Używany samochód elektryczny do 70 000 zł. Szukamy ciekawych i rozsądnych propozycji
Czy za 70 000 zł można kupić sensowne używane auto elektryczne? Jak najbardziej. Na poszukiwania trzeba poświęcić jednak nieco więcej czasu i - przede wszystkim - zachować cierpliwość.
Dwa dni temu dostałem bardzo ciekawego maila od naszego czytelnika, Wojciecha. Od pewnego czasu rozważa on przesiadkę na auto na prąd. Używany samochód elektryczny idealnie wpisywałby się w jego codzienny tryb podróżowania. Wojciech mieszka w wolnostojącym domu, 25 kilometrów od Warszawy. Codziennie dojeżdża do centrum miasta, gdzie znajduje się biuro firmy, w której pracuje. Przez dłuższy czas wybierał pociągi - były wystarczająco szybkie, a godziny odjazdów i przyjazdów bardzo mu pasowały. Teraz jednak, ze względu na pandemię koronawirusa, woli dojeżdżać do pracy samochodem.
I tu pojawiają się schody. Otóż Wojciech jest pasjonatem motoryzacji i ma już trzy samochody. Wszystkie mają jednak dość duże silniki i są paliwożerne. Co więcej, parkowanie w płatnej strefie dodatkowo podnosi koszty codziennego poruszania się po na trasie dom-biuro-dom. Stąd też pomysł tyczący się zakupu samochodu.
To czysta kalkulacja
Nasz czytelnik podkreśla w swoich mailach, że nie jest wielkim fanem aut elektrycznych. Miał z nimi do czynienia, ale nigdy "nie dał się kupić" tej technologii. Rozsądnego zasięgu i dźwięku nic mu nie zastąpi.
Tutaj jest jednak zupełnie inna sytuacja. Pandemia zmieniła sposób pracy i wymusza nie tylko dojazd do biura autem, ale także podróżowanie tymże podczas godzin pracy. Wojciech często musi odwiedzać kilka lokalizacji, w których wykonuje swoje obowiązki. Dotychczas korzystał wtedy z taksówek, ale takiej formy komunikacji także chce unikać.
Używany samochód elektryczny staje się więc rozsądnym rozwiązaniem. Możliwość korzystania z buspasów i darmowe parkowanie to mocne argumenty "za". Co więcej, dzięki temu, że Wojciech posiada własny dom z garażem, może zainstalować wallbox lub zainwestować w podpięcie do siły, aby ładować auto z większą mocą.
Jest jednak pewien haczyk - używane auto elektryczne musi kosztować około 70 000 zł
Dlaczego aż tyle i jednocześnie tylko tyle? Ze względu na posiadanie innych aut zakup kolejnej "nowości" nie wchodzi w rachubę. Wojciech chce zainwestować w taki pojazd około 70 000 zł, choć - jak dodaje - im mniej wyda, tym więcej zostanie mu na pozostałe zabawki (a te, uwierzcie mi, są świetne). Pozostawia też 10 000 zł zapasu na przygotowanie auta do użytkowania - wymianę opon, zakup wallboxa/przejściówki do siły, lub ewentualnie na dołożenie do nieco lepszego samochodu.
Jego wymagania także są dość wysokie. Codzienny przebieg Wojciecha to około 80-120 kilometrów (w zależności od dnia). Jest on niezmienny niezależnie od pory roku - a to oznacza, że w zimie wybrany samochód musi pokonywać taki dystans bez większego zająknięcia. Czasu i miejsca na ładowanie auta w ciągu dnia raczej nie ma, więc jedno ładowanie w garażu musi załatwić temat.
A, jeszcze jedno - wymiary. Choć coś pokroju smarta na upartego by się sprawdziło, to jednak tylna kanapa z wygodnym dostępem jest wskazana. Chodzi o wożenie dzieci lub znajomych.
Jaki samochód wybrać?
Takim pytaniem kończy się mail. I tutaj zaczynają się też schody, gdyż w tym budżecie nie mamy wielkiego wyboru. Są jednak auta warte uwagi, które wytypowaliśmy po krótkiej analizie rynku pojazdów używanych. Kolejność, w której pojawiają się w tekście jest przypadkowa.
Volkswagen e-Golf
W tym budżecie znaleźć można używanego Volkswagena e-Golfa w wersji z mniejszą baterią i słabszym silnikiem elektrycznym (115 KM). Producent obiecywał tutaj zasięg na poziomie 190 kilometrów na jednym ładowaniu, aczkolwiek realnie wynosi on 120-150 kilometrów. Oczywiście jest mocno uzależniony od sposobu użytkowania, stylu jazdy i warunków pogodowych. Z drugiej strony jest to też przyjazny dla oka samochód z dobrym, wygodnym wnętrzem i nowocześniejszymi multimediami.
