Seat Cordoba 1.9 TDI Stylance
Hiszpański temperament, niemiecka technologia i włoski design. Co z tej mieszanki powstało? Seat nazwany na cześć andaluzyjskiego miasta - Cordoba. W teście wersja Stylance z 100-konnym 1.9 TDI poddana fabrycznemu chip-tuningowi.
Seat w 2000 roku postanowił zmienić dotychczasowy styl. Nowe tysiąclecie hiszpański producent przywitał sloganem "Seat Auto emocion". To hasło zapowiadało nadanie prawdziwie hiszpańskiego wizerunku marce. Stylistyka Seatów miała wzbudzać silne emocje u kierowców i kojarzyć się z tradycją półwyspu Iberyjskiego. W tym celu zatrudniono specjalistę od kreowania emocjonalnego charakteru - włoskiego projektanta Waltera de'Silva, znanego jako twórcę niepowtarzalnego stylu Alfy Romeo.
W 2002 roku Volkswagena podzielono na dwie grupy - samochody klasyczne i sportowe. Seata zaklasyfikowano do tej drugiej i postawiono w jednym szeregu z Lamborghini oraz Audi. Przy takiej rodzinie łatwo nabawić się kompleksów. Tym bardziej, że zanim Volkswagen przejął koncern hiszpański, w świadomości mieszkańców półwyspu Iberyjskiego skrót SEAT oznaczał Siempre Estamos Apretando Tornillos, czyli konieczność częstych napraw. Jednak hiszpański producent odciął się od wszystkich dotychczasowych stereotypów i pod przewodnictwem Volkswagena stał się zupełnie inną marką. Świadectwem tego osiągnięcia jest fakt, iż od prawie dwudziestu lat Hiszpanie nie kwestionują niezawodności niemieckiej technologii.
Krótko po wcieleniu Seata do Audi Brand Group, zaprezentowany został model Cordoba II generacji. Choć nie powtórzyła europejskiego sukcesu swojego mniejszego brata, to jednak w Polsce jest bardzo popularnym samochodem. Czy istniejąca już prawie 5 lat na rynku 130-konna dieslowska "Ibiza-sedan" może wciąż stanowić atrakcyjną ofertę dla potencjalnego klienta? Sprawdziliśmy to.
Kontrowersyjny Hiszpan
Tendencja projektancka do ujednolicania stylistyki aut w ramach tej samej marki, która upowszechniła się w ostatnich latach w sferze motoryzacji, nie ominęła również Seata. Można wręcz powiedzieć, że szczególnie silnie objawia się ona u hiszpańskiego producenta. Jednak Cordoba - jako jeden z ostatnich bastionów - twardo broni swojej bryły przed wpływem Altei. Ta nieustępliwość producenta w kwestii zmiany wizerunku Cordoby nie przynosi jednakowoż dobrego efektu. Stylistyka auta wydaje się bowiem anachroniczna i bardzo przeciętna. Cordoba ani nie zachwyca, ani nie odstręcza; nie jest ani przełomowa, ani ponadczasowa. Warto zadać producentowi pytanie, gdzie się podział hiszpański temperament i włoska finezja? Hiszpan to lekko ociężały, klasyczny trójbryłowiec. Mdłe przebłyski geniuszu stylistycznego de'Silvyego odnajdziemy jedynie na tylniej klapie z reflektorami rodem z Alfy Romeo i na przodzie auta. Gdybyśmy testowali podstawową wersję samochodu, to nie dałoby się nic zarzucić tej części auta. Jednak do redakcji trafiła zachipowanana, 130-konna wersja Stylance udająca Sport, która ze stylistycznego punktu widzenia ma tyle wspólnego ze sportem, co krakowiak z flamenco. Sytuację ratują odrobinę aluminiowe, 16-calowe felgi i mały, tylny spojler. Więcej sportowych akcentów nie uświadczymy w Cordobie.
Ponadto, o ile w przypadku Ibizy można mówić o dynamicznie poprowadzonej linii bocznej, o tyle w Cordobie wysoki, masywny bagażnik psuje ów efekt dynamizmu. Seatowi zabrakło najwyraźniej inwencji i odwagi na stworzenie bardziej finezyjnej linii nadwozia. Z rozczarowaniem stwierdzam więc, że slogan "auto emocion" okazuje się w przypadku Cordoby zwodniczym hasłem reklamowym, które zachęca nas do kupna auta o stylistyce przerośniętego wózka sklepowego.
