Toyota Curren to dojrzalsza siostra Celiki. Jest przedziwna i naszpikowana technologią
To dziwne coupe, to Toyota Curren. Tylko na rynek japoński, tylko dla wymagających klientów. To Celica, która nie lubiła "łobuzować"
To, że przed Wami stoi Toyota Celica szóstej generacji, może Was zaskoczyć. Choć, jeśli przyjrzycie się kabinie i linii drzwi, bez problemu znajdziecie identyczne elementy. Nie ma jednak krótkiego tyłu i "okularów" z przodu. To dostępna wyłącznie na rynku japońskim Toyota Curren - grzeczniejsza siostra Celiki. Choć, Japończycy nie byliby sobą, gdyby do tego auta nie wpakowali paru ciekawostek.
Toyota Curren miała być eleganckim GT
Samochód, bazujący oczywiście na platformie Celiki, miał za zadanie przyciągnąć klientów szukających coupe, ale nie tych, którzy chcieli sportowego samochodu. W tym celu postawiono na totalnie inną stylistykę. Czy to wyszło? Nie jest źle, choć tak naprawdę po zdjęciu znaczków moglibyśmy "strzelać" w dowolną japońską markę z tego okresu. Przednie lampy bez wątpienia mogły by być z Nissana 200SX (S14). Tylne z kolei... trafiły do Celiki, ale tylko w rzadkiej odmianie cabrio.
Bezpośredniej konkurencji można by się dopatrywać np. w Hondzie Prelude, albo Maździe MX-6. Przedni napęd, lekko sportowy charakter, ale bez szaleństw.
Aby jednak skusić klientów, przygotowano kilka ciekawych opcji. To system skrętnych tylnych kół (4WS) oraz skomplikowany system zawieszenia.
Ten ostatni składał się z systemu Super Strut Suspension, który później trafił między innymi do Celiki w słynnym wyczynowym wydaniu GT-Four. To układ, który łączy standardową kolumnę MacPhersona z dwuwahaczowym układem typu Multilink. Proste do założenia (te same mocowania co w modelach z układem MacPhersona), ale znacznie poprawiało możliwości i prowadzenie samochodu.
Toyota Curren, jak przystało na kompaktowe coupe, nie dysponowała szeroką gamą silników, choć w ofercie znalazły się trzy jednostki. Dwie główne to dwulitrowe, wolnossące silniki z serii 3S. Najpierw było to 3S-FE, o mocy 140 KM, a następnie 3S-GE, dysponujące około 180 KM. Wersję z zawieszeniem SSS dodatkowo miały jeszcze szperę, jako uzupełnienie manualnej skrzyni biegów.
Dodatkowym smaczkiem mogła być limitowana (300 sztuk) odmiana TRD, z masą akcesoriów, a także spora lista opcji wyposażenia. Ta obejmowała m.in... telewizor. Miał cztery cale przekątnej i mieścił się w standardowej szufladzie na radio 1DIN.
Założenia były bardzo słuszne, ale od stycznia 1994 roku do 1998 udało się sprzedać zaledwie nieco ponad 40 000 samochodów. To mniej więcej jedna trzecia tego, co zakładała Toyota. Tym razem klienci nie dopisali.
Co jednocześnie czyni z Toyoty Curren ciekawego youngtimera. Jeśli uda Wam się jakąś znaleźć na sprzedaż. Na pewno ta "dziwna Celica" będzie za to jedyna w okolicy.
zdjęcia: Auto Catalog Archive


