Mamy problem z CO2. Nowe normy uderzają w producentów dostawczaków. Ceny pójdą w górę

Producenci samochodów użytkowych nie mają powodów do radości. Także oni muszą dopasować się do nowych norm emisji CO2. Te dla dostawczaków są znacznie wyższe, niemniej wciąż bardzo trudne do zrealizowania. To oznacza kary, a kary przełożą się na wyższe ceny pojazdów.

  • Od 2025 roku norma emisji CO2 dla samochodów użytkowych, popularnych lekkich dostawczaków, to 154 g/km
  • Obecna norma to 185 g/km
  • Redukcja o 17% wbrew pozorom jest bardzo trudna - zwłaszcza w obliczu słabej sprzedaży elektrycznych samochodów użytkowych

Czy w powietrzu wisi kryzys? Nie jest to wykluczone. Producenci samochodów osobowych coraz głośniej mówią, że nowe normy emisji CO2 będą bardzo dotkliwe dla wszystkich. Klienci zapłacą znacznie więcej, produkcja potencjalnie spadnie, a to może oznaczać zwolnienia i problemy finansowe.

Podobna sytuacja jest też w segmencie samochodów użytkowych. Popularne "dostawczaki" również muszą zmierzyć się z nowymi normami. Tu średnia emisja CO2 musi wynosić maksymalnie 154 g/km, czyli o 17% mniej od obecnych 185 g/km. Producenci już teraz rozkładają ręce i mówią wprost: to się nie uda i czekają nas kary.

Niższa emisja CO2 jest nie do spełnienia. Sprzedaż elektrycznych dostawczaków jest po prostu zbyt słaba

“Nie mam pojęcia jak spełnić te wymagania” - powiedział Heinz-Juergen Low, szef działu Renault zajmującego się produkcją samochodów użytkowych, w wypowiedzi dla Automotive News Europe. Według wyliczeń francuskiej marki, udział elektrycznych samochodów dostawczych w sprzedaży tej marki musiałaby sięgnąć 18%. To liczby nieosiągalne przy obecnym rynku, gdzie ceny samochodów na prąd są wysokie, a ich wydajność dużo niższa, niż spalinowych odpowiedników.

CO2 emisja samochody użytkowe

Stellantis twierdzi, że musiałby zwiększyć udział elektryków do 20%, aby zmieścić się w nowej normie. Dla porównania: od stycznia do września tego roku, elektryczne wersje dostawczaków zgarnęły zaledwie 6% udziału w rynku. Droga do wyników spełniających oczekiwania regulatorów jest więc bardzo długa.

Jednocześnie według ACEA, stowarzyszenia zrzeszającego największych producentów, sprzedaż elektrycznych dostawczaków spadła w pierwszym półroczu 2024 roku o 3,7%, a diesle poszły w górę o... 16%. Jest to efekt wspomnianych już wcześniej wysokich cen, niepewności na rynku i niskiej konkurencyjności ze strony elektrycznych pojazdów użytkowych.

Te świetnie sprawdzają się w transporcie ostatniej mili i w miastach, niemniej nie na tym stoi cała branża. Długie dystanse wciąż są problematyczne, a ładowność pozostaje na niższym poziomie niż w dieslach.

Wysoka emisja CO2 oznacza kary, które zapłacą klienci

Tym samym można spodziewać się jeszcze wyższych cen samochodów użytkowych. A to oczywiście oznacza wyższe koszty transportu, co przełoży się bezpośrednio na ceny transportowanych rzeczy. Do tego worka można wrzucić absolutnie wszystko. Jakby więc nie patrzeć nowe regulacje uderzą w kieszeń każdego, nawet jeśli z motoryzacją nie ma nic wspólnego.