Mercedes Klasy E Coupe - W stronę ideału
Zapewne doskonale znacie to wspaniałe uczucie kiedy przedmiot, wobec którego pokładacie ogromne nadzieje spełnia Wasze oczekiwania z nawiązką. Otrzymujecie nie tylko to, czego chcieliście, ale jeszcze tę “odrobinę więcej”, dającą ogromną satysfakcję i przyjemność. Taki właśnie jest nowy Mercedes Klasy E Coupe - samochód, który śmiało można nazwać wzorem dla konkurencji.
Skąd te pochwały? Zacząć musimy od prześwietlenia słowa kompromis. Od lat towarzyszy ono niezmiennie wszystkim producentom. Trzeba pogodzić koszty, technologię i stylistykę - wszystko to musi razem współgrać i tworzyć jedną spójną całość. W teorii wszystko zdaje się być niezwykle proste, dopóki do tego równania nie dodamy wymagającego klienta - a taki najczęściej puka do drzwi marek premium, wśród których to Mercedes ostatnimi czasy gra pierwsze skrzypce. Osoby, które poszukują samochodów z najwyższej półki mają wyśrubowane wymagania - oczekują mieszanki, która wbrew pozorom nie jest łatwa do stworzenia. Ich samochody muszą być eleganckie i atrakcyjne stylistycznie. Prowadzenie ma łączyć najwyższy komfort ze sportowymi możliwościami. O wyposażeniu nie trzeba nawet wspominać - na pokładzie nie może zabraknąć wszelkich nowinek umilających i ułatwiających prowadzenie.
Kilka lat temu Mercedes postanowił zrobić porządny “reset” swojej linii aut luksusowo-sportowych. Rolę średniego coupe przez dłuższy czas pełnił model CLK, który w wizualnej formie nawiązywał do większej Klasy E, lecz technicznie bazował w dużej mierze na mniejszym C. Koncepcja może i nie była głupia, aczkolwiek nie do końca spełniała oczekiwania klientów. Już poprzedni model, noszący miano "E Coupe" był zdecydowanie bliższy wizualnie wersji czterodrzwiowej, aczkolwiek wciąż korzystał z podzespołów swojego tańszego brata. Z tego powodu wraz z nową linią produktów postanowiono zdefiniować ten temat od nowa. Początkowo “małe” C oraz największe “S” otrzymało swoje dwudrzwiowe odmiany, uzupełnione następnie wersjami convertible, czyli pięknymi kabrioletami z miękkim dachem. Teraz przyszedł czas na chyba najbardziej wyczekiwany model, czyli Klasę E Coupe.
Tym razem model ten w stu procentach korzysta z podzespołów swojego imiennika. Widać to zwłaszcza w wymiarach - E Coupe ma 4826 mm długości, 1860 mm szerokości i 1430 mm wysokości. Wyraźnie zwiększył się również rozstaw kół (o 67 mm z przodu i 68 mm z tyłu), co odbiło się pozytywnie na przestrzeni w kabinie pasażerskiej - zarówno przednie fotele jak i tylne siedziska zostały nieco odsunięte od siebie. Mercedes chwali się również dużą ilością miejsca na nogi osób podróżujących z tyłu. Bez chwili zawahania mogę przyznać, że faktycznie udało im się wygospodarować masę przestrzeni, umożliwiając komfortowe podróżowanie przy komplecie pasażerów. Przy ustawieniu foteli pod kierowcę o wzroście wynoszącym około 185 cm, mogłem wygodnie usadowić się na tylnej kanapie, bez notorycznego obijania kolan o oparcia. Jedynym mankamentem jest brak miejsca nad głową, aczkolwiek taka jest cena opadającej linii dachu.
