Mazda 6 2.0 Sedan Exclusive

Po kilkuletniej przerwie, w maju 2008 roku, Mazda ponownie otworzyła w Polsce przedstawicielstwo. Japoński producent z Hiroszimy szeroką gamą nowych modeli stara się pozyskać klientów w Polsce. Rozsądna polityka cenowa i atrakcyjne auta mają stanowić najgroźniejszą broń koncernu.

Już pierwsza generacja Mazdy 6 była całkiem udanym i stylistycznie atrakcyjnym autem. Odświeżony, nieco odchudzony, dłuższy i szerszy model ma być jeszcze lepszy. Czy rzeczywiście tak jest? Przekonajmy się.

Zazwyczaj nie rozpisuję się nad wyglądem testowanych aut. Po pierwsze szacowny Czytelnik - internauta ma przecież do dyspozycji zdjęcia. Po drugie zazwyczaj czynię to dosyć nieudolnie, myląc zwis z nawisem, a kołpak ze spojlerem. Ale w przypadku nowej "szóstki" nie mogę się powstrzymać przed napisaniem tych paru słów. Zawsze powtarzam, że wszystko jest kwestią gustu, ale przyznaję się bez bicia - to auto naprawdę mi się podoba. Wygląda jak drapieżne zwierze, które pręży się do ataku. Jego skośnookie, inteligentne ślepia są pełne charakteru i budzą szacunek. Soczewkowe reflektory zdają się wypatrywać kolejnego ostrego zakrętu, a pokaźne acz zgrabne, siedemnastocalowe alufelgi pięknie komponują się z potężnymi nadkolami. Po prostu Japan Beauty.

Dynamiczna i zadziorna, masywna, ale paradoksalnie także lekka i zwinna, na wskroś sportowa. Patrząc na nią, masz od razu ochotę wejść do środka, przekręcić kluczyk w stacyjce i sprawdzić, czy jeździ tak samo dobrze jak wygląda. No to jak, gotowi?

Przytulnie i cicho
Zasiadając za kierownicą nowej Mazdy 6 od razu poczujemy się otuleni autem. Natychmiast dodajmy, że słowo "otuleni" nie ma w tym wypadku ani krzty pejoratywnego zabarwienia. Po prostu kierowca od pierwszych chwil za "kółkiem" czuje jedność z autem. Oznacza to, że miejsce jego pracy jest doskonale dopasowane do jego ciała, dbając o to, by poczuł się jak w objęciach japońskiej gejszy. Fotele są głębokie, świetnie wyprofilowane i charakteryzują się bardzo dobrym trzymaniem bocznym.

Na wprost oczu "drivera" znajduje się świetnie leżąca w dłoniach, trójramienna, mięsista kierownica z charakterystycznym, dużym i błyszczącym logo pośrodku. Na jej przeciwległych ramionach znajdziemy przyciski sterowania radiem, komputerem pokładowym a także tempomatem. Z deski rozdzielczej patrzą na nas proste, gustowne i czytelne zarazem zegary, umieszczone w tubusach. Na prawo - miła w dotyku dźwignia zmiany biegów. I to sześciu do przodu.

Coraz śmielej rozglądam się po wnętrzu i coraz bardziej mi się ono podoba. Mimo, że panuje tu półmrok, jest stylowo i sportowo zarazem, a obcowanie z Mazdą nastraja pozytywnie. Materiały, choć w dużym stopniu twarde, są zdecydowanie lepsze niż w "starej" szóstce. Widać, że japoński producent jest pewny siebie i chce pokazać, że nowa Mazda 6 należy do elity graczy segmentu D. Miejsca jest wszędzie pod dostatkiem, na tylnej kanapie też można wygodnie podróżować, nie waląc przy tym kolanem siedzących w pierwszym rzędzie. Ciemne wnętrze skutecznie ożywiają pseudo-metalowe wstawki imitujące aluminium. Wszystko jest dobrze spasowane a jakość poszczególnych elementów stoi na wysokim poziomie. Nawet dźwięk towarzyszący zamykaniu drzwi, brzmi jak należy. Nie ma mowy o żadnym metalicznym odgłosie. Jest cicho i elegancko.

