Renault Thalia 1.5 dCi 85 All Inclusive

Nowe Renault Thalia nie przypomina już Clio ze sztucznie doklejonym kufrem. Teraz jest spójną stylistycznie limuzyną z dużym bagażnikiem i z oszczędnymi silnikami. Czy mały francuski sedan ma szansę zostać liderem w swoim segmencie? W teście wersja 1.5 dCi 85 All Inclusive.

Poprzednia generacja Renault Thalii, mimo tureckiego rodowodu i karykaturalnego odwłoku, sprzedawała się nadzwyczaj dobrze. Chwalono ją za sprawdzone i mało awaryjne podzespoły z Clio II, obszerny bagażnik i atrakcyjną cenę. Po ośmiu latach produkcji i blisko 40 tys. sprzedanych egzemplarzy przyszedł czas na następcę. Na pierwszy rzut oka auto zapowiada nowy styl i jakość francuskiej marki w segmencie małych sedanów. Początkowe wrażenie jest w końcu najważniejsze, bo to podstawa przy walce z konkurencją - mistrzem urody Fiatem Lineą, nową Hondą Jazz czy tanią, ale równie solidną co rywale Dacią Logan. Swoje zalety i wady prezentuje w teście Renault Thalia w najbogatszej odmianie All Inclusive z turbodieslem 1.5 dCi o mocy 85 KM.

Doklejony kufer... już nie
Drugie wcielenie Renault Thalii to zupełnie nowy model w kwestii stylistyki. Linia francuskiego sedana jest teraz bardziej spójna i dość oryginalna, a każdy element karoserii został specjalnie zaprojektowany dla Thalii. Nowe są reflektory, maska, zderzak, a nawet drzwi - koniec z Clio II z doklejonym kufrem. Jest przyzwoicie, ale do euforii związanej z widokiem Fiata Linei - niekwestionowanego lidera w segmencie jeśli chodzi o piękno zewnętrzne - jeszcze sporo brakuje.

O czym dokładnie mowa? Choćby o zbyt dużych reflektorach, zbyt małych kołach w stosunku do bryły auta (są 14", mogłyby być 15"), dużym tylnym zwisie oraz linii tylnej szyby, która przechodzi w klapę bagażnika. Jako żywo wygląda to jak odrzucony projekt Laguny Coupe. Niestety, Thalia nie będzie Astonem Martinem Rapide w interpretacji Renault. Może w przyszłym wcieleniu. Albo i nie.

Co może się podobać? Na pewno chromowane listwy, zarówno ta zintegrowana z atrapą jak i ta na klapie bagażnika, ciekawie zaprojektowane tylne lampy oraz duże lusterka boczne, dzięki którym widoczność jest naprawdę przyzwoita. W ogarnięciu tyłu samochodu pomagają też tylne boczne szybki, ale do kompletu przydałyby się czujniki parkowania, których nie dostaniemy niestety nawet za dopłatą.

Stary, dobry znajomy
Centralny zamek pracuje głośno jak trzaskające szuflady w babcinym kredensie, a zewnętrzne klamki są tak liche, jakby miały nam zostać w ręce. To pierwsze wrażenia po dostaniu się do wnętrza Thalii. Drugie wrażenie jest lepsze. Deskę rozdzielczą znamy z Clio II po liftingu. Jest przejrzysta, nieskomplikowana, ale jednocześnie wykonana z twardego plastiku. Wszystko mamy pod ręką. Proste i wygodne sterowanie radiem przy kierownicy przydaje się, bo przyciski na radiu są wyjątkowo małe. Seryjna, automatyczna klimatyzacja jest bardzo wydajna, ale jej panel umieszczono zbyt nisko. Dobrze, że klakson jest wreszcie w kierownicy, a nie na szczycie dźwigienki świateł i kierunkowskazów.

W kwestii zagospodarowaia przestrzeni użytkowej Renault Thalia raczej nam nie zaimponuje. Główny schowek przed pasażerem jest niewielki i płytki, a wnęka przy lewym kolanie kierowcy mieści co najwyżej paczkę chusteczek higienicznych. Kieszenie boczne także są płytkie i niewygodne. Niefortunnie umieszczono zagłębienia na napoje - przed lewarkiem zmiany biegów. Dostęp jest utrudniony, poza tym powyżej wystaje panel klimatyzacji, co ogranicza wysokość. Butelka mojej ulubionej herbaty mrożonej już się nie mieści.

