Dlaczego większość aut z grupy Volkswagena jeździła na oponach 195/65 R15? "To było mistrzowskie zagranie"
Jeśli kiedykolwiek jeździliście autami z grupy Volkswagena, to pewnie zauważyliście, że przodowały tam opony 195/65 R15. To nie przypadek, a świetnie przemyślana strategia Ferdinanda Piëcha. Wyjaśniamy o co tutaj chodziło.
Ferdinand Piëch był fascynującą postacią. Zbudował potęgę koncernu Volkswagena i sprawił, że na rynek trafiło wiele niezwykłych samochodów. Był wymagający wobec pracowników, ale potrafił odwdzięczyć się w stosowny sposób. W swojej karierze zasłynął też wieloma ciekawymi pomysłami. Jednym z nich było stosowanie opon 195/65 R15.
Jeśli kiedykolwiek mieliście Volkswagena, Audi lub Skodę sprzed kilkudziesięciu lat, to pewnie zauważyliście, że ten rozmiar królował w tych autach. Dlaczego wybrano akurat takie koła i opony i z czego to wynikało?
Za wszystkim stoi kombinacja inżynierii i... oszczędności. To połączenie było dla marki strzałem w dziesiątkę.
Ferdinand Piëch szukał oszczędności. Znalazł je w oponach 195/65 R15
Pomysł zakiełkował w momencie, w którym Audi 5000, czyli amerykańska wersja modelu 100, debiutowało na rynku. Stosowano w nim opony 195/70 R15, które zapewniały niższe opory toczenia, a jednocześnie miały odpowiednią szerokość, co przekładało się na dobrą przyczepność.
Piëch wpadł wtedy na pomysł, że jeden rozmiar opon w możliwie największej liczbie samochodów będzie idealnym planem na oszczędzenie ogromnych pieniędzy. Początkowo pomysł przestestowano w Audi. Finalnie wybrano minimalnie niższy profil opon (65 zamiast 70), aby zapewnić ściankom więcej sztywności.
Z wszystkich aut znikały 14-calowe koła, a w niemal całej gamie modeli stosowano uniwersalne 15-calowe koła z oponami 195/65 R15. Taki zabieg już na starcie przyniósł nawet 15% oszczędności w kosztach.
To jednak nie wszystko. Kiedy Piëch przejął stery w Volkswagenie, dokładnie ten sam plan wdrożył we wszystkich markach koncernu. Skoda, Seat i Volkswagen dołączyły więc do Audi.
Ogromne zamówienia na opony i felgi sprawiały, że Volkswagen mógł negocjować znacznie lepsze ceny. Dostawcy byli zadowoleni, gdyż w swoim portfolio mieli dużego i pewnego kupca, a niemiecki koncern mógł cieszyć się z oszczędzonych marek i później euro.
Obecnie taka strategia nie jest już możliwa, gdyż auta są dużo bardziej zróżnicowane
Niemniej pomysł szefa koncernu Volkswagena był w swoich czasach idealnym przykładem na to, że dobrze zastosowana ekonomia skali jest strzałem w dziesiątkę. To coś, o czym zdecydowanie powinno uczyć się na studiach!