Pora relaksu
Przekręcam kluczyk w stacyjce i dodaję gazu. Silnik reaguje bardzo spontanicznie i aż rwie się, żeby wkręcać się na najwyższe obroty. Na szczęście jest sucho, a ruch uliczny minimalny. Jest 1:00 w nocy, stolica wydaje się być uśpiona w sennych marzeniach. Świetny moment na dynamiczną przejażdżkę. No to gazu, panie Hamamoto!

Po pierwsze trakcja. Pomimo przedniego napędu jest ona bardzo dobra, czuć też od razu starannie dobraną charakterystykę zawieszenia. Nie oszukujmy się - dosyć twardo jest. Ale cóż z tego, jeśli dzięki temu czujesz Japonkę w każdym zakręcie i od razu wiesz, jak duże harce jest Ci w stanie wybaczyć. Należy tylko szybko wyłączyć kontrolę trakcji i zarazem wszystkie inne "elektroniczne kagańce", bo reagują zbyt nachalnie i nerwowo, nie dając poczuć kierowcy dreszczyku emocji w szybciej pokonywanym zakręcie. Gdy jednak unieszkodliwimy je całkowicie, na naszej twarzy momentalnie zagości szeroki uśmiech.

Będziemy wtedy czerpać przyjemność z każdej, precyzyjnej zmiany biegu na wyższy lub niższy, będziemy chcieli słyszeć, jak "kreci się" wolnossący, benzynowy sinik o pojemności dwóch litrów. A kręci się pięknie aż do około 6,8 tysiąca obrotów, wydając przy tym z dwóch rur wydechowych tak przyjemny dla ucha dźwięk, że mógłbym go słuchać godzinami. Nie jest to oczywiście bulgot potężnego V8, ale musimy oddać szacunek akustykom i inżynierom konstruującym wydech "szóstki", ponieważ udało im się uzyskać z R4 hipnotyzująco piękne, a zarazem nienachalne brzmienie.

Pewnie dlatego w pierwszym dniu testu spalanie po mieście, mimo braku korków, wyniosło około 14 litrów na 100 km. Na szczęście pod koniec tygodnia mogłem pochwalić się nieco niższymi wynikami - odpowiednio 11,5, 9,5 oraz 7,5 litra na 100 kilometrów w przypadku miasta, cyklu mieszanego i trasy. Mówimy tu oczywiście o normalnym użytkowaniu auta w codziennych warunkach, a nie próbach osiągnięcia jak najniższego spalania w teście.

Zawieszenie Mazdy...
...jak już wspomniałem, jest zestrojone dosyć twardo, ale dzięki temu ten samochód w ostrych zakrętach prowadzi się dosyć pewnie. Auto ma dawać kierowcy radość z prowadzenia i rzeczywiście tak jest. Koncern wykreował nawet dla swoich aut filozofię Zoom-Zoom. Według Mazdy są to emocje, które pamiętamy z dzieciństwa: radość, ekscytację i zachwyt. Każde z aut ma emanować entuzjazmem, dynamizmem oraz sportowym duchem.

Muszę przyznać, że to działa. Tak, wiem - 147 koni mechanicznych generowanych w całkiem przyjemny sposób z benzynowego "dwulitrowca" nie zapewnia ważącemu 1370 kg autu super osiągów (9,9 sek do "setki"), jednakże w połączeniu z doskonale, spontanicznie działającymi wszystkimi mechanizmami, daje naprawdę dobry efekt. Sprzęgło działa tak, jak działać powinno, pedał hamulca reaguje z odpowiednią siłą, a gaz natychmiast przekazuje odpowiednią informację żwawemu silnikowi. Do tego naprawdę cudownie działająca, sześciobiegowa skrzynia biegów i zupełnie niezły, choć czasem nieco zbyt nerwowy, układ kierowniczy, dają Ci to, czego oczekujesz od auta. I wierzcie mi, nie chce się z niego wysiadać.

Podróż rodzinna...
... w dalsze lub bliższe zakątki kraju też upłynie w przyjemnej atmosferze. Delikatnie traktowanej jednostki benzynowej prawie nie słychać (wałki wyrównoważające), a szósty bieg w trasie pomoże skutecznie obniżyć spalanie. Z tyłu z powodzeniem zmieszczą się dwie dorosłe osoby, a do ich dyspozycji pozostanie funkcjonalny rozkładany podłokietnik z miejscami na napoje. W każdym miejscu Mazda okazuje się być przytulna a zarazem wystarczająco przestronna. Rozstaw osi obecnej generacji wynosi 2725 mm, a szerokość pojazdu to 1795 mm.

