Dacia Logan MCV 1.5 dCi 85 KM Laureate FL
Rumuńska marka Dacia ma się coraz lepiej. W założeniu miała być tanią propozycją na rynki byłych krajów 'demoludów', a tymczasem w Niemczech sprzedaje znacznie więcej modeli niż Volvo czy Mitsubishi. Ogromnym wzięciem cieszy się szczególnie Logan MCV w 7-osobowej wersji.
Czy pistoletem można rozprawić się z namolnym komarem? Jeśli masz oko snajpera może się udać. Lepszy skutek przyniesie prawdopodobnie chwycenie dłonią lufy i ubicie owada kolbą. Pojawia się tylko pytanie - po co pistolet, skoro są łapki na muchy?
Z tego samego założenia wychodzą klienci ustawiający się po auta w salonach Dacii. Nie każdy potrzebuje "wypasioną" wersję samochodu ociekającą setkami mniej lub bardziej przydatnych elektronicznych gadżetów. Dla wielu, samochód powinien być prosty, solidny, łatwy w obsłudze i przede wszystkim przystępny cenowo. Jeśli stworzysz listę cech, na której znajdą się: obszerne wnętrze dla 7 osób, bagażnik o pojemności powiedzmy 700 litrów (a co - jak szaleć, to szaleć!), ekonomiczny silnik, klimatyzacja i trochę elektrycznych wspomagaczy, to wyobraźnia podpowie, że taki misz-masz nie istnieje. A nawet gdyby istniał, to z pewnością nie byłoby Cię na niego stać. Błąd. Dacia Logan MCV w odmianie dla siedmiu osób spełnia te kryteria i kosztuje mniej niż myślisz.
Tak dużo za tak wiele
Zacznę nietypowo od analizy cennika Logan MCV z najmocniejszym dieslem o mocy 85 KM. Jest też jednostka wysokoprężna dysponująca siłą 68 KM, ale ta jest zwyczajnie słaba i w kwestii dynamiki zadowoli naprawdę mało wymagających kierowców. Nie mniej Logan w nadwoziu kombi zasilany ON może zmienić właściciela już za 44 250 zł (Ambiance). Kolejne 1,8 tys. zł dopłaty i możemy cieszyć się odmiana 7-miejscową.
Tak się składa, że klienci najczęściej (szczególnie za Zachodzie) wolą jednak dopłacić do mocniejszego motoru, który występuje tylko w połączeniu z najbogatszą opcją wyposażeniową o nazwie Laureate (50 650 zł). Myli się jednak ten, kto sądzi, że topowa odmiana oznacza pełne wyposażenie. Niestety nie ma w niej ani bocznych airbagów, ani klimatyzacji czy rolety bagażnika. Na szczęście Dacia nie każe sobie słono za to płacić i po dodaniu wspomnianych akcesoriów oraz dorzuceniu 15-calowych alufelg, elektrycznie sterowanych szyb z tyłu, lakieru metalik, halogenów i kilku innych drobiazgów otrzymujemy finalną cenę testowanego egzemplarza - 56,2 tys. zł.
Ktoś powie - Dacia za ponad 55 tys. zł? Może i niemało zważywszy, że bazowe MCV z silnikiem benzynowym 1.4 i mocy 75 KM kosztuje 34 650 zł. Jednak Logan z 85-konnym dieslem to najbardziej rozsądny wybór, a maksymalne wyposażenie pozwala zapomnieć o niektórych kuriozalnych rozwiązaniach. I pokażcie mi drugi samochód, który w tej cenie potrafi przewieźć siedem osób.
Całkiem zgrabny
Nie ukrywam, że kiedy kilka lat temu po raz pierwszy na ulicy zobaczyłem Dacię Logan, skrzywiłem się. Sylwetka niczym wyciosana toporem, zero polotu i finezji. Okazało się, że to nic w porównaniu ze środkiem. Ale o tym później. Gdy pojawiła się wersja kombi od razu zyskała moją sympatię. Dla mnie Logan kombi wygląda po prostu proporcjonalniej niż sedan. Przeprowadzony w 2008 r. lifting, choć dotyczy w sumie detali stylistycznych, wpłynął na wyraźną poprawę ogólnej estetyki.
