Audi S8 - na najwyższym szczeblu

Przenieśmy się na chwilę do świata, który dla większości z nas na co dzień jest niedostępny. Kraina biznesu, elegancji, przepychu i wielkich pieniędzy – ale niekoniecznie taka, która najbardziej przyciąga cudze spojrzenia. Sfera nie aspirująca do nadmiernej wystawności, jednakże wciąż wymagająca najwyższego z możliwych poziomu jakości posiadanych przedmiotów. Wydaje się, że Audi S8 to idealna propozycja właśnie dla takich osób – oczekujących od samochodu jak najwięcej.

Muszę przyznać, że i moje wymagania (a może trafniejszym określeniem byłaby tu po prostu ciekawość) wobec tego auta były naprawdę duże – wszak do S8 przesiadłem się niemal wprost po przejażdżce dwoma najmocniejszymi modelami Audi spod znaku RS. Sportowa limuzyna jednak już na pierwszy rzut oka zdradza inny charakter. Zamiast oczobijącego koloru nadwozia mamy tu znikającą w tłumie szarość, a naprawdę wprawnego oka potrzeba, by odróżnić wersję oznaczoną literką S od zwykłego A8. Tylko kierowca nie musi się dwa razy upewniać z czym ma do czynienia – różnice klarowne stają się po wciśnięciu pedału gazu, ale o tym za chwilę.

audi_s8-20

 

Zatrzymajmy jeszcze na chwilę wzrok na sylwetce Audi, bo prawdopodobnie nie zdarzy się nam to zbyt często. Nie chcę tu sugerować, że mamy do czynienia z jakąś egzotyką, bo nowych A8 trochę jeździ po naszych drogach – po prostu to auto dobrze się kamufluje. Oczywiście, trudno sprawić, by ponad pięciometrowa limuzyna stała się niezauważalna, ale A8 zaprojektowano tak, by nie rzucało się w oczy. Tak naprawdę uwagę przyciąga tylko gigantyczny grill typu singleframe i potrzeba chwili, by dostrzec kilka smaczków stylistycznych, a przede wszystkim detale, które wyróżniają najmocniejszą wersję auta. Mowa tu o dokładkach na progach i zderzakach, dyfuzorze z poczwórnym wydechem oraz dodatkowej dawce chromu na niektórych elementach. S8 zdecydowanie nie afiszuje się ze swoimi możliwościami, a i wielu powie, że to stylistyka zbyt zachowawcza, przy okazji przywołując mniej konserwatywny design najważniejszych konkurentów od Mercedesa i BMW. Trudno się z tym nie zgodzić, ale właśnie takie jest Audi – chłód i powaga w tej klasie to także niewątpliwa zaleta.

audi_s8-9

W końcu najważniejsze pozostaje to, co dzieje się w środku. A tu naprawdę jesteśmy traktowani specjalnie. Owszem, sam kokpit nie odbiega za bardzo od tego co kojarzyć możemy z innych modeli Audi: jest wysuwający się wyświetlacz i pas aluminium przez całą szerokość deski rozdzielczej. Pokaźnej wielkości środkowy tunel to miejsce, gdzie nieco niżej niż zwykle umieszczono większość przełączników, stylizowany lewarek zmiany biegów, kilka schowków i spory podłokietnik. Tak naprawdę o tym, że siedzimy w S8 przypomina nam tylko wykończenie z włókna węglowego oraz wyjątkowo ściśle opatulający nas fotel. W tym ostatnim przypadku mamy do czynienia z fantastycznym kompromisem pomiędzy nieodbiegającym od charakteru wnętrza komfortem, a świetnym trzymaniem bocznym przy szybszej jeździe. Do tego rzecz jasna szeroka elektryczna regulacja i relaksujący masaż – to auto naprawdę nie zdradza swoich możliwości przy pierwszym kontakcie. Charakteru prawdziwej luksusowej limuzyny jeszcze mocniej doświadczamy z tyłu, gdzie do dyspozycji mamy dwa miejsca niemal żywcem wyjęte z gabinetu prezesa. Oba możemy zmienić niemal w szezlong i ustawić się w pozycji półleżącej, do tego oczywiście zarządzanie swoją strefą klimatyzacji, przyciski pozwalające ustawić także fotel pasażera z przodu oraz po raz kolejny funkcja masażu. To jeszcze może nie poziom Rolls-Royce'a, także pod względem użytych materiałów, ale zwykłemu śmiertelnikowi niczego tu nie będzie brakowało. Zwłaszcza, że lista opcji jest niemal tak długa jak instrukcja obsługi.