Na marginesie warto odnotować, że sama klasyfikacja segmentowa Cordoby przysparza nieco problemów. Auto ma gabarytowe aspiracje sięgające kompaktów, jednak nie należy zapominać, że tego sedana zbudowano na płycie podłogowej auta miejskiego segmentu B, Seata Ibizy.
Depresja murowana
Wsiadając do Seata, trzeba uważać na wystający kant drzwi, którym można łatwo sobie zrobić krzywdę. Warto w ogóle wcześniej zażyć leki antydepresyjne, bo wnętrze Cordoby może wywołać stany lękowe. Jak bowiem zasiądziemy już bezpiecznie w środku i rozejrzymy się, to przeżyjemy estetyczną traumę. Kolorystyka tapicerki i deski rozdzielczej jest utrzymana w ciemnej, ponurej tonacji, która nie nastraja optymizmem po ciężkim dniu pracy. Okrągłe wywietrzniki oraz nieliczne srebrne elementy odrobinę poprawiają ogólne wrażenie. Sama konsola środkowa przypomina z kolei dzieło domowego majsterkowicza. Po pierwsze, fabryczne radio CD/mp3 firmy Alana, mimo znośnej jakości dźwięku, wygląda jakby wmontowano je do Cordoby na początku lat 90-tych. Zamiast płacić dodatkowo 3000 złotych Seatowi można kupić tańszy sprzęt renomowanej firmy, który designem nie przypomina wątpliwej jakości upominku ze stadionu X-lecia. Poniżej radia znajdziemy pokrętła do regulacji nawiewów - rodem z zabytkowych radiomagnetofonów Unitra. Okrągłe, głęboko osadzone zegary prezentują się bardzo ciekawie, ale niestety ich intensywne, czerwone podświetlenie potrafi w nocy zmęczyć kierowcę. Hiszpanowi trudno jednak zarzucić brak ergonomii. Samochód jest banalny w obsłudze, a wszystkie przełączniki znajdują się dokładnie tam, gdzie powinny być.
Seat wyposażył wnętrze testowanego modelu w dodatki wchodzące w skład pakietu Sport. Kulista gałka lewarka skrzyni biegów (przypominająca małego pomidora), czerwone dywaniki oraz dźwignia hamulca ręcznego - oto jedyne sportowe akcenty wnętrza Cordoby, jakie można sobie zamówić. Zaprezentowana wersja 1.9 TDI 130 KM ma 5-biegowy układ napędowy, a nie jak według oficjalnego cennika mogłoby się wydawać (Stylance 5 biegów, Sport 6 biegów) 6 biegowy i ciekawą gałkę w kształcie pomidora. Schowki nie są również najmocniejszą stroną wnętrza Cordoby. Ich liczba i pojemność pozostawia sporo do życzenia.
Dodatkowo, materiały wykończeniowe są bardzo przeciętnej jakości i nie należą do najprzyjemniejszych w dotyku. Cordobę trzeba natomiast pochwalić za świetnie leżącą w dłoniach, małą, trójramienną kierownicę. To właśnie dzięki niej auto wydaje się bardzo przyjemne w prowadzeniu. Kolejnym atutem Seata jest bardzo duży bagażnik (485 litrów), dorównujący swoimi rozmiarami autom segmentu D, do którego, niestety, pełny dostęp jest utrudniony. Pojemność kufra przypłacimy z kolei kiepską widocznością do tyłu, co jest częstą przypadłością sedanów.
Kierowca i pasażer z przodu nie znajdą powodów, by narzekać na brak miejsca. Gorzej sytuacja wygląda z tyłu, gdzie dwójka dorosłych osób w trakcie dłuższych tras będzie potrzebowała licznych postojów na rozprostowanie kości. Dlatego też długotrwałe podróże, z trzema dorosłymi pasażerami na tylnej kanapie, polecam tylko osobom o skłonnościach masochistycznych.