Pozory mylą
Welurowa tapicerka foteli wygląda dobrze, siedziska są miękkie. Na pierwszy rzut oka odczucia jak najbardziej pozytywne. Jednak już przy dobieraniu odpowiedniej pozycji za kierownicą pojawiają się problemy. Pokryty skórą wolant jest regulowany tylko w pionie, a siedzisko fotela ma wyjątkowo niewygodną regulację wysokości - najpierw trzeba wstać z niego, podnieść go maksymalnie do góry, a dopiero potem usiąść i "własnym ciężarem" obniżać do wygodnej pozycji. Poza tym w dłuższej trasie męczą zarówno zbyt miękkie fotele (jak za starych dobrych czasów) jak i zbyt nisko kończące się ich oparcia (mam 170 cm wzrostu i sięgały mi do połowy pleców).

Zarówno pierwszy jak i drugi rząd cierpią na za małą szerokość kabiny. Z przodu pasażer musi uważać, żeby nie trącać się łokciem z kierowcą zmieniającym biegi, a z tyłu trzeba wyjątkowo kogoś bardzo nie lubić, żeby ?wbić? go na trzeciego pasażera. Choć nawet we dwójkę będzie ciasno - jeśli nie na szerokość, to na pewno nad głową oraz na kolana.

506 litrów
Optymizmem nastraja bagażnik nowej Thalii. Przycisk w logo Renault odbezpiecza zamek, a zagłębienie w zderzaku pomaga wsunąć palce pod pokrywę i unieść ją do góry. Nie zwracamy uwagi na nic, tylko na imponującą pojemność kufra - 506 litrów. Płaska podłoga i niski próg załadunku to kolejne atuty małego sedana.

Gdy już ochłoniemy po szoku, nasze dzieci skończą bawić się w chowanego, a bernardyn w końcu zaśnie w zacienionym końcu tej "jaskini", uświadomimy sobie nie tylko, że potężne, niczym ramy szkolnych krzeseł. zawiasy skutecznie ugniatają nasz bagaż, że pokrywa nie ma żadnego uchwytu do jej zamknięcia, że "składana kanapa powiększająca przestrzeń ładunkową" polega na powstaniu wąskiej na jakieś 20 cm szczeliny oddzielającej bagażnik od przedziału pasażerskiego i w końcu, że konkurenci też tyle potrafią - Dacia Logan oferuje 510 l, Honda City 506 l, a Fiat Linea 500 l. Z tą różnicą, że dwa ostatnie mają asymetrycznie dzielone oparcia i w niczym nie przeszkadzające siłowniki podtrzymujące klapę.

Ukryta broń
Do tej pory nowa Thalia prezentowała się co najwyżej przeciętnie. Czas przejść do ukrytej broni, którą dysponuje francuska limuzyna. Oczywiście chodzi o silnik. To najnowszej generacji turbodiesel z wtryskiem bezpośrednim Common Rail o pojemności 1,5-litra i mocy 85 KM. Dostępny jest tylko w najbogatszej odmianie All Inclusive - w pozostałych Renault proponuje słabszy, 68-konny wariant. Czy warto wybrać mocniejszą odmianę, zwłaszcza że cena Thalii 1.5 dCi 85 All Inclusive przekracza 50 000 złotych?

Na początku warto rozważyć fakt, czy częściej będziemy podróżować samochodem sami, czy też z rodziną. W pierwszym wypadku w zupełności powinien wystarczyć 1.5 dCi o mocy 68 KM (1.5 dCi 65 Alize 46 350 zł). Jednak, gdy mały sedan będzie częściej traktowany zgodnie ze swoim przeznaczeniem (dwójka dorosłych + dwójka dzieci + obfity bagaż), warto zainwestować w odmianę 85-konną. Silnik co prawda gdy jest zimny lubi się trochę potrząść, ale zaraz mu przechodzi i staje się cichy, żwawy i oszczędny.

Maksymalny moment obrotowy wynoszący 200 Nm (przy 1750 obr./min) spokojnie wystarcza Thalii ważącej w pełnej gotowości bojowej 1,5 tony (980 kg masy własnej i 525 kg ładowności) do żwawego przemieszczania się z punktu A do punktu B. Turbosprężarka wkręca się łagodnie i większe podjazdy pod górkę przestają być straszne. Zupełnie akceptowalnie z silnikiem współpracuje skrzynia biegów, która mimo wysokiego lewarka i nieco zbyt długich dróg jego prowadzenia, jest zaskakująco precyzyjna jak na francuski wyrób. Wszystkie pięć przełożeń bez większych problemów trafia w swoje miejsca.

Mistrz ecodrivingu
Także układ kierowniczy nie sprawia problemów. Może nie był testowany jako żyleta na torze Nurburgring, ale swoje zadanie w niewielkim, rodzinnym sedanie spełnia bez zastrzeżeń. Wspomaganie nie jest zbyt silne i kierowca ma poczucie kontaktu kół z nawierzchnią. Nieco gorzej ma się sprawa z zawieszeniem. Komfortowe, a co za tym idzie wyjątkowo miękkie nastawy nie sprzyjają szybkiej jeździe. Thalia kładzie się w zakrętach niczym motocyklista na "kolanie" i potrafi być w takiej sytuacji nerwowa. Nie lubi także dziur, o czym dość głośno i wyraźnie daje znać tylna belka skrętna.