Jacht
Unifikacja designu jest już codziennością - wszyscy chyba przywyknęliśmy do tego, że większość aut zdaje się być po prostu oferowana w kilku rozmiarach. Nie inaczej jest w Mercedesie, choć akurat Klasa E (zwłaszcza w wydaniu Coupe) zyskała znacznie więcej unikalnych wyróżników, odróżniających ją od mniejszego i większego brata. Pierwszą rzeczą, która rzuca się tutaj w oczy są fantastyczne proporcje - krótki zwis z przodu, długa maska z charakterystycznymi podłużnymi żebrami oraz maksymalnie rozciągnięty fragment pomiędzy przednim kołem a krawędzią drzwi budują masywność oraz muskulaturę. Następnie pojawia się płynnie poprowadzona linia dachu, płynnie opadająca w tylnej części, gdzie łączy się z idealnie dopasowaną klapą bagażnika z dyskretnie zaakcentowanym wybrzuszeniem. To wszystko uzupełniono światłami z miękkimi zaokrągleniami na krawędziach z przodu, oraz podłużnymi tylnymi lampami z unikalną strukturą “kruszonego diamentu” dającą ciekawe efekty świetlne. Nie ma tutaj nawet grama przesady czy przesłodzenia - czegoś, co mogłoby zepsuć całą kompozycję.
Testowane egzemplarze doposażono w pakiet AMG, uzupełniający linię nadwozia o sportowe zderzaki oraz 20-calowe “szprychowe” felgi, nadające nadwoziu nieco więcej sportowego charakteru.
Wnętrze w dużej mierze przeniesiono ze standardowej Klasy E. Projektanci nie zapomnieli jednak o dodaniu unikalnych wyróżników, które podkreślają unikalność wersji Coupe. Okrągłe wloty powietrza zyskały nowy, “turbinowy” wzór. Uzupełniono także gamę dostępnych tapicerek, tworząc naprawdę ciekawe i niebanalne zestawy. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż wśród inspiracji były luksusowe jachty - połączenie niebieskiej i beżowej skóry z jasnym surowym drewnem (które zastępuje przeciętnie wyglądający plastik “Piano Black”, dostępny standardowo w innych zestawach) doskonale komponuje się z charakterem tego samochodu. Brawa należą się także za odwagę - w czasach wszechobecnych cięć i ograniczeń dostępnych opcji kolorystycznych tego typu nieoczywiste zestawy są na wagę złota. Pomyślcie sobie, że jeszcze w latach dziewięćdziesiątych i na początku dwutysięcznych zielona czy właśnie błękitna skóra była na porządku dziennym we wszystkich Mercedesach. Chapeau bas!
Z duszą
Testowane przez nas do tej pory Klasy E wyposażone były w nową jednostkę o oznaczeniu 220d. Do wersji Coupe jednak najbardziej pasują wersje benzynowe, dlatego też zdecydowaliśmy się sprawdzić odmiany E400 i E300. Pierwsza z nich korzysta z 3-litrowego V6 generującego 333 KM. Motor ten to idealny wybór dla osób, które cenią sobie klasyczny charakter dużych silników zasilanych paliwem z zielonych pistoletów. Dzięki obecności dwóch turbin sto procent mocy i momentu obrotowego dostępne jest mniej więcej od 1500 obrotów na minutę. Reakcja na gaz jest natychmiastowa, zaś nowa, 9-stopniowa przekładnia automatycznie niezwykle gładko i bez zawahania przeskakuje pomiędzy kolejnymi przełożeniami.
Wersja E300 to dwulitrowa, czterocylindrowa jednostka produkująca 245 KM. Wersja ta nienajgorzej radzi sobie z rozpędzaniem E-klasy, choć posiada dwie duże wady - jest nią dźwięk oraz brak momentu w górnym zakresie obrotów. O ile V6 serwuje kierowcy przyjemną ścieżkę dźwiękową w postaci chrapliwego bulgotu okraszonego lekkimi strzałami z wydechu w trybie Sport+, o tyle R4 wspomagane jest sztucznym brzmieniem z głośników. Wersje z silnikami V6 standardowo łączone są z napędem na cztery koła. Słabsze warianty posiadają “czterołapa” w opcji. W Klasie E Coupe dostępne będą 3 rodzaje zawieszenia - bazowe Direct Control, aktywne Dynamic Body Control oraz pneumatyczne Air Body Control.
