Luftgekuhlt Wrocław 2024. Kalifornia i Berlin w Polsce. To się nazywa genialne wydarzenie

Ideą amerykańskiej imprezy Luftgekuhlt jest celebracja starych Porsche, z silniami chłodzonymi powietrzem. Polska edycja tej imprezy okazała się fantastycznym wydarzeniem na światowym poziomie. Zwłaszcza jeśli chodzi o klimat.

Idea Luftgekuhlt zrodziła się z inicjatywy kierowcy wyścigowego i dwukrotnego zwycięzcy Le Mans Patrick Longa, w słonecznej Kalifornii. Łączy miłośników klasycznych "wiatraków" w niesamowitej luźnej atmosferze pikniku. Od pewnego czasu impreza jest organizowana "objazdowo" również w Europie. W 2024 przewidziano dwie edycje. Kopenhaską i wrocławską. W tej ostatniej miałem okazję uczestniczyć i powiem Wam, że wyszło genialnie.

Luftgekuhlt to miejsce, ludzie i samochody. Kolejność dowolna

Na lokalizację polskiej edycji wybrano wrocławski Dworzec Świebodzki. Na terenie zrewitalizowanej stacji z 1843 roku w tym momencie działa hala gastronomiczno-rozrywkowa. Ale to tylko dodatek. Pieczołowicie odrestaurowana wiata peronowa oraz same perony stały się wybiegiem dla wyjątkowych aut. Poza tym na terenie znalazło się miejsce dla zgłoszonych przez właścicieli samochodów. Wraz z Porsche Parade, która miała na Świebodzkim przystanek w trakcie imprezy, można było obejrzeć blisko 200 samochodów kultowej marki z Zuffenhausen.

Luźno rozstawione na peronach i przy dworcowych zabudowaniach (m.in. pod wiatą Baru "u Rycha") samochody dawały możliwość dokładnego obejrzenia każdego detalu. A było co oglądać.

Trudno tu wymieniać wszystkie perełki, ale rządek 356-ek pierwszych serii robił fantastyczne wrażenie, tak samo jak wielokolorowy tłum wczesnych 911-ek, czy błękitna Carrera RS 2.7 (jedna z dwóch czy trzech na imprezie). Pod wspomnianą wiatą kusiło Porsche 904, a na tle jednej ze ścian jakby nieśmiało przycupnął nie mniej słynny RUF CTR. Swoje stoisko miała też katowicka La Squadra, wystawiając dwa restomody Singera.

Jak zwykle pojawiła się też ekipa Rennmeister i ich pomarańczowe "prosiaki". Wisienkami na torcie były egzemplarze z Muzeum Porsche, w tym dakarowe 911 SC, ekstremalne wyczynowe Porsche 935, 908/30 Spyder, czy 917/10. No i dwa egzemplarze prawdziwego "bohatera plakatów" - 959. Jeden w pięknej perłowej bieli, drugi czarny. Za to z serii S, której wyprodukowano 29 sztuk. Choć nie wiem, czy dla mnie autem imprezy nie było Porsche 356 Speedster w stanie mocno spatynowanym, ale "w pełni sprawnym". Jakby po prostu ktoś jeździł nim bez większych renowacji od lat 50-ych.

Trudno jednak wymieniać wszystkie cudne auta, które były na imprezie. Ważniejsze jest jednak to, jaki tam klimat panował.

Luz, chill i Porsche

Właściciele, miłośnicy, tunerzy (m.in. Carbone z Łodzi, czy Piotr Bem), fotografowie - wszyscy na raz łapali czerwcowy luz w piątkowy wieczór i sobotę. Bez napinki, bez samochodów za sznurkami i ciasnego zwiedzania jak w muzeum. Rozlokowane różne aktywności (pokaz na żywo malowania nadwozia), bary, leżaki sprzyjały temu żeby czerpać po prostu radość z obcowania z wyjątkowymi samochodami, w wyjątkowym miejscu. Zabytkowy dworzec dodatkowo podnosił walory estetyczne i idealnie wpasował się w klimat miejsca.

Dzięki temu Luftgekuhlt Wrocław okazał się, w mojej opinii, jedną z najlepszych imprez tego roku. A w każdym razie jedną z najfajniejszych. Oby takich więcej. O ile Amerykanie raczej nie zawitają do nas podobnie, to sądzę że jesteśmy w stanie zrobić podobnej klasy wydarzenie, z podobnym klimatem.

Samochody też mamy. Z całej grupy wspaniałych, chłodzonych powietrzem klasyków, blisko połowa była z naszego kraju. I to naprawdę rzadkich i niespotykanych aut.