To jest definicja samochodu. Ta Toyota kosztuje grosze i idealnie spełnia swoje zadanie
Kosztuje grosze - raptem nieco ponad 40 000 złotych, w przeliczeniu na złotówki. Ma wielki bagażnik i proste wnętrze. Toyota Probox ma oferować przestrzęń do pracy za niewielkie pieniądze.
Wyobraźcie sobie samochód, który powstał w jednym celu - ma po prostu służyć do pracy. Nie znajdziecie więc w nim żadnych dodatków zwiększających komfort, ani tym bardziej topowego wyposażenia. Ma dwa fotele, kierownicę, silnik i drzwi. To musi wystarczyć. Mało? Cóż, coś za coś. Toyota Probox może i jest skromna, ale za to kosztuje grosze. A to jej największa zaleta.
Toyota Probox, czyli "professional box", kosztuje w przeliczeniu na złotówki nieco ponad 40 000 złotych
W tej cenie w Polsce dostaniecie co najwyżej używane auto sprzed kilku lub nawet kilkunastu lat. Tymczasem Japończycy mogą kupić takiego proboxa, który ma służyć do pracy.
Ma wyłącznie prędkościomierz, a jego deska rozdzielcza wygląda niczym wyjęta z końcówki lat dziewięćdziesiątych. Nie jest to jednak mylące, gdyż Probox ujrzał światło dzienne w 2002 roku. Ma nieco ponad 4,2 metra długości i korzysta z prostego silnika 1NR-FE, czyli jednostki 1.3, oferującej niecałe 100 KM.
Najciekawsze jest to, że 23 lata stażu na rynku nie wpływają na wyniki sprzedaży Proboxa. Ta jest stabilna od lat, gdyż ten model wybierają głównie firmy i klienci, którzy potrzebują woła roboczego. Do tego Toyota eksportuje ten samochód do kilku krajów, gdzie często jest wykorzystywany jako taksówka. Mowa tutaj między innymi o Peru i Boliwii.
Probox miał także bardziej cywilizowaną wersję. Oferuje go także... Mazda
Probox w osobowym wydaniu, nieco lepiej wyposażonym, występował pod nazwą Succeed. Miał lakierowane zderzaki, a także napęd 4x4 w topowej wersji (i to stały!). Z kolei Mazda sprzedaje Proboxa jako Familię Van, uzupełniając tym samym swoją gamę produktów użytkowych na rodzimym rynku.
Czy Toyota Probox miałaby szansę na sukces w Europie?
Nie sądzę. U nas użytkowe kombi nie cieszyły się popularnością, a tutaj dodatkowo cena byłaby odpowiednio wyższa. W końcu na pokładzie musiałyby pojawić się systemy wspierające kierowcę, wymagane przez regulatorów. W grę nie wchodziłby też prosty silnik benzynowy.
Oczywiście dla fanatyków JDM-u zostaje import indywidualny. W sumie ciekawi nas, czy ktokolwiek skusił się na ściągnięcie Proboxa do Europy.


