Citroen C4 Picasso 2.0 HDi Exclusive Black Top
W dorobku każdego artysty znajduje się arcydzieło, które można uznać za ukoronowanie jego twórczości. W przypadku motoryzacyjnego Picassa też tak jest. Testowane C4 Picasso 2.0 HDi Exclusive bez wahania uznaję jako jeżdżącą wersję 'Guerniki' autorstwa słynnego Pabla.
Przyznam się od razu na wstępie, że model C4 Picasso, zarówno w wersji standardowej, jak i wydłużonej, lubiłem zawsze. Są zgrabne, niebanalne designersko, będąc w momencie premiery genialną alternatywą dla Scenica, którego proces stylistycznego starzenia się był szybszy niż czas potrzebny na wyprodukowanie egzemplarza. Dziś C4 Picasso nie jest już najnowsze i w obliczu premiery nowego C4 pora szykować się na następcę. Jednak mimo to obecny van potrafił pozostać atrakcyjny, a dzięki delikatnemu liftingowi może wciąż przyciągać chętnych do salonu. Czy potrafi to zrobić czymś jeszcze?
Ale po co wysiadać?
Wnętrze w C4 Picasso nie zmieniło się bardzo. I to trzeba docenić. Bo naprawdę jest za co je pochwalić. Choć przydałaby się jasna tapicerka, czerń testowego egzemplarza nie odrzuca. Tak samo jak materiały na desce rozdzielczej, które choć nie należą do tych najbardziej mięciutkich, są miłe w dotyku i wysokiej jakości. Na boczki drzwi trafił oczywiście materiał, tak jak i na fotele, na których nie ma pełnej skórzanej tapicerki. I bardzo dobrze, przynajmniej nic nie marznie zimą, a latem nie odparza.
A siedzi się w nich naprawdę chętnie. Z jednej strony są obszerne na tyle, żeby nie męczyć podczas długiej podróży i zapewnić odpowiedni komfort wszystkim częściom ciała, a z drugiej mają trzymanie boczne godne samochodu o mniej rodzinnych aspiracjach. No i mają indywidualne podłokietniki, co automatycznie daje im dodatkowe punkty. To jeden z najlepszych patentów w samochodach konstruowanych do długich wojaży. Niestety, cierpi trochę przez to dostęp do pasa bezpieczeństwa, ale to drobiazg. Ważne, że z przodu nie zabraknie nikomu miejsca. Także konsola środkowa, choć szeroka, nie ogranicza miejsca na kolana, a i łokciami nie będziemy się z pasażerem trącać przypadkowo.
Z tyłu sprawę rozwiązano poprzez system trzech indywidualnych foteli, co w samochodzie opartym na kompakcie z definicji nie może się sprawdzić (patrz Renault Scenic i jego fotele "tylko dla dzieci") - tutaj jakoś się udało. Na szerokość jest odpowiednio dużo miejsca, żeby trójka dzieci bądź dwójka dorosłych podróżowała komfortowo, bez uwierających, zbyt wąskich foteli. Zwłaszcza że udało się wygospodarować niezłą ilość miejsca tak na nogi, jak i na głowę. Słowem - pełnoprawny samochód rodzinny. Także po zajrzeniu pod tylną klapę - jeśli tylko potrafimy ją podnieść, bo w testowanym egzemplarzu chodziła tak, jakby wewnątrz niej zamocowano ołowiane wzmocnienia.
Za to próg załadunku jest bardzo nisko, dzięki czemu potem nie musimy już niczego dźwigać, żeby zmieścić w 500-litrowym "kufrze". Taka pojemność jest całkowicie wystarczająca dla 90 proc. rodzin, zwłaszcza że bagażnik jest niemalże prostopadłościenny i bardzo łatwo można go wykorzystać. A gdy i tego będzie mało, w prosty sposób, składając fotele, podniesiemy możliwości przewozowe Picassa do 1734 litrów. Na mniejsze zakupy wystarczy seryjnie montowany wózeczek ModuBox, przypinany do bocznej ścianki.
