Tesla chce więcej pieniędzy. "W standardzie" nie jest już uczciwą ceną
Najlepsza metoda na zarobek? Otóż zawsze można wziąć pieniądze za coś, co już jest w samochodzie. Tesla stawia na subskrypcję i szykuje się do zabrania elementów wyposażenia, które i tak są na pokładzie.
Tesla operuje w dość nietypowy sposób, stawiając na rozwiązania, które potrafią zaskoczyć. To tutaj po raz pierwszy postawiono na model sprzedaży bezpośredniej na dużą skalę. Amerykańska marka skupiła się też na minimalizmie, a oprogramowanie stanęło na pierwszym miejscu.
Teraz przyjdzie czas na zmiany w rzeczach, które do tej pory były pewniakiem, Otóż szereg elementów wyposażenia należał do standardu w tym samochodzie. Lista opcji ograniczała się do rozwiązań z zakresu "Autopilota", felg i lakieru. Wszystko wskazuje na to, że w nieodległej przyszłości dołączą do tego jeszcze subskrypcje - i zabiorą pewne udogodnienia.
Specjaliści od oprogramowania zauważyli, że nowa wersja software'u może ukryć za paywallem podgrzewane fotele i podgrzewane wycieraczki
Nacieszyliśmy się już tymi elementami bez dopłaty, to teraz trzeba odpowiednio za nie skosić. Amerykańska marka nie potwierdza jeszcze oficjalnie tych doniesień, ale zmodyfikowane oprogramowanie wyraźnie zaznacza jakie funkcje można ukryć w modelu subskrypcyjnym.
Być może ideą Tesli jest obniżenie ceny bazowej wersji, ograniczając jej wyposażenie. Niemniej jest to oczywiście złudne, gdyż marka i tak zarabia na sprzedaży danego wyposażenia w samochodzie, a potem dodatkowo pobiera opłaty za jej użytkowanie.
Takie działania spotkały się z negatywnymi komentarzami w przypadku BMW i Audi
Marka z Monachium po pierwszych opiniach klientów i fanów marki wycofała się póki co z tego rozwiązania. W tej chwili w formie subskrypcji dostępne są usługi online, które po prostu zwiększają możliwości systemu multimedialnego w samochodzie.
Audi zamierza natomiast stawiać głównie na model subskrypcyjny - i nie boi się negatywnej prasy. Marka z Ingolstadt twierdzi, że to jest jedyne rozwiązanie, które warto rozważać w nowych samochodach. Tym samym szereg samochodów może zyskać adaptacyjne zawieszenie (droższe w obsłudze), ale dostęp do niego dostanie się dopiero po uiszczeniu miesięcznej lub kwartalnej opłaty.
Czekają nas więc ciekawe czasy - i trudno powiedzieć, czy faktycznie rynek zaakceptuje takie zmiany. Być może innej możliwości mieć już nie będziemy.