Gabaryty MCV nie uległy zmianie, a wzrost długości w stosunku do wersji sprzed modernizacji tłumaczą inaczej wyprofilowane zderzaki. Logan zyskał całkiem nowy pas przedni. Grill nie wnika teraz klinem w środek zderzaka, a szeroka, chromowana listwa łączy oba reflektory. Niby niewielki retusz, ale Dacia wygląda teraz dojrzalej i bardziej dostojnie.
Z tyłu zauważyć można nowe klosze lamp. Mniej plastikowych wstawek na zderzakach dodaje bryle lekkości i uroku. Pogorszyły się za to walory praktyczne, bo zderzaki narażone są teraz na odpryski lakieru podczas drobnych otarć parkingowych. Asymetrycznie dzielone drzwi bagażnika nadal posiadają wycieraczkę tylko na jednym, co prawda większym, skrzydle. MCV wygląda naprawdę dobrze, o czym przekonałem się, gdy zauważyłem ciekawskie spojrzenia innych użytkowników dróg.
Nie tylko siedmiu krasnoludków
Przyzwyczaiłem się testując auta wyposażone w opcjonalnie rozkładany trzeci rząd siedzeń, że może on służyć co najwyżej małym dzieciom bądź totalnym mikrusom. Rozwiązanie zastosowane w Dacii Logan MCV to także składana kanapa, jednak jest na niej tyle miejsca, że nie ma problemu by usiadły tam także dorosłe osoby. To nie są więc miejsca awaryjne, bo pozwalają na wygodną podróż nawet na znacznym dystansie. Nie ma samochodu, który w relacji "cena-ilość miejsca" oferowałby więcej od prezentowanego MCV.
Drugi rząd siedzeń zadowoli także wysokich pasażerów. Jedynie na szerokość, kiedy na kanapie zasiądą trzy osoby, będzie im ciasnawo. Niemal płaskie oparcie sprawia, że wygodniej podróżuje się na dwóch ostatnich fotelach. Z przodu siedzi się stosunkowo wysoko. Siedzenia nie trzymają właściwie pleców w ciasno pokonywanych zakrętach, bowiem posiadają słabo wyprofilowane boczki. Poza tym są dość miękkie, przez co dłuższa podróż skutkuje drętwieniem pleców. W wersji poliftingowej wreszcie można regulować kolumnę kierowniczą (tylko góra-dół), przez co zajęcie wygodnej pozycji jest zdecydowanie łatwiejsze.
Kiedy na pokładzie zasiądzie komplet pasażerów, bagażnik kurczy się do pojemności prawie dwustu litrów. To za mało na wakacyjny wyjazd, ale krótki wypad nad jezioro pozwoli na spakowanie skromnego piknikowego ekwipunku. Gdy trzeci rząd siedzeń jest złożony, do dyspozycji mamy aż 700 litrów przestrzeni na pakunki. To rewelacyjny wynik. Już nigdy nie będzie trzeba przekonywać żony, że torba z eleganckimi ciuchami to bezsens, skoro jedziecie połazić po górach. Ona również tylko się uśmiechnie, kiedy zobaczy, że wciskasz do kufra awaryjną butlę gazową, na wypadek, gdyby Rosjanie zakręcili kurek z błękitnym paliwem na dobre.
Logan MCV, z racji swojego uniwersalnego charakteru jest nie tylko prawdziwym przyjacielem rodziny. Można wymontować ostatni rząd siedzeń, złożyć asymetrycznie ukształtowaną, środkową kanapę i zarabiać na przeprowadzkach. Skoro mowa o zarobkach - to także idealny partner dla drobnego przedsiębiorcy. Blisko 2400 litrów maksymalnej pojemności części bagażowej przyczyni się do sprawnego zarządzania niejednym, małym biznesem.
Wyraźna poprawa
W tej kategorii cenowej nie można liczyć na wyszukane materiały we wnętrzu auta.
Poprzedni model Dacii krytykowano nie tyle za jakość plastików, co za ich surowy wygląd. Tym razem producent się postarał i zdecydowanie poprawił gatunek oraz wygląd tworzyw sztucznych. Można odnaleźć wiele wspólnych elementów z popularnych modeli Renault, a nawet Nissana. Przykład - dolna partia kokpitu przed pasażerem oraz okolice bocznych nawiewów, zostały wyłożone tym samym surowcem o porowatej fakturze, który odnajdziemy w Nissanie Micra. Twarde materiały prezentują się teraz o wiele lepiej i są wprost wzorowo spasowane. Czyżby projektanci z kraju Draculi brali korepetycje u Japończyków? Nawet srebrzysta wstawka plastiku w centralnej konsoli, choć wygląda tanio, nie generuje żadnych trzasków podczas jazdy po wybojach, czy kiedy poddać ją testom ręcznego uciskania. Brawo.
