możecie spokojnie jeździć tym autem do pracy, na zakupy, do teatru i na kolację w modnej knajpie.

Możecie też jednak zjechać w teren poza gęstą siatką ulic wielkiego miasta i babrać się w błocie lub piachu. System Terrain Response świetnie zarządza pracą napędu na cztery koła, a pneumatyczne zawieszenie w najwyższym ustawieniu gwarantuje ogromny prześwit.

Brodzenie w wodzie też nie jest problemem. W zasadzie nic tutaj nie jest problemem, a jedyne ograniczenie stanowi tutaj rozsądek kierowcy i ogumienie, które jednak w pewnym momencie powie "dość". Jeśli chcecie zapuszczać się w głęboki offroad, to solidne AT-ki są obowiązkowym wyposażeniem.

Land Rover Defender 90 P400 TEST

Defender kosztuje krocie, ale gdybym miał takie pieniądze, to bym go kupił

Land Rover szaleje z cenami, ale wcale mnie to nie dziwi. Patrząc na zainteresowanie tym autem myślę, że na sprzedaż narzekać nie mogą.

615 480 złotych - tyle kosztuje ten samochód w limitowanej wersji 75th Anniversary Edition. Takiego Defendera wyróżnia lakier Grasmere Green i niemal kompletne wyposażenie, włącznie ze skórzaną tapicerką, topowymi multimediami i szeregiem udogodnień z zakresu komfortu podróżowania.

Są to więc ogromne pieniądze, ale zdecydowanie warte wydania. Poza tym utrata wartości w przypadku tego modelu jest zaskakująco niska. Jest to więc też dość dobra inwestycja - wizerunkowa i finansowa.