Toyota Rangga to mały pickup dla Azji. Doceńcie jednak tego wspaniałego Photoshopa
Przed Wami Toyota Rangga, mały pickup o ciekawej twarzy, który powstał z myślą o rynkach azjatyckich. Naszą uwagę przykuł tutaj jednak wspaniały Photoshop - dawno nie widzieliśmy tak cudownie niedopracowanych grafik. Może w tym był jakiś cel, gdyż japońska marka przygotowała specjalny konkurs.
Motoryzacja w południowej Azji to wyjątkowo ciekawe zjawisko. Królują tutaj nietypowe auta, projektowane specjalnie dla kilku krajów. Toyota Rangga będzie jednym z nich. To mały pickup o bliżej nieznanych wymiarach, który przygotowano do wielu rodzajów zabudowy podwozia.
I tu zaczyna się ciekawa część całej historii. Japońska marka pokazała dwa zdjęcia klasycznego pickupa i ogłosiła konkurs dla fanów. Otóż osoby, które są biegłe w Photoshopie, mogą zaprojektować własną zabudowę dla tego samochodu. Konkurs odbywa się w Indonezji, a główną nagrodą jest 6,5 tysiąca dolarów.
Aby zachęcić ludzi do udziału pokazano kilka autorskich prac. A te wyglądają tak, jakby ktoś pierwszy raz uruchomił Photoshopa.
Toyota Rangga może być wszystkim. Ja chyba najbardziej doceniam wersję sportową, po cudownym tuningu
Japońska marka pokazała kilka wariacji na temat nadwozia w tym samochodzie. Znajdziecie tutaj na przykład zabudowę dla mobilnej kawiarni lub lodziarni. Jest też wersja dla straży pożarnej, oraz zabudowa dla karetki pogotowia.
To jednak nie wszystko, gdyż Rangga "zadebiutowała" też w sportowym wydaniu, przywodzącym na myśl pierwszy film z serii "Szybcy i Wściekli".
Toyota nie chwali się za to specyfikacją auta. Znając jednak realia rynku w Indonezji i w Azji Południowej, pod maską znajdzie się silnik 1.5 o mocy sięgającej 110 KM. Moc trafi na przednie koła, ale zapewne wersja 4x4 też trafi do sprzedaży.
Idea stojąca za tym samochodem jest naprawdę dobra
Rangga opracowana jest w taki sposób, aby wiele firm mogło bez problemu dopasować do niej swoją własną zabudowę. Taki ruch nie tylko pozwala na łatwiejszą przebudowę, ale przede wszystkim obniża koszty zakupu. Klienci z salonu wyjadą samym "podwoziem z kabiną", a lokalne manufaktury stworzą dla nich odpowiednie zaplecze "na pace".
W Europie oczywiście tego auta nie zobaczymy, aczkolwiek w drodze jest kolejna generacja Hiluxa. Ta może być po raz pierwszy zelektryfikowana, choć czas pokaże, czy to rozwiązanie sprawdzi się w autach użytkowych. Póki co trzeba uzbroić się w cierpliwość.