No to się ucieszyliśmy. Nissan Z będzie, ale nie trafi do Europy
A miało być tak pięknie. Nissan Z Proto, pokazany w nocy, może okazać się wspaniałym samochodem. Ale w Europie go nie dostaniemy z oficjalnych źródeł.
No cóż. Wygląda na to, że kubeł zimnej wody wylano na nasze głowy bardzo szybko. Nissan Z nie trafi do Europy. Tuningować bo będą Japończycy, jeździć nimi Amerykanie, a nam pozostanie co najwyżej prywatny import.
Co ciekawe, europejskie "Nie" dotyczy również Wielkiej Brytanii. To jednak wciąż pokłosie sensowności sprzedaży samochodów w krajach z tak wyśrubowanymi normami. Tabelki excelowe będą się znacznie mniej zgadzały, przy kosztach wprowadzenia samochodu do Europy. Jakimś cudem Ford potrafi trzymać u nas Mustanga. Nissan Z Proto byłby świetnym uzupełnieniem europejskiej gamy samochodów osobowych. Ciekawe, czy ta sama decyzja zapadnie w przypadku nowego GT-R?
Zaprezentowany dziś Nissan Z Proto nawiązuje stylistycznie do modeli 240Z, 280Z i 300ZX. Wymiarami jest niemal identyczny, jak dostępny do niedawna Nissan 370Z. Prawdopodobnie ta udana konstrukcja posłużyła również jako baza dla prototypowego Fairlady Z. Bo tak nazywają go Japończycy.
Napęd oczywiście idzie na tylną oś i przenoszony jest przez sześciobiegową skrzynię manualną. To cieszy dodatkowo. Za osiągi odpowiada podwójnie doładowana jednostka V6. Prawdopodobnie to silnik VR30DDTT z Infiniti, o mocy około 400 KM.
Przy dobrze skalkulowanej cenie, Nissan Z byłby naprawdę groźną propozycją w segmencie. Bo wierzę, że Japończycy dopracowali ten model. Ale o tym przekonają się tylko Ci, którzy postanowią sprowadzić go z USA.