Weteran na wojnie
Jednostka napędzająca Cordobę to "stary, ale jary" turbodiesel Volkswagena o pojemności 1896 cm³ i mocy podrasowanej ze 100 do 131 KM (przy 3850 obr/min). Volkswagen, wszczepiając swoje TDI do ważącej 1171 kg Cordoby, zapewnił nam bardzo przyzwoite osiągi jak na auto tej klasy. Wartość 100 km/h na prędkościomierzu pojawi się już po około 9 sekundach, a auto rozpędzimy nawet do 210 km/h. Same wrażenia z jazdy potwierdzają te dane. 312 Nm maksymalnego momentu obrotowego faktycznie budzi hiszpański temperament na drodze. Po przekroczeniu 1500 obrotów Hiszpan da popalić innym kierowcom i wciskając nas w fotel, pomknie do następnych świateł. Okazuje się ponadto, że przy takich parametrach można jeździć dynamicznie, nie przepłacając jednocześnie na stacjach benzynowych. W mieście nie powinniśmy spalić bowiem więcej niż 8 litrów/100 km, a w trasie spokojnie zejdziemy do 6 litrów/100 km. Jedyne, co można zarzucić motorowi, to stosunkowo głośna praca spowodowana zastosowaniem wysokociśnieniowych pompowtryskiwaczy. Nie jest to jednak taka wada, do której nie można by się przyzwyczaić.
Bezpieczna korrida
Seata należy bardzo pochwalić za jego niemieckie oblicze. Konstruktorom udało się stworzyć samochód, który owszem, jest twardo zawieszony, ale jednocześnie pozostaje w miarę komfortowy. Niskoprofilowe opony Pirelli (205/45 R16) sprawiają, że poczujemy każdą większą nierówność, ale obejdzie się bez przekleństw. W trasie Cordoba odwdzięczy nam się za to pewnym prowadzeniem w czasie pokonywania łagodnych łuków i ostrych zakrętów. Spora prędkość podczas takich manewrów nie robi naprawdę na Seacie wrażenia.
Moc 130 KM zobowiązuje do zapewnienia większego bezpieczeństwa podczas hamowania. Gwałtowne wciśnięcie środkowego pedała nie zaskoczy tego samochodu. Niezmiernie ważny jest też fakt, że kierowca ma pełną kontrolę nad torem jazdy nawet na śliskiej nawierzchni. To duży plus dla Hiszpana.
Kolejną, mocną stroną technologii niemieckiej jest 5-biegowa manualna skrzynia biegów, która pozwala na płynne przekazanie mocy napędowi. Drogi lewarka są bardzo krótkie i trudno odmówić im precyzji. Układ kierowniczy współpracuje z systemem DSR (Dynamic Steering Response), zastosowanym m.in. w modelu Leon Cupra R. Technologia podwozia DSR odpowiada za współpracę trzech elementów: bardziej miękkich sprężyn, sztywniejszych amortyzatorów oraz progresywnego układu kierowniczego. To dlatego prowadzenie Cordoby sprawia sporo satysfakcji. Niemiecka technologia i w tym aspekcie nie pozostawia żadnych niedomówień.
Cena absurdu
Największą wadą Cordoby jest jej cena. Na udającego "sportowego", tuningowanego Seata musimy wydać minimum ponad 60 tys. złotych. Za takie pieniądze powinniśmy się spodziewać bardzo bogatego wyposażenia w tej klasie samochodu. Nic bardziej mylnego. Nawet za klimatyzację manualną trzeba dopłacić 6500 złotych! Radio CD (2500 złotych), alarm (950 złotych), boczne poduszki powietrzne (1500 złotych) itd. - wszystko jest dostępne tylko jako opcja. Testowana wersja to wydatek około 80 tys. złotych. Sam tuning elektroniki silnika to wydatek ok. 1500-3000 złotych. Testowana jako tako wyposażona wersja kosztuje około 85 tys. złotych.
Podsumujmy zatem ostatecznie, co dostajemy za takie pieniądze. Dobrze prowadzący się samochód, którego niezawodność jest firmowana reputacją Volkswagena. Marne wyposażenie, wnętrze z poprzedniej epoki oraz kontrowersyjną stylistkę nadwozia. Czy opłaca się dzisiaj wydawać 85 tys. złotych na bardzo przeciętnego sedana, obecnego na rynku od ponad 5 lat? To Ty o tym decydujesz, Drogi czytelniku.