Mitsubishi L200 2.5 DI-D Dakar AT

Pick-upom nie jest wcale łatwo odnaleźć się w polskich realiach. Za sprawą zawiłości świata ekonomii, te potężne auta muszą z ochotą wyruszać nie tyle do ciężkiej pracy, co raczej na ulice wielkich miast. Przyjrzyjmy się bliżej jednemu z nich - Mitsubishi L200 z "automatem".

Nie od dziś wiadomo, że ogromnemu powodzeniu pick-upów w Polsce sprzyjają przede wszystkim przepisy prawa. Nabywcy z premedytacją wybierają takie właśnie auta zamiast zwykłych samochodów osobowych. Przeprawy w trudnym terenie, przewóz ciężkich towarów czy holowanie przyczep to swego rodzaju "wartość dodana", która - owszem - może się przydać, ale nie jest najważniejsza.

Pierwszeństwo ma rachunek ekonomiczny. Od ceny pick-upa, a także od zużywanego przez niego paliwa, można odliczyć pełną, 22-procentową stawkę VAT-u. Zakupiony samochód wprowadza się w koszty bieżącej działalności firmy, obniżając tym samym swój realny dochód i w konsekwencji płacąc niższy podatek dochodowy.

Mitsubishi L200 ma już ponad 60-letnią historię. Jego wygląd wywołuje rozmaite emocje, zawsze jednak towarzyszy im respekt związany z gabarytami - pomiędzy osiami tego samochodu można swobodnie zaparkować małego Smarta. Nadwozie ma opływowe kształty, a wyróżnikiem limitowanej wersji Dakar są atrakcyjne dodatki (chromowany grill, klamki i lusterka, aluminiowe felgi).

Po zabudowie mnie poznacie
Znakiem rozpoznawczym każdego pick-upa jest oczywiście skrzynia ładunkowa, zabezpieczona przed porysowaniem solidnym wykończeniem z tworzywa sztucznego. "Paka" modelu L200 ma 134 cm długości, 151 cm szerokości, z kolei wysokość burt to 43 cm. Siłą rzeczy bagażnika w tradycyjnym tego słowa znaczeniu po prostu nie ma, dlatego już w momencie zakupu warto pomyśleć o doposażeniu auta w zabudowę - dostępna jest zarówno niska, jak i wysoka (w tą ostatnią wyposażony był egzemplarz testowy). Niezależnie otwierana tylna szyba to namiastka funkcjonalności zwykłego auta osobowego, ale jeżeli w podróż wybierają się tylko dwie osoby, to bagaże i tak wygodniej będzie im umieścić na tylnej kanapie.

Obszernie, choć bez rewelacji
We wnętrzu dominują wprawdzie dość twarde materiały i tworzywa, ale takie właśnie idealnie pasują do szorstkiego charakteru tego auta. Całość zmontowano bardzo solidnie, a szeroka kabina wykazuje zalety zwykłego, rodzinnego samochodu. Podgrzewane przednie fotele zapewniają wystarczający komfort, przeszkadza jednak brak środkowego podłokietnika, który w tak bogatej wersji wyposażeniowej powinien należeć do standardu (co ciekawe, dysponują nim pasażerowie drugiego rzędu). Do przyjęcia wygodnej pozycji musi wystarczyć - jak we wszystkich oferowanych w Polsce pick-upach - jednopłaszczyznowa regulacja kolumny kierownicy. Szkoda, że poskąpiono jej przycisków sterowania systemem audio. Brakuje również tempomatu.

Na tylnej kanapie bez żadnego problemu zasiądzie dwójka rosłych pasażerów - pod tym względem testowany pick-up przypomina auta klasy kompakt. Z jednym wszakże, wyjątkiem. Specyficzna konstrukcja powoduje, że udogodnień funkcjonalnych mających pomóc w transporcie bagażu wewnątrz kabiny w zasadzie nie ma. Z tyłu można położyć płasko jedynie oparcie kanapy, siedzisko zawsze pozostaje nieruchome.

Ropniak na sterydach
Pod maską kryje się - jedynie słuszny w aucie tego typu - wysokoprężny silnik o pojemności 2.5-litra, legitymujący się mocą 136 KM i momentem obrotowym o wartości 314 Nm. Komu to nie wystarczy, może za dopłatą 4000 zł zaaplikować swojemu pick-upowi kurację wzmacniającą (testowana wersja Dakar przechodzi ją niejako "z urzędu"). W takim wypadku moc rośnie do 167 KM, a moment obrotowy do 402 Nm.

Parametry te, wespół z 4-biegową przekładnią automatyczną, pozwalają bez trudu dotrzymywać tempa autom osobowym. L200 Dakar w żadnym razie nie jest "zawalidrogą" - turbodiesel z Common Railem świetnie radzi sobie z ważącym 1,9 tony pick-upem. Niestety, hałasuje przy tym niczym wiekowe konstrukcje z komorą wstępną, pozbawione wtrysku bezpośredniego. Zastosowanie dodatkowych wygłuszeń byłoby więc jak najbardziej na miejscu.

Na dwa lub cztery koła
Układ jezdny wystarczająco dobrze radzi sobie na gładkiej nawierzchni, zapewniając komfort resorowania na poziomie typowych SUV-ów. Problemy zaczynają się, gdy koła napotkają na nierówności. L200 zaczyna wtedy podskakiwać, choć z drugiej strony to właśnie sztywnej osi i resorom piórowym w tylnym zawieszeniu zawdzięcza imponującą ładowność niemal 1000 kg. Cieszy ponadto fakt, że pomimo zastosowania z tyłu bębnów, hamulce okazują się - jak na tak ciężkie auto - wystarczająco skuteczne. Mitsubishi L200 uzyskał najlepszy wynik w testach zderzeniowych wśród pick-upów. Bezpieczeństwo dorosłych pasażerów oceniono na 4 gwiazdki.

