Citroen DS4 1.6 HDi 110 KM So Chic
Pamiętacie Citroena DS? Pojazd zaprezentowany w połowie lat 50-tych ubiegłego wieku wywołał niemałą sensację i do dziś jest jednym z największych klasyków marki. W 2009 roku legenda powróciła za sprawą modelu DS3. Teraz lekcji stylu na ulicznych salonach udziela drugi członek rodziny.
O jakim aucie mowa? Oczywiście o Citroenie DS4, który uzupełnił prestiżową linię DS na przełomie maja i czerwca bieżącego roku. Pozostaje już tylko czekać z zaciekawieniem na ostatniego, największego przedstawiciela nowej gamy modelowej - DS5. Skupmy się jednak na naszym dzisiejszym bohaterze, bo zapewniamy, jest na czym, skoro został on okrzyknięty przez internautów Najładniejszym Samochodem Roku 2011.
a'la coupe
Z reguły staramy się zostawić ocenę stylistyki Wam, ale w tym przypadku grzechem jest przemilczeć ten punkt, ponieważ wychodzi ona poza utarte schematy segmentu C. Przód na pierwszy rzut oka, poza dodatkowym znaczkiem, wydaje się identyczny z nowym C4, na którym technicznie został oparty DS4. Jednak oba pojazdy nie mają ze sobą żadnych wspólnych elementów blacharskich. Przy dokładniejszym porównaniu obu aut, zobaczymy m.in. znacznie przestylizowany zderzak, inny grill i "napompowane" nadkola.
Z przodu podobieństwa do "dawcy" jednak się kończą. Produkcyjna wersja auta niewiele odbiega od konceptu High Rider, przedstawionego na salonie genewskim w 2010 roku. Podstawową różnicą jest dodatkowa para tylnych drzwi, którą postanowiono jednak sprytnie ukryć. Nie jest to przełomowy zabieg w stylizacji samochodów. Takie rozwiązanie znamy już chociażby z wielu modeli Alfy Romeo czy Seata, ale nie jest to powszechna praktyka. W dodatku, do DS4 pasuje idealnie. Pomimo, że nadwozie pojazdu to pięciodrzwiowy hatchback, to ukryta klamka w fikuśnych drzwiach i wiele innych wysmakowanych, stylistycznych fajerwerków powodują, że na pierwszy rzut oka samochód do złudzenia przypomina coupe.
Tak samo, a jednak...
...inaczej i z lepszym gustem - tak można w kilku słowach powiedzieć o wnętrzu DS4 w porównaniu do C4. Deska rozdzielcza jest taka sama, podobnie jak dużych rozmiarów, cienka kierownica, na której zlokalizowano masę przycisków (do obsługi tempomatu, radia, telefonu, komputera pokładowego i nawigacji). Po szybkim samouczku jest to wygodne rozwiązanie. Różnice to oczywiście logo, czarna podsufitka, inny drążek zmiany biegów, przycisk elektrycznego hamulca postojowego zamiast normalnej dźwigni, a także aluminiowe obwódki zegarów o innej, zmiennej kolorystyce.
W rezultacie nikt nie może narzekać, że podświetlenie wskaźników go razi. W nocy, w skupieniu się wyłącznie na drodze pomaga przycisk na wzór funkcji Night Panel z Saaba. Wyłącza on ekran na desce rozdzielczej, maksymalnie przyciemnia wszystkie przyciski w kabinie i pozostawia podświetlony tylko prędkościomierz. Niestety, wśród wskaźników nie znalazł się ten informujący o temperaturze cieczy chłodzącej.
Pochwalić należy dobrej jakości materiały wykończeniowe. Wewnątrz czekają na nas także dobrze wyprofilowane i bardzo wygodne fotele (w opcji nawet z funkcją masażu). Zapewniają one odpowiednie trzymanie boczne i nawet po długiej trasie nie będziemy narzekać na ból pleców.
Bagażnik arystokraty zmalał o 24 litry w stosunku do biedniejszego krewnego i ma 356 litrów pojemności. Po złożeniu kanapy - 1012 litrów (- 71 l). Przeszkadza wysoki próg załadunku, ale funkcjonalność nie była dla projektantów najważniejsza i wspominamy o niej z czystego obowiązku.
Wróćmy jeszcze do wspomnianych drzwi. Są naprawdę kosmiczne i "zaostrzone" na końcu. Nie wszystko, co ładne, jest jednak praktyczne. Wsiadanie do tyłu to prawdziwa sztuka. Ich wycięcie i marny kąt otwarcia, wymuszają od nas ekwilibrystyki. Jeszcze gorzej jest z wysiadaniem. Trzeba się nieźle nagimnastykować, by wydostać się z samochodu, nie uderzając głową i nie brudząc się przy tym o nadwozie. W dodatku rośli pasażerowie na tylnej kanapie będą skarżyć się na opadający dach. Jeśli jednak DS4 zaliczymy warunkowo do kategorii coupe, to pod względem miejsca w tylnym rzędzie jest naprawdę nieźle i nie ma co narzekać.