Wersja po liftingu różni się wizualnie i ma lepsze multimedia. Za 70 000 zł dostaniemy starszy wariant
Ceny? Tutaj widełki są bardzo szerokie. Najtańsze auta chodzą za można dorwać za mniej niż 60 000 zł, aczkolwiek z reguły są to pojazdy z USA. Te, wbrew pozorom, mocno różnią się od Europejskich. Najbardziej zauważalny jest brak ogrzewania baterii, odczuwalny w porze jesieni, zimy i wiosny.
Przykładowe ogłoszenie - tutaj
Nissan Leaf
Klasyka gatunku, ale i paradoksalnie jedna z gorszych propozycji. Bateria o pojemności ledwo przekraczającej 30 kWh zapewnia marny zasięg, a zużycie energii jest tutaj dość wysokie. Teoretycznie jednak udałoby się zmieścić w kilometrażu podanym przez Wojciecha. Wiele aut pochodzi z USA, tak więc warto zweryfikować ich przeszłość i historię wypadkową. Zalety? Ceny - te są naprawdę rozsądne i nawet za 60 000 zł dostaniemy już całkiem sensowne auto.
Przykładowe ogłoszenie - tutaj
Ford Focus Electric
Słyszeliście o takim aucie? Nie będę ukrywać, że ja o nim dowiedziałem się nie tak dawno temu. Propozycja Forda jest nieco droższa - większość aut kosztuje od 70 do 75 0000 zł. Zalety? Bateria o pojemności 34 kWh powinna zapewnić akceptowalny zasięg (choć wciąż raczej "na styk"). Dużą zaletą jest obecność gniazda CCS/Type 2, czyli tego znacznie bardziej powszechnego w Europie.
Używany samochód elektryczny z nieco innej bajki. Mało osób pamięta o istnieniu elektrycznego Focusa!
Przykładowe ogłoszenie Focusa EV - tutaj
KIA Soul Electric
Ciekawe auto, ale zasięg raczej marny. KIA Soul Electric była pierwszym poważnym krokiem Koreańczyków w kierunku elektromobilności. Wizualnie ciekawe auto, z przestronnym wnętrzem akceptowalnym bagażnikiem. Bateria jest tutaj bardzo mała - ma od 27 do 30 kWh pojemności. Przekłada się to na mały zasięg, a to wymusza bardzo oszczędną jazdę. Auta są też dość drogie - dobry egzemplarz kosztuje nawet 80 000 zł.
Przykładowa oferta Kii Soul Electric - tutaj
Renault Zoe
Ten model przeszedł szereg modyfikacji w trakcie swojej obecności na rynku. Ba, można śmiało powiedzieć, że elektryczne ZOE wciąż jest oferowane przez tego producenta - nowa generacja zmieniła się głównie w środku i "pod spodem".
Za 70 000 zł znajdziemy wariant z baterią 41 kWh. Co ciekawe na OTOMOTO wystawiony jest egzemplarz, który testowałem w 2017 roku. Wtedy na zegarach miał 4 000 km przebiegu. Teraz - ponad 34 000. Cena zdaje się być rozsądna, a zasięg (realnie 230 km) idealnie spełnia oczekiwania kupującego. Jedyną wadą tego auta jest brak złącza CCS, choć przy domowym ładowaniu nie będzie to problemem.
Używane Renault Zoe, egzemplarz z naszego testu - tutaj
Używany samochód elektryczny: auta, które odpadły na wstępnie to Fiat 500e i Chevrolet Spark
Na OTOMOTO pojawia się też kilka ofert sprzedaży popularnego w imporcie z USA Fiata 500e. Tutaj jednak mały zasięg i jeszcze mniejsze nadwozie sprawiły, że Wojciech od razu odrzucił możliwość wyboru tego auta. Warto dodać, że z bólem, gdyż jest fanem 500-ki.
Drugą opcją był Chevrolet Spark. Mały elektryk importowany ze Stanów Zjednoczonych regularnie pojawia się na portalach ogłoszeniowych. Mała podaż takich aut może być jednak wyzwaniem w kwestii serwisowania. O ile elementy blacharki powinny być wymienne (choć nie musi być to pewniakiem), to sam napęd budzi pewne wątpliwości. Co więcej, jest to bardzo ciasne auto - wymiary także skreślają ten pojazd z listy.
I w tym miejscu w zasadzie kończy nam się lista dostępnych opcji. Na rynku jest bardzo mało rozsądnych elektryków, które mieszczą się w zadanej cenie. Nowsze auta wciąż pozostają zbyt drogie. Trzeba więc skupiać się na starszych modelach, które z kolei nie grzeszą zasięgiem.