audi_s8-17

No dobrze, tylko czy na pewno Audi S8 to samochód, w którym chcemy tylko jeździć z tyłu? Krótka przejażdżka z perspektywy drugiego rzędu siedzeń utwierdziła mnie w przekonaniu, że wprawdzie ze skórzanego fotela naprawdę nie chce się wysiadać, ale to szofer bawi się tu o wiele lepiej. Trzeba uważać, bo siedzący z tyłu prezes może nabawić się choroby lokomocyjnej. Do dyspozycji mamy wszak całe 520 KM – tylko o 40 mniej niż w szalonych RS6 i RS7, a S8 jest od nich cięższe jedynie o kilkadziesiąt kilogramów. Nie bez powodu jednak najszybsza limuzyna Audi oznaczona jest tylko literą S – to samochód o innym charakterze niż o wiele bardziej bezkompromisowi bracia. To nie jest wyścigówka nieustannie prowokująca do wciśnięcia gazu, podjęcia ryzyka czy też bardziej efektownego wejścia w zakręt. Także podczas jazdy auto przypomina nam, że przede wszystkim jest komfortową limuzyną. Każdego drogowego zawadiakę pierwszy zawód spotka już gdy naciśnie mocno pedał gazu na postoju, by posłuchać silnika – ogranicznik obrotów hamuje jednak wszelkie tego typu zapędy, a o żadnych strzałach z wydechu nie ma mowy, tak wielka moc uchodzi niemal bezdźwięcznie. Również podczas jazdy, ale tu zamiast efektowności mamy efektywność. Start z miejsca z użyciem pełnych możliwości auta robi ogromne wrażenie – S8 przyspiesza jak superszybki pociąg, wgniata nas jeszcze głębiej w sportowe fotele i pruje bez zastanowienia popychane jakby przez jakąś niewidzialną siłę. Już po czterech sekundach osiągamy pierwszą setkę. Rozmiary auta jeszcze bardziej potęgują odczucia, wydaje się, że takiej masy nic nie będzie w stanie powstrzymać, dopóki... nie wciśniemy pedału hamulca. Ceramiczne tarcze zatrzymują samochód w tempie równie szybkim jak tym towarzyszącym przyspieszaniu.

audi_s8-8

S8 to genialne narzędzie do błyskawicznego pożerania setek kilometrów autostrad, ale to też auto, które dobrze radzi sobie z innymi wyzwaniami. Na ponad dwutonowym monstrum zakręty nie robią większego wrażenia. Może i do szeroko pojętej lekkości i zwinności trochę tu brakuje, ale jak na takich rozmiarów limuzynę jest naprawdę dobrze i precyzyjnie. Nadwozie nie przechyla się na boki, jest zwarte, a napęd quattro zapewnia stabilność i trzyma wszystko w ryzach, nawet na mokrej nawierzchni. A gdy wyłączymy wspomagające systemy i zapragniemy zrobić coś głupiego napęd na cztery koła pozwala nam na efektowne i bezpieczne zarzucenie tyłem – inteligentnie działający komputer przenosi więcej mocy na przednie koła gdy przesadzimy. To taka sugestia, że takim autem trochę tak nie przystoi robić, choć skrzętnie wykona ono każde nasze polecenie. W każdych warunkach S8 prowadzi się przede wszystkim bardzo pewnie: sprawdzi się zarówno gdy jesteśmy już mocno spóźnieni na ważne spotkanie, jak i kiedy oczekujemy po prostu relaksującej przejażdżki. W trybie komfortowym automat znacznie się uspokaja, obroty spadają, a dźwięk wydechu staje się o ton niższy, słowem – auto staje się w pełni cywilizowanym krążownikiem, który nie będzie męczył się nawet w korku. Wszak na pokładzie znajdziemy nawet oszczędzający paliwo system Start-Stop, który powinniśmy traktować bardziej w kategorii zbędnego dodatku.

audi_s8-14

A samych mniej lub bardziej przydatnych opcji jest co niemiara, właściwie granicę stanowić może jedynie zasobność wyobraźni oraz głębokość portfela. Dość powiedzieć, że podstawowe S8 startuje od 560 tysięcy złotych, a egzemplarz, z którym miałem przyjemność obcować to koszt niemal... 800 tysięcy złotych. Każdy dodatkowy punkt w konfiguracji winduje cenę bardzo wysoko, choć ta wersja to nie szczyt możliwości Audi. Cena limuzyny w przedłużanej wersji z silnikiem W12 (z nieco mniejszą mocą od S8) może przekroczyć nawet okrągły milion złotych.

Czy warto? Na (nie)szczęście takie problemy mnie osobiście jeszcze długo nie będą dotyczyć i sam fakt wydania takich kwot na auto jest swego rodzaju abstrakcją, ale Audi S8 bez względu na cenę nie jest samochodem, który zawodzi swojego użytkownika. Ktoś powie, że na tym poziomie nie ma już miejsca na kompromisy, ale to nieprawda – to właśnie za udane łączenie nieprzystających do siebie cech trzeba słono płacić, a trudno znaleźć lepszą, bardziej dopracowaną syntezę luksusowej limuzyny z niezwykle mocnym autem sportowym.