Wróćmy jednak na miejsce kierowcy. Miłośnicy centralnie umieszczonych zegarów będą zachwyceni. Przeciwnicy - jak to przeciwnicy, będą narzekać. A naprawdę nie ma na co. Poza obrotomierzem (najbardziej z prawej), zegary są czytelne i nawet kątem oka, podczas prowadzenia, dobrze je widać. Zwłaszcza że na środku "rozsiadł się" ekran komputera pokładowego i nawigacji satelitarnej. Duży, czytelny, z polskim menu.
A jego obsługa? Eee, jaka obsługa? Ilość przycisków na desce rozdzielczej została zredukowana do minimum. Rzuca się w oczy przełącznik świateł awaryjnych i dozownik zapachu. Sterowanie systemem multimedialnym jest albo w słynnej już kierownicy z nieruchomym środkiem, albo pod klapką na środku konsoli. I niestety, zarówno jedno, jak i drugie rozwiązanie jest nieco skomplikowane i wymagające skupienia.
Gdyby był jakiś prostszy system, można by się było skupić na podziwianiu krajobrazów przez panoramiczną przednią szybę z cieniutkimi słupkami A czy też wysokie szyby boczne. Nawet szeroki słupek C przy manewrowaniu nie powinien przeszkadzać - widoczność w Citroenie jest znakomita.
Drobiazg, który urzeka
Duże przeszklone powierzchnie oznaczają, że samochód z zewnątrz powinien wydawać się lekki. Przy obłej i masywnej sylwetce C4 Picasso nie wystarczało to w stu procentach. Po październikowym liftingu w opcji pojawiła się pozycja Black Top, taka jak w widocznym na zdjęciu egzemplarzu. Do pięknego, głębokiego, czerwonego rouge lucifer dodano czerń na dachu, słupkach i lusterkach, rozgraniczając te dwa kolory cienką chromowaną listewką. Wygląda elegancko i nowocześnie, a samochód staje się dzięki temu zabiegowi dużo atrakcyjniejszy. Zwłaszcza że testowana wersja Exclusive stoi na 17-calowych "śmigiełkach". Poza tym, po liftingu wiele się nie zmieniło. Doszły światła w technologii LED i zmieniono kilka detali - tylko po to, by jako tako odświeżyć samochód przed nadchodzącym następcą. I bardzo się to Francuzom udało - zwłaszcza w takiej konfiguracji kolorystycznej.
Van na "speedzie"
Pozwoliłem sobie na to lekkie nagięcie rzeczywistości po to, by oddać charakter jazdy C4-ką. Pod maskę trafił dwulitrowy diesel o mocy 150 KM, spięty z sześciobiegowym manualem, napędzający przednią oś. Teoria mówi, że to wystarczająca kombinacja do codziennej jazdy, a także dająca się znieść podczas wakacyjnych wypadów.
Teoria się nie zna!
Praktyka mówi, że prowadząc C4 Picasso musicie bardzo uważać, bo wóz jest bardzo fotogeniczny i zanim się obejrzycie, możecie dostać stos wysokiej jakości zdjęć bądź filmów z waszymi dokonaniami. Przyspieszenie w lekko poniżej 10 sekund i przy 340 Nm bardzo dobra elastyczność sprawiają, że w Citroenie z wielką przyjemnością wciska się gaz. Co prawda wygłuszenie mogłoby być na nieco lepszym poziomie, bo dźwięk diesla nie należy do najbardziej jedwabistych, ale przyzwyczaicie się do niego i nie będzie Wam przeszkadzał.
A to wszystko przez skrzynię biegów. Pierwsze przełożenia zestopniowane są bardzo krótko, szóstka nadaje się wyłącznie na autostradę, a przy wyprzedzaniu trzeba trochę pomieszać. I cała w tym przyjemność. Drążek chodzi z przyjemnym oporem, a drogę prowadzenia między poszczególnymi biegami ma tak krótką, że przypomina mi bardziej Mazdę MX-5 niż stateczny transporter dla rodziców z dziećmi. Jest zresztą tak samo pod ręką, jak w japońskim roadsterze - przeniesienie go na górę konsoli było dobrym pomysłem. Pozostawiony w podłodze wymuszałby nieznośnie długi skok i konieczność "mieszania" dźwignią niczym chochlą w żołnierskiej grochówce.
