Renault Safrane Long Cours to "hiperkombi lat 90-tych" z ciekawą historią. Wzbudziło zamieszanie
Wyglądało fenomenalnie, oferowało przestrzeń i komfort i... niemal napsuło krwi Peugeotowi. Renault Safrane Long Cours to zapomniany projekt, który nawet po niemal trzydziestu latach od premiery prezentuje się doskonale. Poznajcie jego historię.
Lata osiemdziesiąte były specyficznym okresem w historii stylistyki samochodów. Pudełkowate kształty podbiły rynek i królowały u niemal każdego producenta. Nie zawsze był to jednak sposób na sukces. W latach 1985-1986 sprzedaż Renault zaczęła spadać na rzecz konkurencji. Francuzi gotowi byli więc podjąć wszelkie kroki, aby powrócić na szczyt. W tym celu zatrudniono na stanowisko głównego stylistyki Patricka Le Quémenta, któremu powierzono niezwykle trudne zadanie. Miał on zredefiniować wygląd i charakter całej marki. I choć Renault Safrane Long Cours to dzieło Heulieza, to bez Le Quémenta by nie powstało.
Najważniejsza jest wizja - a Patrick Le Quément widział więcej, niż inni
Można śmiało powiedzieć, że czasy jego panowania w dziale designu, to jeden z najlepszych okresów dla Renault. Dostaliśmy wtedy Twingo, atrakcyjne Megane i Lagunę, a wcześniej właśnie Safrane. To właśnie ten topowy model w gamie marki stał się bazą dla unikalnego projektu, przecierającego szlak dla pewnego szalonego auta.
Historia Long Cours zaczęła się w 1993 roku, kiedy to Heuliez zaprezentował podczas targów w Genewie szkic dużego kombi, które bazowało właśnie na Safrane. Projekt ten bardzo wpadł w oko Le Quémentowi, co pozwoliło na przekonanie marki do przekazania najprawdopodobniej dwóch egzemplarzy Safrane'a Heuliezowi.
Francuska manufaktura, od lat współpracująca z rodzimymi markami, od razu wzięła się do pracy. Safrane zostało pocięte i gruntownie przebudowane. W zasadzie samochód narysowano "od zera" od słupka B.
Postawiono tutaj na dłuższe tylne drzwi i łagodnie poprowadzoną linię dachu. Całkowicie zmieniono też linię szyb. W bardzo efektowny sposób zaprojektowano tylne światła, które częściowo ulokowano w słupkach. Uzupełniono je lekko wystającymi lampami, tworzącymi ciekawy dodatek w linii tego auta.
Wnętrze Renault Safrane Long Cours to przykład "idealnego luksusu"
Rozstaw osi pozostał tutaj niezmieniony, ale podniesiona linia dachu pozwoliła na wygospodarowanie większej ilości miejsca. Dzięki temu z tyłu zainstalowano dwa niezależne fotele z pełną elektryką. Ciekawie rozwiązano w nich podłokietniki boczne - te wysuwały się po zajęciu miejsca i były regulowane, a nie zamocowane na stałe na drzwiach.
Do tego pasażerowie podróżujący z tyłu dostali własne "multimedia" oraz osobny panel klimatyzacji.
Kabinę obszyto niebieską skórą, która świetnie pasowała do niebieskiego lakieru pokrywającego nadwozie.
Aluminiowe panele w dolnej części nadwozia pozostawiono jasne w konkretnym celu - otóż wizualnie obniżyły one linię całego auta. Dzięki temu Safrane Long Cours prezentowało się dynamiczniej i ciekawiej.
Warto dodać, że pod maską znalazł się świetny silnik
Mowa o podwójnie doładowanym V6, będącym sercem Safrane Biturbo. To właśnie ten samochód stał się bazą dla projektu Heulieza, co pokazuje, że francuska marka miała duże zaufanie do tej manufaktury, tworzącej wiele unikalnych projektów, wówczas głównie dla Peugeota i Citroena.
I to właśnie to stałe powiązanie z ówczesnym koncernem PSA sprawiło, że Renault Safrane Long Cours omal nie wywołało małego skandalu. Auto oficjalnie zaprezentowano podczas targów w Genewie w 1994 roku na stanowisku firmy Heuliez. W trakcie wydarzenia wizytował je wraz ze swoją małżonką Jacques Calvet, ówczesny szef koncernu PSA. Wizycie oczywiście towarzyszyło kilku dziennikarzy.
Legenda głosi, iż Pani Calvet na widok tego auta stwierdziła, że "jest to idealne auto, które jej mąż powinien kupić lub zbudować". Przyzwyczajona do współpracy Heulieza z Citroenem i PSA nie spodziewała się, że Safrane Long Cours to... Renault.
Patrick Le Quément również wyrażał swój zachwyt nad tym projektem - i ponoć zasiał on mu pewną myśl w głowie
Nie od dzisiaj wiadomo, że stylistyka Renault przeszła niesamowitą metamorfozę na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Wówczas na rynek trafiły takie auta jak Laguna drugiej generacji, Megane II i słynny Vel Satis.
To właśnie ten ostatni samochód budził wiele emocji, głównie za sprawą swojego specyficznego wyglądu. Ponoć to Long Cours zainspirował Le Quémenta do stworzenia luksusowego auta o linii, która zrywa z utartym schematem. Jak wiadomo eksperyment Renault nie był najbardziej udany, ale jedno trzeba przyznać - Vel Satis do dziś polaryzuje opinie i dzieli pasjonatów motoryzacji.
Long Cours żyje i pozostaje w rękach prywatnego kolekcjonera
Auto trafiło na aukcję w 2012 roku i sprzedano je za skromne 23 000 euro. Tutaj warto dodać, że estymowana cena wahała się w granicach 30-50 tysięcy euro. Samochód pojawił się od tamtej pory na kilku wydarzeniach.