Napęd przekazywany jest na oś tylną, w razie potrzeby dołączyć można również przednią i dodatkowo wspomóc się reduktorem. Takie rozwiązanie pozwala bardzo sprawnie pokonywać różnego rodzaju wertepy nawet na oponach o szosowym bieżniku. Ponadto, jako jedyny pick-up na naszym rynku, Mitsubishi ma centralny mechanizm różnicowy. W praktyce oznacza to, że można poruszać się nim (z załączonym napędem 4x4) podczas normalnej jazdy po asfalcie, bez obaw o narażanie wewnętrznych mechanizmów na przedwczesne zużycie.

To ogromna zaleta, z której warto robić użytek na zwykłych drogach utwardzonych, bo jazda bez ładunku sprzyja utracie kontaktu tylnych kół z nawierzchnią. Kierowca może wprawdzie liczyć na pomoc ze strony systemu kontroli trakcji, ale jak powszechnie wiadomo, "licho nie śpi". Jeżeli dodamy do tego, że auto ma wysoko położony środek ciężkości i ogumienie o wysokim profilu (przez co na szybciej pokonywanych łukach jego nadwozie odczuwalnie się pochyla), to dołączenie przedniej osi jest jak najbardziej zasadne. Co ciekawe, czynność ta odbywa się tradycyjną, prostą dźwignią umieszczoną na tunelu środkowym. Zrezygnowano z modnych przycisków i pokręteł.

Słoń w składzie porcelany
Jazda pick-upem Mitsubishi w mieście znacząco różni się od jazdy typowym samochodem osobowym. Przede wszystkim nieodłącznie wiąże się z intensywniejszym kręceniem kierownicą, gdyż przełożenie układu kierowniczego jest bardzo duże. Wizerunek samochodu do zwykłej, codziennej eksploatacji zakłóca ponadto problem manewrowania. Pokaźne gabaryty (5 m długości i 2 m szerokości z lusterkami) powodują, że poruszanie się po zatłoczonych ulicach i parkingach wymaga sporej wprawy i opanowania. Ponadto, jeżeli decydujemy się na zabudowę, to trzeba liczyć się z ograniczoną widocznością do tyłu - czujniki cofania to tak naprawdę obowiązkowe wyposażenie (dopłata 845 zł). Ich brak w testowanym egzemplarzu mocno dawał się we znaki.

Pomagała za to automatyczna skrzynia biegów, płynnie i szybko zmieniająca poszczególne przełożenia. Szkoda jedynie, że pedał gazu umieszczono tak blisko hamulca (w dodatku zaskakująco filigranowego). Może przeszkadzać to szczególnie w okresie jesienno-zimowym, gdy używamy obuwia z masywniejszą niż zwykle podeszwą. Z drugiej strony, osoby obeznane z techniką jazdy "automatem" nie powinny czuć się specjalnie dotknięte, bo często po prostu wciskają wspomniany pedał hamulca lewą stopą.

Dla każdego coś innego
Mitsubishi L200 z podwójną, pięcioosobową kabiną to obecnie najpopularniejszy model spod znaku Trzech Diamentów w Polsce. Podstawowa wersja Invite kosztuje 94 990 zł brutto. W takiej specyfikacji samochód nie zachwyca wyposażeniem, chociaż może pochwalić się klimatyzacją.

Na drugim biegunie cenowym stoi testowany Dakar, dostępny za kwotę 116 990 zł brutto. Jego standard obejmuje m.in. skórzaną tapicerkę, podgrzewane przednie fotele (kierowcy regulowany elektrycznie), radioodtwarzacz z CD/MP3 i 6 głośnikami, automatyczną klimatyzację, elektrycznie sterowane lusterka i wszystkie szyby (tylne przyciemniane), okno dachowe, aluminiowe felgi, dwie poduszki powietrzne oraz system kontroli trakcji (konkurencja w ogóle nie oferuje ESP). Po dokupieniu automatycznej skrzyni biegów (6000 zł), lakieru metalizowanego bądź perłowego (3200 zł) oraz zabudowy (16 500 zł), otrzymujemy sumę końcową 142 690 zł brutto.

Na tyle właśnie wyceniono samochód, który podczas codziennej eksploatacji sprawia wrażenie niezniszczalnego. Przewieziemy nim pięć osób wraz ze sporym ładunkiem, bez obawy choćby o uszkodzenie tapicerki, które mogłoby mieć miejsce w klasycznym kombi. Jeżeli trzeba, L200 wjedzie w prawdziwy teren lub pociągnie przyczepę o masie 2700 kg. Z drugiej strony trzeba zaznaczyć, że nie jest to propozycja dla każdego. Jeżeli ktoś przywykł do prowadzenia zwykłego auta osobowego i nie planuje eskapad po bezdrożach, powinien raczej rozważyć zakup klasycznego SUV-a, np. znakomitego modelu Outlander.

Z kolei osoby zainteresowane wyłącznie użytkowym, a nie tylko podatkowym aspektem nabycia Mitsubishi L200, powinny zwrócić uwagę na odmiany Single Cab (kabina pojedyncza - od 81 990 zł brutto) oraz Club Cab (półtorej kabiny - od 79 990 zł brutto). To prawdziwe "woły robocze", w których za przejaw luksusu uważa się wycieraczki z funkcją pracy przerywanej.