Volkswagen stworzył silnik W10 i testował go w BMW M5 E39. Teraz można kupić takie auto
Nie od dzisiaj wiadomo, że grupa Volkswagena testowała najróżniejsze jednostki napędowe za czasów Ferdinanda Piëcha. Mało kto jednak wie, że wśród dziwnych wynalazków był silnik W10. Do tego testowano go w najdziwniejszym możliwym nadwozium bo w... BMW M5 E39.
Lata dziewięćdziesiąte w Volkswagenie były szalonym okresem. Od 1993 roku na fotelu prezesa całej grupy siedział Ferdinand Piëch, wnuk Ferdinanda Porsche i jeden z najwybitniejszych umysłów inżynierskich i biznesowych minionego wieku. Piëch nie tylko wyprowadził markę z kryzysu, ale przede wszystkim postawił na rozwój szalonych i nieoczywistych konstrukcji, takich jak chociażby... silnik W10.
Zrestrukturyzowany Volkswagen przepalał szalone ilości gotówki na opracowanie najoszczędniejszego samochodu na rynku (Audi A2 1.2 TDI, Volkswagen Lupo 3L) i na stworzenie najszybszego supersamochodu.
Tutaj od początku brano pod uwagę wyłącznie jednostkę w układzie W, choć opcji na stole było bardzo dużo. O konstrukcjach W8, W12 i W16 doskonale wiecie. Silnik W10 jest jednak czymś, co pojawiało się w formie plotek i nigdy nie miało potwierdzenia ze strony marki. Aż do teraz, kiedy niemal synchronicznie pojawiły się dwa kluczowe dowody na istnienie tej konstrukcji.
Na sprzedaż trafił prototyp, w którym testowano silnik W10. Wciąż jest pod maską i wygląda na w pełni sprawną konstrukcję
Nie spodziewajcie się jednak tutaj zdjęć Volkswagena, Audi lub innego auta grupy. Nic bardziej mylnego. Mułem testowym, w którym ukryto tę jednostkę, jest BMW M5 E39.
Skąd taki wybór? Odpowiedź jest banalnie prosta. Okazuje się, że jednostka W10 ważyła niemal tyle samo, co V8 BMW. Do tego wymiary konstrukcji Volkswagena pozwalały na łatwe dopasowanie jej do komory silnika auta z Monachium.
Dzięki temu w bezpieczny i dyskretny sposób można było sprawdzić nowy silnik, który miał szansę trafić do jednego z szalonych projektów grupy Volkswagena. Ponoć samochód był na tyle udany, że Ferdinand Piëch korzystał z niego na co dzień, w formie auta służbowego.
Wcale mnie to nie dziwi. Nie od dzisiaj wiadomo, że Piëch gustował w dobrych maszynach i był pasjonatem. Mając pod nosem "własne dziecko", mógł delektować się unikalnymi doświadczeniami z jazdy.
Za rozwój silnika odpowiadała dr Sabine Willeke (Wolfram)
Wszystko wskazuje na to, że punktem wyjścia, zgodnie z naszymi przypuszczeniami, było połączenie dwóch silników VR5. Choć sam blok i głowica wyglądają inaczej, to najprawdopodobniej kryją w sobie część elementów z tej przedziwnej jednostki Volkswagena.
Silnik W10, pomimo ciekawej konstrukcji i dobrych wyników testów, nigdy nie trafił do produkcji. Można tutaj uznać, że po prostu nie było dla niego zastosowania. Jednostka W12 lepiej pasowała charakterem do Bentleya, zaś W16 odnalazło się w Bugatti. W10 teoretycznie mogłoby trafić do Lamborghini, jednak specyfika tej konstrukcji przegrywała z klasycznym V10, które opracowano do modelu Gallardo.
Teraz jedyny jeżdżący prototyp z silnikiem W10 trafił na sprzedaż. To wspominane BMW M5 E39, którym poruszał się Ferdinand Piëch. Samochód wystawiono na sprzedaż w Belgii, a jego cena podawana jest tylko osobom zainteresowanym zakupem.