Nowa metoda na szpiegostwo gospodarcze, czyli deepfake. "Szef Ferrari chciał okraść Ferrari"
Dożyliśmy czasów, w których szpiegostwo gospodarcze weszło na nowy, bardzo niebezpieczny poziom. Ferrari obroniło się przed przekazaniem poufnych informacji własnemu "szefowi". Problem w tym, że Benedetto Vigna nie miał z tym oczywiście nic wspólnego.
Określenie "deepfake" jest już znane w zasadzie każdemu. Wszyscy śmialiśmy się z przerabianych filmów, gdzie na przykład Donald Trump śpiewa piosenki Spice Girls, a Joe Biden tańczy w gabinecie owalnym. Problem w tym, że jest to też potężna broń dla złodziei, która wynosi szpiegostwo gospodarcze na nowy poziom. I gdyby nie czujność pracownika, to Ferrari mogłoby przekazać tajne informacje niewłaściwym ludziom.
Szpiegostwo gospodarcze było, jest i będzie. Tylko teraz trzeba być szczególnie czujnym
Sytuacja, która spotkała Ferrari, jest wręcz zaskakująca. Jeden z kluczowych pracowników otrzymał z nieznanego numeru wiadomości przesłane "teoretycznie" przez Benedetto Vignę, szefa marki. Treść była tutaj niespodzianką: "przygotuj się do podpisania NDA przesłanego przez naszego prawnika, giełda w Mediolanie i odpowiednie instytucje są już poinformowane o naszych nowych planach". Ciekawe, nieprawdaż?
Inny numer telefonu i zmienione zdjęcie na WhatsAppie wzbudziło niepokój. Mimo wszystko wiadomości mogły mieć sens. Dopiero "rozmowa telefoniczna" włączyła czerwoną lampkę. Przez telefon Benedetto Vigna brzmiał jak Benedetto Vigna, aczkolwiek oczywiście nim nie był. Złodzieje wykorzystali oprogramowanie do odtwarzania głosu danej osoby, aby podszyć się pod szefa Ferrari.
Według pracownika marki delikatne metaliczne brzmienie głosu nie do końca mu pasowało. Sposobem na wyjaśnienie sytuacji było zaś pytanie o książkę, którą Vigna polecił danemu pracownikowi kilka dni wcześniej. Oczywiście złodzieje nie znali odpowiedzi, więc szybko zakończyli rozmowę.
To jednak pokazuje, że przestępcy wiedzieli do kogo dzwonić i chcieli pozyskać bardzo konkretne informacje
Kto za tym stał? Trudno powiedzieć. Na pewno nie jest to konkurencja tej marki, więc w grę wchodzą różne opcje - od sabotażystów, po pracowników firm z różnych odległych krajów, chociażby z Chin. Policja wskazuje jednak na pierwszą opcję, gdyż potencjalnie takie informacje mogłyby wpłynąć na cenę akcji Ferrari na giełdzie.
Pewne jest więc to, że wszystkie marki teraz uzbrajają się w najnowsze systemy zabezpieczające, a pracowników szkolą z rozpoznawania ataków typu deepfake. AI może być naszym przyjacielem, ale jak widać bardzo łatwo jest je zamienić w skuteczną broń.