Na święta... i nie tylko

W święta warto przypomnieć sobie o tym, co w życiu naprawdę istotne. Fajnie, gdy ktoś bezinteresownie przytrzyma nam drzwi, a kupa złomu zwana samochodem na jakiś czas zejdzie na ostatni plan...

Mamy drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia - piękny okres zadumy, radości i pękania z przejedzenia, w którym zaglądamy do komputerów, by spojrzeć na wodospad. Albo na gimnazjalistów podpalających pierdy. Pozostając zatem w nurcie rodzinnego "trelemorele" przerwanego relaksem kory mózgowej, pozwólcie, że na moment zamienię się w oranżadę, wchodząc w pointę kolejnego video-żartu skręconego przez "jutuberów"...

A więc wigilijny wieczór za nami. Jeśli spędziliście go w gronie prawdziwych Polaków, to na stole prócz biało-czerwonego barszczu "borygo" z pewnością nie zabrakło tradycyjnych potraw, takich jak kapusta z dwumasy i japoniec faszerowany korozją. W ten jedyny, wyjątkowy wieczór mieszkańcy Płońska i Gubina mogli usłyszeć handlarzy używanych aut przemawiających ludzkim głosem, a gdy tylko wzeszła pierwsza gwiazdka na niebie zlanym październikowym deszczem, paru innym osobom było dane zobaczyć trzech wędrowców przemierzających place budowy niedokończonej autostrady A1. Tajemnicze sylwetki mogły przypominać jeźdźców dosiadających wielbłądów, ale zaręczam, że to po prostu 3 Smarty Forfour odwożone z powrotem do fabryki...

W tym roku Święta Bożego Narodzenia są dla nas nieco łaskawsze niż zwykle, a to z powodu dość taniej benzyny. Cóż - chyba wszyscy wolelibyśmy płacić więcej i nie obserwować prymitywów z rakietami, strzelających do cywilnych samolotów. Niestety na pewne sytuacje nie mamy wpływu. Tak czy owak: w czas miłosierdzia i ogólnego rozkwitu tego, co pozytywne, nie warto myśleć o rzeczach złych. Lepiej skupić się na miłych sytuacjach, które mogą nas spotkać.

Zdarza się na przykład, że jakaś businesswoman w seksownych kozakach za darmo przytrzymuje nam sklepowe drzwi. Albo zza kółka firmowego Focusa puszcza nas przodem na przejściu dla pieszych. Serio. Mnie ostatnio coś podobnego spotkało. Dzieją się też inne dziwne, pozornie niemożliwe rzeczy. Kierowca czarnego BMW z miną małego niedźwiadka miłosiernie owija kij baseballowy skarpetą, by klientom było nieco lżej, a grubawy facet w saloniku prasowym chce cztery dychy za suchy badyl z napisem "Merry Christmas". Tak. Czuję, jak dobro wprost pulsuje ze wszystkich stron, spływając bezpośrednio na nasze rachunki bankowe.

W tym właśnie duchu, życzę Wam wszystkim, aby było Wam w cudownym, świątecznym czasie odrobinkę lżej. Lżej na sercu z waszymi samochodami. Abyście doświadczyli samych przyjemnych chwil związanych z tym, co ma cztery koła. Przestali dostrzegać ciemne plamy w garażu (nie - nie znikną same, trzeba to będzie zrobić), przestali martwić się buczącym tłumikiem (nie - nie przejdzie sam, trzeba to będzie zrobić) i aby jeszcze check engine włączał się Wam troszkę rzadziej (tego nie róbcie).

Ponad wszystko jednak, życzę Wam, by samochody przestały nadmiernie zaprzątać wasze myśli. W końcu to tylko rzeczy - cholerne kupy złomu, gumy i plastiku, które może i przybierają różne niezwykle atrakcyjne kształty, ale najważniejszy w ich istnieniu jest fakt, iż pozwalają nam piękniej przeżywać niektóre momenty życia. Nie zapominajmy, że to te momenty same w sobie są najważniejsze. Wszystkiego dobrego! Na święta... i nie tylko.