Unia Europejska w dobrej wierze zamierza udusić przemysł motoryzacyjny. Luca de Meo mówi wprost
Przemysł motoryzacyjny stoi na krawędzi potężnego kryzysu. Luca de Meo, szef Renault i przewodniczący ACEA, mówi wprost o problemach, do których doprowadzi polityka unijna,
No i mamy kolejne wieści dotyczące naszego, europejskiego rynku motoryzacyjnego. Tym razem wypowiedział się Luca de Meo. Szef Renault oraz obecny przewodniczący ACEA (Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów) mówi wprost o zagrożeniach. Przemysł motoryzacyjny czeka spory kryzys, który najbardziej odczują... oczywiście klienci.
Przemysł motoryzacyjny zapłaci miliardy Euro kar, albo przestanie produkować
Już w przyszłym roku zacznie obowiązywać kolejny poziom CAFE, czyli unijnej polityki klimatycznej. Choć w założeniu przyświeca temu dobra idea, to wyjdzie raczej zupełnie na odwrót.
Głównym założeniem nowej regulacji będzie zaostrzenie dopuszczalnego poziomu emisji dwutlenku węgla z 116 g/km do 93,6 g/km. Konsekwencją złamania tej normy będą kary płacone przez producentów. Mówimy o kwocie 95 Euro netto za każdy gram ponad normę, dla każdego modelu samochodu, dla każdego sprzedanego egzemplarza.
Do tego każdy producent będzie miał nałożony swój indywidualny "cel", zależny od gamy produkowanych samochodów oraz ich średniej masy.
W założeniu ma to promować elektryfikację, choć sami się zastanawiamy, jak Unia jest w stanie połączyć wysoką masę samochodów elektrycznych z wysokimi karami za zbyt ciężkie auta. No ale to już kwestie wyłącznie polityczne.
Tak czy inaczej, elektryfikacja nie idzie po myśli politykom. "Nagle" okazuje się, że ludzie nie kupują samochodów elektrycznych tak szybko i tak dużo, jak założono na papierze. Przemysł motoryzacyjny łapie więc zadyszkę i to solidną.
Luca de Meo mówi wprost, że jeśli sprzedaż samochodów elektrycznych pozostanie na tym samym poziomie co obecnie, to producenci zapłacą 15 miliardów Euro kary. Inną opcją jest zawieszenie produkcji około 2,5 miliona samochodów. Sprzedaż powinna być dwukrotnie wyższa, aby uniknąć potężnego kryzysu w branży.
Wspomina, że problemem nie jest zakaz od 2035 roku, tylko nawet przyszły rok i tym powinna zająć się Unia Europejska. Luca de Meo postuluje znacznie większą elastyczność w podejściu do kar i terminów. Według dyrektora generalnego Renault producenci powinni mieć możliwość dyskutowania o tym z UE, która powinna indywidualnie podchodzić do każdego przypadku.
Oczywiście po kieszeni dostaniemy my. Jeśli producenci zapłacą kary, to nie ściągną ich z dywidend i premii, tylko podniosą ceny. Te z kolei dodatkowo załamią rynek, bo zwyczajnie nie będzie nas stać na samochody, które i tak już są koszmarnie drogie.
"Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane" - to przysłowie chyba najlepiej oddaje politykę UE w kwestii klimatu.