Boczki drzwi wreszcie nie przypominają ścianek z toi-toia i cieszą sporą połacią weluru w miejscu, gdzie często stykają się z przedramieniem pasażera. Szkoda, że sam podłokietnik jest twardy jak kamień - łokieć dawał mi się we znaki jeszcze kilka dni po oddaniu auta. Uchwyt do zamykania drzwi teraz może nosić tę dumną nazwę, gdyż poprzednio wyglądał jakby ktoś dłutem wykroił szczelinę w podłokietniku. Jednym zdaniem - jakościowa progresja w kategorii wykończenia kabiny.
"Urocze" wpadki
Tak naprawdę producent nie musiał wyposażać Dacii w książkę instrukcji obsługi. A przynajmniej mógł sobie darować rozdziały opisujące działanie urządzeń pokładowych. Prościej po prostu się nie da. Kilka pokręteł, trochę włączników. Nawet dziecko połapie się w tym momentalnie. Ładnie prezentują się zegary główne, które posiadają białe cyferblaty. Pomiędzy nimi wyświetlacz komputera pokładowego podświetlany na bursztynowy kolor.
Ponieważ wyposażenie obejmuje tylko to, co niezbędne, nie ma sensu rozpisywać się o oczywistych sprawach. Niestety duch paranormalnych rozwiązań nadal nęka wersję po modernizacji. Zacznijmy od wspomnianych zegarów. Księgowy z pewnością potrafi rozdzielać włos na czworo, skoro przemycił takie same zegary dla wersji benzynowej i wysokoprężnej. Efekt - czerwone pole obrotomierza w dieslu rozpoczyna się tuż za połową wskaźnika i zlewa się z pomarańczowym podświetleniem cyfrowych wartości.
Konsola centralna opada niemal w pionie do podłogi, przez co utrudniona jest obsługa niektórych włączników. Na tejże konsoli ulokowano także przyciski do sterowania elektryką szyb. Aby z nich skorzystać, trzeba pochylić się i oderwać plecy od oparcia. Niby nic, ale z uwagi, że szyby nie posiadają funkcji "auto", w celu całkowitego ich otwarcia (np. kiedy pobieramy bilet parkingowy na płatnym parkingu) trzeba kilka sekund uprawiać wątpliwą gimnastykę. To jednak pestka w porównaniu z "genialnym" miejscem dla sterownia podnośnikami szyb tylnych. Umieszczono je za hamulcem ręcznym w tunelu środkowym. Kierowca nie ma szans na to, by do nich dosięgnąć, podobnie jak pasażerowie siedzący na kanapie, gdy zapięci są w pasy. Rumunii zaoszczędzili więc ze dwa metry przewodów, ale jednocześnie bezmyślnymi patentami narażają się na krytykę całkiem sensownie urządzonego wnętrza.
Mistrz oszczędności
Użytkowy charakter Logana MCV sugeruje, że nie będzie on częstym gościem w garażu, z którego w niedzielne przedpołudnie wytoczy się, by zawieźć familię do kościoła. Tu należy spodziewać się znacznych przebiegów, dlatego oszczędny silnik diesla wydaje się być najlepszym rozwiązaniem. Motor dCi ze stajni Renault o pojemności 1,5 litra występuje teraz w dwóch wariantach mocy, z czego testowana przeze mnie mocniejsza mutacja generująca 85 KM jest rozsądnym połączeniem osiągów i ekonomiki. Francuzi mogliby jednak udostępnić Dacii jeszcze bardziej temperamentną odmianę o mocy 105 KM. Podejrzewam jednak, że nie chcą robić konkurencji swoim modelom.