Wersją E400 z “pneumatuyką” udaliśmy się na wyjątkowo kręty odcinek położony na północny wschód od Barcelony. Nawet w trybie Comfort samochód pozostaje wyjątkowo stabilny, nie zaskakując przechyłami nadwozia. Wszelkie nierówności są gładko pochłaniane i nie docierają do wnętrza w postaci nieprzyjemnych wibracji. Przełączenie w tryb Sport lub Sport+ wyraźnie usztywnia całą konstrukcję, dodatkowo osłabiając siłę wspomagania układu kierowniczego. Ten ostatni został także nieco przeprojektowany względem wersji sedan czy kombi - skrócono przełożenie główne przekładni, dzięki czemu nawet minimalny ruch kierownicą przenoszony jest od razu na koła. Choć nie jest to najbardziej komunikatywna konstrukcja na świecie, to jednak tworzy bardzo przyjemną więź kierowcy z samochodem. Po zaledwie kilkunastu kilometrach można wyczuć pracę oraz zachowanie auta. Nie oznacza to jednak, że auto nabiera nieprzyjemnie brutalnego charakteru - nic z tych rzeczy. Co ciekawe dość duża masa Klasy E Coupe nie jest specjalnie wyczuwalna w zakrętach - podsterowność czy nadsterowność nawet w szybko pokonywanych łukach pojawia się w wybitnie skrajnych sytuacjach (także w wersji tylnonapędowej). Bardzo czułe lecz jednocześnie gładko pracujące ESP momentalnie wychwytuje uślizg osi, pozwalając na bezproblemowe utrzymanie samochodu na wybranym torze jazdy.
Technokrata
Grzechem byłoby nie wspomnieć o bogatym wyposażeniu nowej Klasy E Coupe. W modelu tym znajdziemy najnowsze rozwiązania wspierające kierowcę. Testowany już przez nas Distance Pilot Distronic wraz ze Steering Pilotem przejmują w zasadzie prowadzenie od kierowcy. Co ciekawe system ten w trybie pół-autonomicznym pozwala na swobodną zmianę pasów. We wnętrzu zaś znalazły się dwa 12,3-calowe wyświetlacze połączone w jedną całość. Odpowiadają one za wyświetlanie danych z zegarów, komputera pokładowego oraz systemu Command. Niestety, ten element jest niezmiennie najsłabszym ogniwem wszystkich nowych Mercedesów. Jego obsługa nie należy do najbardziej intuicyjnych (choć nowa generacja została pod tym kątem znacznie bardziej dopracowana), zaś lekkie przywieszenia podczas przełączania pomiędzy kolejnymi opcjami są na porządku dziennym. Konkurencji w tej dziedzinie są jednak nieco lepsi - miejmy nadzieję, że i Mercedes nadrobi zaległości na tym polu. Fani mobilnego dostępu do telefonu nie będą zawiedzeni - Remote Control pozwala nie tylko na ustawienie klimatyzacji czy ogrzewania wnętrza, ale również umożliwia zdalne zaparkowanie auta.
Mercedes doskonały?
Bez dwóch zdań. Producent ze Stuttgartu doskonale zebrał wszystkie najlepsze cechy nowych modeli, umieszczając je w jednym, doskonale zaprojektowanym nadwoziu. Postawiono tutaj na najwyższy komfort, który nawet w sportowym ustawieniu nie jest jakkolwiek niwelowany. To doskonały cruiser, który sprawdzi się zarówno w codziennej miejskiej eksploatacji jak i podczas długich podróży. Mogę Wam zapewnić, że po każdej z nich wysiądziecie zrelaksowani i wypoczęci - niczym ze starych dobrych Mercedesów. Warto również wspomnieć, iż dni wersji E400 są już w zasadzie policzone - niebawem zastąpi ją nowa jednostka R6, która również jest swego rodzaju powrotem do przeszłości.
Nowa Klasa E Coupe dostępna jest już w Polsce. Ceny startują z poziomu 203 400 zł za wersję E200 ze 184-konnym silnikiem benzynowym. Najtańsze V6, czyli E400 wyceniono na 316 000 zł. Póki co jedynym dieslem dostępnym w ofercie jest odmiana E220d (209 400 zł). Niebawem dołączy do niej wysokoprężna V6-ka o oznaczeniu 350d, lecz ceny tej wersji nie są jeszcze znane.