Testowany egzemplarz okazał się być sedanem z bagażnikiem o pojemności 519 litrów. Taka kubatura spokojnie wystarczy na sporą ilość bagażu, tym bardziej, że jak na ten typ nadwozia, otwór załadunkowy jest całkiem spory.

"Szóstka" na piątkę z plusem
Za 87.000 złotych (plus 2.000 zł za lakier metaliczny) dostajemy piękne, rodzinne auto segmentu D, wyposażone m.in. w 6 poduszek powietrznych, systemy DCS+TCS+ABS i aktywne zagłówki. O nasz komfort podróżowania zadbają także czujniki zmierzchu oraz deszczu, automatyczna, dwustrefowa klimatyzacja, elektrochromatyczne lusterko wewnętrzne i pełna "elektryka" szyb i lusterek. Dobrej jakości dźwięku dostarczy radio z CD/mp3 i wbudowaną zmieniarką na 6 płyt. Kierownica daje się regulować w dwóch płaszczyznach a szyku zadają siedemnastocalowe koła wyposażone w bardzo gustowne alufelgi.

W kategorii "Radość z jazdy" to auto zdobywa u mnie 9 na 10 możliwych punktów. Czy to oznacza, że jest ono bez wad? Niezupełnie, kilka drobiazgów na pewno się znajdzie. Po pierwsze układ kierowniczy, który mógłby jednak dawać nieco więcej czucia kierowcy. Nie znaczy to wcale, że jest zły, ale biorąc pod uwagę doskonale pracujące pozostałe "sterowniki" auta, dające prowadzącemu maksymalny feedback, wspomaganie kierownicy mogłoby być nieco lżejsze, bardziej progresywne. Przy gwałtownych manewrach auto potrafi być nieco nerwowe, choć ma szczęście dosyć przewidywalne. A trzeba też przyznać, że niełatwo je zmusić do poślizgu.

Po drugie podgrzewanie foteli kierowcy i pasażera. Dobrze, że jest i jest nawet dwustopniowe ale nagroda dla śmiałka, który wysiedzi dłużej niż 10 minut nawet na pozycji numer 1 bez obawy o swoją skórę na pośladkach. Trzeci zarzut to moim zdaniem wcale niełatwa obsługa komputera pokładowego, radia i CD za pomocą kilku przycisków zgrupowanych na lewym ramieniu kierownicy. Może to i dobrze, że można operować tylko kciukiem, ale i tak sposób wchodzenia w poszczególne opcje wydaje mi się zbyt czasochłonny.

To koniec listy zażaleń. Poza tymi, drobnymi w sumie wpadkami, auto zdobyło moje serce. Dobre audio, skutecznie działająca dwustrefowa klimatyzacja, głęboko profilowane fotele, piękny wygląd i prawdziwa radość z jazdy sprawiają, że nie sposób mówić źle o nowym modelu "6".

Co u konkurencji?
Ceny Nowej Hondy Accord z podobnym wyposażeniem i silnikiem 2.0 benz. zaczynają się od 92.900 pln, zaś nowy Citroen C5 w zbliżonej specyfikacji to aktualnie wydatek około 89.900 złotych. Idąc dalej tym tropem dochodzimy do Volkswagena Passata, którego można teraz nabyć za jakieś 94.000 złotych z nieco mocniejszym silnikiem 1,8 TSI 160 KM. Co wybrać?

Wbrew pozorom dysponując kwotą około 90 tysięcy złotych na rodzinną limuzynę, niełatwo jest podjąć decyzje. Wiem jedno - Nowej Maździe 6 nie brakuje charakteru ani urody. Dodatkowo zapewnia wiele przyjemnych doznań podczas codziennego użytkowania. Jej dodatkowym atutem może być fakt, iż produkowana jest rzeczywiście w Japonii. Dla wielu ludzi jest to wciąż jednoznaczne z ponadprzeciętną niezawodnością i trwałością auta.