Farewell, W12! Bentley żegna swoją kultową jednostkę - już na zawsze
Pewna era dobiega końca. Kultowa jednostka W12, która przez lata napędzała różne auta z grupy Volkswagena, a ostatnio była sercem wszystkich topowych Bentleyów, odchodzi na emeryturę.
To niestety smutny moment dla świata motoryzacji. Fenomenalne dwunastocylindrowe jednostki, będące synonimem luksusowych limuzyn, odchodzą do krainy wiecznego szczęścia i nieskończonych ilości paliwa. Już szereg marek pożegnał swoje V12-ki, a teraz do tej listy dołącza konstrukcja grupy Volkswagena - kultowe W12.
Bentley potwierdza - ostatni samochód z silnikiem W12 zjedzie z linii produkcyjnej w 2024 roku
I będzie nim sportowy Batur, czyli krótkoseryjne coupe, które zbudowano na bazie Continentala GT Speed. Kolejne auta dostaną już elektryfikowane silniki V8 i V6.
A to jedynie przedsmak większej rewolucji. Od 2028 roku Bentley zamierza konsekwentnie przechodzić w kierunku pełnej elektryfikacji wraz z nowymi modelami. Będzie to więc ogromna zmiana dla tej brytyjskiej marki.
Historia silnika W12 w Bentleyu zaczęła się w 2003 roku
Po przejęciu marki przez Volkswagena rozpoczęto prace nad całkowicie nowymi modelami. Mowa o Continentalu GT i Flying Spurze, czyli dwóch kultowych już pozycjach z oferty Bentleya.
Samochody te nie były oferowane z jednostką 6,75 V8. Tutaj, na przekór tradycji, postawiono na znacznie nowocześniejszą konstrukcję. W12 było perełką i marzeniem Ferdinanda Piëcha, wieloletniego prezesa grupy Volkswagena.
W pierwotnym wydaniu W12 w Bentley generowało 450 KM i 600 Nm. Przez 20 lat produkcji na drogi wyjechało aż 100 000 samochodów tej marki w taką jednostką.
Co więcej, jej ewolucja jest fascynująca. Moc wzrosła tutaj o ponad 35%, podobnie jak i moment obrotowy. Poprawiono też wydajność całej konstrukcji.
W12 grupy Volkswagena było jednym z moich ulubionych silników
Miałem przyjemność jeździć wieloma fascynującymi autami z silnikami V12, jednak to W12 w Bentleyu zapadło mi w pamięć. Przede wszystkim jego charakterystyczne brzmienie i niepohamowana wręcz chęć do "ciągnięcia" do przodu sprawiła, że Bentley Flying Spur na długo zapadł mi w pamięć.
Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że ten silnik w wielu aspektach bił na głowę szereg konkurencyjnych V12 - ze stajni Mercedesa i BMW. Można więc śmiało powiedzieć, że kończy się niezwykły okres w historii motoryzacji, a na emeryturę przechodzi kolejne dziecko Herr Piëcha.