Drogie Bugatti, musicie wypuścić Bolide w 24-godzinnym wyścigu w Le Mans
Bugatti Bolide przechodzi rygorystyczne testy monokoku, który zapewnia bezpieczeństwo na poziomie aut wyścigowych. Ba, on spełnia kryteria stawiane samochodom startującym w kategorii LMH i LMDh. Mam więc pewną propozycję, której nie można odrzucić.
Otóż uważam, że Bugatti powinno przygotować wyścigową wersję Bolide. Niech to już nawet nie będzie auto, które spełnia wymagania kategorii LMH i LMDh. Wystarczy jednorazowy start w ramach "Garage 56", czyli opcji startu autem nie spełniającym wymagań jakiejkolwiek kategorii. W tym roku dzięki temu na Circuit de la Sarthe wyjechał nascarowy gigant. Teraz czas na kolejny krok.
Oto trzy powody, dla których Bugatti Bolide powinno wystartować w 24-godzinnym wyścigu w Le Mans
Zacznę od tego najbardziej oczywistego, czyli od historii. Bugatti przez lata było stałym elementem krajobrazu wyścigu w Le Mans i zapisało się w wyjątkowym miejscu na kartach historii. Sukcesy niebieskich z reguły aut przyczyniły się do nazwania zamkniętej części toru (nie korzystającej z dróg publicznych) nazwą tej firmy.
Bugatti wzięło udział w pierwszym wyścigu. Co więcej, auta tej marki zajmowały wysokie pozycje w kolejnych latach, aż do czasu legendarnego zwycięstwa w 1937 roku. Powrót do Le Mans w wyścigowym wydaniu byłby więc uhonorowaniem tych sukcesów i wspaniałą klamrą w historii tej marki.
Drugim argumentem jest konstrukcja Bolide, która spełnia wszystkie wymagania FIA
Jest to przykład wybitnej inżynierii, gdzie lekki monokok z włókna węglowego wytrzymuje potężne obciążenia. Przedni słupek A nie pęka nawet przy nacisku sięgającym 7,5 tony. To samo tyczy się dachu i słupka B, tylko przy 12 tonach nacisku. Wisienką na torcie jest wytrzymałość wzdłużna przy obciążeniu 6 ton. Tutaj także nawet małe pęknięcie nie pojawi się w monokoku.
Do tego na pokładzie jest potężna gaśnica, stosowana także w użytku... wojskowym. W kabinie z kolei zainstalowano wyczynowe fotele kubełkowe z 6-punktowymi homologowanymi pasami bezpieczeństwa.
Można więc śmiało powiedzieć, że ten samochód wymaga tylko niewielkich modyfikacji, aby wyjechać na tor i rywalizować z innymi autami.
Trzeci argument jest krótki - silnik W16 zniknie niebawem z rynku i zasługuje na odpowiednie pożegnanie
To dziecko szalonego wizjonera w postaci Ferdynanda Piëcha pokazało, że granice inżynierii są dużo dalej, niż myśleliśmy. Szesnaście cylindrów i te kultowe "1001 KM" w pierwszym Veyronie zapadło w pamięć każdego pasjonata motoryzacji.
Silnik W16 zasługuje więc na piękne pożegnanie, a Bolide jest ostatnim autem Bugatti, w którym ta jednostka się znajdzie. Kropki łatwo połączyć, nieprawdaż?
Bardzo chciałbym, aby Bugatti miało "jaja" do wystawienia tego auta w 24-godzinnym wyścigu
Powiem więcej - liczę na to. Głęboko wierze, że podobne rozumowanie przewinęło się przez głowy zarządu tej marki. I nie musi to być rywalizacja w najwyższej lidze. Wystarczy nieklasyfikowany start, który przejdzie do historii z wielu powodów.