Do dynamicznej jazdy zachęca również zawieszenie. Picasso jest zestrojone w zaskakujący sposób, jak na Citroena. Oczywiście, zapewnia komfort jazdy, ale nie ma ani bujania, ani miękkiego przepływania nad nierównościami. Jest sprężyście, a miejscami nawet dość sztywno. Za to sam samochód nie wychyla się na zakrętach, tylko pewnie podąża wybranym torem jazdy, wykazując zaledwie niewielkie oznaki podsterowności przy ciasnych, szybko pokonywanych zakrętach. Trochę to niepokojące, bo ten samochód nie do tego stworzono. Wożenie dzieci, wyjazd na wakacje, to nie tor wyścigowy, a tu skupiono się głównie na doznaniach kierowcy. Przydałoby się nieco więcej komfortu, choć mnie, jako fana pewnego i szybkiego prowadzenia się samochodu, nie odrzuciłoby to od kupna C4. Ale innych mogłoby.
Nieco bardziej wyważony w swojej pracy jest układ kierowniczy. Chodzi lekko (nawet trochę za lekko), ale precyzyjnie. Co prawda wychylenia graniczne są dostępne po dość dużej ilości obrotów, ale podczas jazdy cały czas czuć, co dzieje się z samochodem. Także w mieście, podczas parkowania przyda się zarówno niezła zwrotność Citroena, lekko pracujący układ kierowniczy, jak i świetna widoczność (również dzięki sporym lusterkom), wspomagana czujnikami parkowania (jak zwykle w Citroenie, przeczulonymi na każdy brud czy trawkę w ich zasięgu).
Przy tym wszystkim...
...C4 Picasso nie jest bardzo zachłanne, choć fakt, że silnik i zawieszenie zachęcają do dynamiczniejszej jazdy powoduje, że w mieście rozstaniemy się z 9 litrami paliwa co 100 kilometrów, a trasa to w zależności od naszych chęci od 5,8-5,9 l/100 km, do ponad 7 w przypadku długotrwałej jazdy z wysoką prędkością. Tak czy inaczej, wyniki są dość optymistyczne. Czy pozwolą przełknąć koszt zakupu?
Nasze C4 Picasso to wersja Exclusive. Jak na produkt ekskluzywny, w wyposażeniu jest w zasadzie wszystko za 108 tysięcy złotych. Doposażenie do poziomu testowanego egzemplarza, to lakier, Black Top, czujnik parkowania przodem i nawigacja. W sumie konfigurator wypluwa nam całkiem sensowną kwotę 116 200 zł. Owszem, nie jest to mało, ale konkurencja nie będzie wiele lepsza. Najnowszy Touran 2.0 TDI z podobnym wyposażeniem będzie o 500 zł tańszy. Z kolei podobna do C4-ki wiekiem Zafira ze 120-konnym 1.9 CDTI to już za to wydatek ponad 120 tys. zł (123 650 zł).
Atutem Citroena jest możliwość wykupienia kontraktów serwisowych, pozwalających oszczędzić nieco na kosztach przeglądów oraz, jak zwykle, promocje. W tym momencie na testowane C4 Picasso producent daje 19 300 zł rabatu. Za 96 900 zł oferta jest godna bardzo solidnego rozważenia, bo C4 Picasso to jeden z najprzyjemniejszych samochodów "na co dzień", z którymi miałem do czynienia. Jeśli nie przeszkadza Wam sztywniejsze zawieszenie (jeśli zastanawialiście się nad Volkswagenem, to znaczy, że nie przeszkadza), a design Wam odpowiada, zainteresujcie się nim bliżej. Naprawdę jest to dopracowana konstrukcja, o niewielkiej liczbie wad dyskwalifikujących go w roli samochodu dla rodziny 2+1 czy też 2+2. No i w testowanej konfiguracji wygląda świetnie.