W stosunku do słabszego diesla (68 KM) dynamika uległa znacznej poprawie, choć zapewne wielu skrzywi się na wieść, że Logan MCV przyspiesza do "setki" w 14,3 s. Jednak to, co ważniejsze od suchych danych liczbowych, czyli reakcja na dodanie gazu w warunkach drogowych, jest zupełnie przyzwoita. Maksymalny moment obrotowy (200 Nm) melduje swą maksymalną wartość przy 1,9 tys. obr/min. Mała turbodziura jest wyczuwalna, ale gdy silnik pracuje w okolicach cyfry "2" na obrotomierzu, nie możemy narzekać na brak dynamiki.
Przekładnia manulana o pięciu biegach nie jest mistrzem precyzji. Zdarza się, że "jedynka" wchodzi z wyczuwalnym oporem, a długi drążek w połączeniu z dość krótkim skokiem samej dźwigni, nie ułatwia kierowcy zadania.
W temacie silnika, na deser zostawiłem sobie omówienie spalania. Logan MCV to najoszczędniejsze kombi jakim przyszło mi do tej pory jeździć. W mieście, ten sporych gabarytów pojazd, spalał równe 6,0 litrów "ropy" na 100 km. W trasie wykazał się jeszcze mniejszym apetytem, niż podaje producent. Jadąc dość spokojnie, ale nie "kapeluszniczo" uzyskałem spalanie na poziomie 4,5 l/100 km. Chwilami na prędkościomierzu gościła prędkość 120 km/h. Co byłoby, gdyby skrzynię biegów Dacii wyposażono w sześć przełożeń? Podejrzewam, że wynik mógłby zejść poniżej czterech litrów. Taki rewelacyjny rezultat to także zasługa niezbyt dużej masy (1255 kg), której tajemnica tkwi w prostej konstrukcji i podstawowym wyposażeniu auta, którego pozbawiono wielu ciężkich, elektrycznych i elektronicznych urządzeń.
Tanio nie znaczy gorzej
Zawieszenie MCV to klasyczna konstrukcja - z przodu kolumny MacPhersona, z tyłu belka skrętna. Nie ma mowy o żadnych wspomagaczach w postaci systemów kontroli trakcji czy stabilizacji toru jazdy. I powiem to z cała odpowiedzialnością - wcale ich Dacia nie potrzebuje. Po pierwsze - silnik i charakter auta nie nastrajają do szaleńczej jazdy. Po drugie - właściwości jezdne auta należą do najlepszych w klasie. To nie żart. Dacia bardzo neutralnie zachowuje się podczas pokonywania zakrętów. Nadwozie nie przechyla się tak bardzo jak w wersji sprzed modernizacją, a amortyzatory bardzo skutecznie neutralizują wszelkie dziury.
Zawias jest sztywny "po niemiecku" i pracuje wyjątkowo cicho. Miałem wrażenie poruszania się znacznie droższym autem. Twardsza charakterystyka tłumienia nierówności nie oznacza gorszego komfortu. Przynajmniej dla mnie, bowiem zdecydowanie preferuję sprężystość amortyzatorów nad ich "tapczanowatym" nastawieniem.
Układ kierowniczy mógłby natomiast charakteryzować się lepszą precyzją działania. Przy małych prędkościach nie razi jego silne wspomaganie, ale gdy przekraczamy prędkość 100 km/h brakuje mu zdecydowanie czucia. Hamulce działają sprawnie, ale dozowanie siły nacisku na pedał wytracania szybkości wymaga przyzwyczajenia.
Bez stereotypowych uprzedzeń
Nie tak dawno w trzystu niemieckich salonach Dacii zatrudniono dodatkowych handlowców, by poradzić sobie z nawałem zamówień od klientów. Czyżby nasi zachodni sąsiedzi powariowali? Niekoniecznie. Okazało się bowiem, że nawet w tak zamożnym społeczeństwie istnieje popyt na tanie i proste samochody. Właśnie Logan MCV do spółki z Dacią Sandero winduje sprzedaż rumuńskiej marki. Znaczek "Dacia by Renault" okazał się skutecznym wabikiem.
Ostatnie badania ADAC dotyczące satysfakcji niemieckich klientów okazały się wręcz szokujące. Na piątym miejscu znalazła się bowiem Dacia, która przegrała m.in. z takimi tuzami ja Subaru, Jaguar czy Porsche. Nie ukrywajmy jednak - Logan MCV z silnikiem diesla to tania alternatywa na przestronny, uniwersalny i wybitnie ekonomiczny samochód. I nie ma tu żadnego powodu do wstydu.