Wsiadamy teraz...
...za kierownicę. Już po otwarciu drzwi czeka nas kolejne zaskoczenie. Bardziej spostrzegawczy zobaczą tylko dwa przełączniki od szyb i pomyślą od razu - w kompakcie Premium nie ma elektrycznie sterowanych tylnych szyb? - Wracamy z powrotem do tyłu. I co się okazuje? Tylne szyby nie są w ogóle opuszczane! Wychodzi na to, że drzwi to słowo klucz w przypadku DS4-ki. Jeszcze nigdy nie poświęciliśmy tyle miejsca w teście temu elementowi.
Docieramy w końcu do zwartego i masywnego tyłu nadwozia o dużo "groźniejszej" prezencji niż w zwykłej C4-ce. Warto wspomnieć o wymiarach obu samochodów. DS jest krótszy (4275 mm), szerszy (1810 mm) i wyższy (1526 mm) od protoplasty. Nieco wyższa pozycja za kierownicą zapewnia dobrą widoczność do przodu. Wrażenie to potęguje standardowa panoramiczna przednia szyba z ruchomą podsufitką. W rezultacie są to miłe złego początki, ponieważ widoczność na boki i w przeciwnym kierunku jest katastrofalna za sprawą małej szyby tylnej i strasznie grubych słupków B i C. Bez czujników parkowania można mieć spory problem.
W ruchu
Do testu otrzymaliśmy Citroena DS4 z dobrze znanym silnikiem 1.6 HDi w wersji 110-, a dokładnie 112-konnej. Jak można przypuszczać, zapewnia on przeciętne osiągi, ale za to prawie go nie słychać i jest bardzo ekonomiczny. W trasie przy sprawnej jeździe, ale bez szaleństw, zejście ze spalaniem poniżej 5 l ON/100 km nie jest wielkim wyzwaniem. Ładnie. 6-stopniowa, manualna skrzynia biegów pracuje lekko i całkiem precyzyjnie, pomimo dosyć długich dróg prowadzenia dźwigni. Trzeba tylko wyczuć przełączanie z czwórki na piątkę, szczególnie przy szybszych zmianach biegu.
Jednak naszym zdaniem do stylu tego wyjątkowego auta pasuje coś mocniejszego: przynajmniej dwulitrowe HDi, a najlepiej benzynowa, turbodoładowana jednostka 1.6 THP i to w odmianie 200-konnej, z którą będziemy "rządzić" również w czasie jazdy. Do takich motorów stworzono właśnie świetnie spisujące się hamulce. Większych zastrzeżeń nie mamy też do układu kierowniczego.
Od DS4-ki nie powinniśmy oczekiwać zbyt dużo komfortu. Zawieszenie zestrojono bowiem z naciskiem na dynamiczną jazdę i dobre trzymanie się drogi i szczególnie przy poprzecznych nierównościach niestety ulega. Trzeba brać poprawkę także na dużych rozmiarów aluminiowe obręcze kół. W pozostałych przypadkach nie jest jednak najgorzej, a układ pracuje bardzo cicho. W rezultacie wyżej zawieszone DS4 nie przechyla się zbytnio w szybciej pokonywanych zakrętach i da się nim z przyjemnością pojechać szybko, pewnie i bezpiecznie, bez niemiłego efektu bujania.
Dzieło sztuki
Chociaż Citroen DS4 jest z praktycznością na bakier, to nie o to tutaj chodzi. Z całą pewnością nie jest to rodzinny kompakt. W tym przypadku liczy się design. To nie jest auto dla osób chcących przemieszczać się tylko z punktu A do punktu B. Za to właśnie kochamy francuską motoryzację. Jak prawie z każdym dziełem sztuki bywa, jest ono kontrowersyjne i nie musi się każdemu podobać. I w dodatku kosztuje całkiem sporo.
Trzeba jednak przyznać, że samochód jest ciekawym urozmaiceniem segmentu C z takimi autami na czele, jak poprawny do bólu Volkswagen Golf. To panaceum dla tych, którzy też drwią sobie z utartych schematów i stereotypów. Czy większy model okaże się takim samym strzałem w dziesiątkę, co mniejszy prekursor DS3? Na razie pozostawmy to pytanie bez odpowiedzi. Czas pokaże...