Renault Thalia 1.5 dCi co prawda "4,3 l w cyklu mieszanym" nie pali, ale i tak jest wyjątkowo oszczędna. 300-kilometrowa trasa Warszawa-Kraków przyniosła za pierwszym razem średnie zużycie 4,7 l/100 km (za drugim razem 5,0 l/100 km), a krótkie dystanse i niekończące się miejskie korki zaowocowały spalaniem na poziomie 7,2 l/100 km. W sumie ponad 1000 kilometrów Thalia pokonała ze średnim zużyciem oleju napędowego 5,8 l/100 km. Warto wspomnieć o fakcie, że podczas pewnej "niedzielnej wycieczki" (styl: dziadek w kapeluszu jedzie do kościoła) przez dłuższy czas utrzymywała się średnia wg komputera pokładowego 3,9 l/100 km.

Drogo! Idziemy do konkurencji...
Renault Thalia 1.5 dCi 85 All Inclusive kosztuje przy 1000-złotowym ekologicznym rabacie 50 150 złotych. To duża kwota jak na małego sedana. Dostajemy za nią m.in. ABS, automatyczną klimatyzację, radio CD MP3 z czterema głośnikami i sterowaniem przy kierownicy, elektr. szyby z przodu, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka, halogeny oraz skórzaną kierownicę i dźwignię zmiany biegów. Renault jak na markę legitymującą się największą liczbą modeli z 5 gwiazdkami Euro NCAP, dość ubogo obdarzyła w tym względzie Thalię - w standardzie tylko 2 poduszki, do bocznych trzeba dopłacać 800 zł. Stalowe felgi z kołpakami za 1500 złotych wymienimy na aluminiowe, za 1600 złotych dostaniemy lakier metalik, a za 400 złotych elektrycznie sterowane tylne szyby. Kwota rośnie, więc szybko zmieniamy salon...

Pierwsze kroki kierujemy do Fiata, tu czeka piękna Linea 1.3 Multijet Fresh z 90-konnym dieslem. Cena wywoławcza: 49 990 zł. Uśmiech z twarzy znika, kiedy trzeba dopłacić 2600 zł do manualnej klimatyzacji i 1350 zł do radia CD z 6 głośnikami. To może bogatsza wersja Dynamic? Cena zwala z nóg - 59 990 zł, a i tak Włosi każą dopłacać do automatycznej klimatyzacji (2000 zł) i rozbudowanego audio (450 zł). Co śmieszniejsze, standardem 2 poduszki powietrzne - po 1250 złotych za boczne poduszki i kurtyny.

Nieco zdezorientowani trafiamy do salonu KII. Tu jako propozycja model Rio Sedan 1.5 CRDi 110 KM w odmianie Optimum - ma ABS, 2 poduszki, 4 szyby elektryczne, el. Sterowane lusterka, manualną klimatyzację i radio CD MP3 i kosztuje 49 900 złotych. Trochę jednak nie podchodzi do gustu. Po drodze ze łzą w oku mijamy salon Hondy i za szybkami nową City (Japończycy nie mają diesla w ofercie, wielki ból w sercu mym...) i wracamy do... Renault. Po drodze jeszcze rzut okiem na największego wroga Thalii - Dacię Logan. 68-konny Laureate z przeciętnym wyposażeniem kosztuje 41 600 złotych. Po dołożeniu kilku wartych zainwestowania dodatków (klimy automatycznej jednak nie dostaniemy) tworzy się cena ok. 46 500 złotych.

... i wracamy do Renault
No i w końcu Thalia. Jak się okazuje te 50 150 zł za 1.5 dCi 85 All Inclusive to wcale nie taka zła cena. Jeśli jednak za wszelką cenę chcemy zaoszczędzić, to proponuję wcześniej wspomnianą wersję 1.5 dCi 65 Alize za 46 350 zł. Zabraknie automatycznej klimy (będzie manualna), el. sterowanych i podgrzewanych lusterek, radia CD MP3 oraz skórzanych wykończeń, ale będzie cała reszta tej samej Thalii. Pytanie tylko, czy właśnie "ta cała reszta" jest wystarczająco dobra, żeby przekonać klientów?

Renault Thalii w wersji All Inclusive od samego początku kojarzy się z wakacyjnym urlopem na Rodos. Jest taka właśnie "All Inclusive" jak 5-gwiazdkowy hotel - smaczne jedzenie, piękny pokój, wygodne łóżko. Okazuje się jednak, że nasz balkon wychodzi na biedną dzielnicę. Sam wybrałbym jednak Dacię Logan. Hotel ma co prawda tylko trzy gwiazdki, ale codziennie przez okno można podziwiać piękny zachód słońca nad morzem.