Bugatti Bolide zużywa opony szybciej, niż pełny zbiornik paliwa. Obsługa tego auta to logistyczny koszmar!
Nie bez powodu Bugatti Bolide jest piekielnie drogie i trafi w ręce najwierniejszych klientów marki. Ten samochód ze standardową drogową konstrukcją nie ma nic wspólnego. Co więcej, jego obsługa, niczym sama nazwa wskazuje, tylko nieznacznie różni się od... serwisowania i przygotowywania bolidu Formuły 1.
Każdy egzemplarz tego samochodu kosztuje ponad 13 milionów złotych. Do tego powstanie ich raptem czterdzieści, a każde z aut trafi wyłącznie w ręce wybranych klientów marki. Bugatti Bolide jest najbardziej unikalnym projektem w historii manufaktury z Molsheim, a jego obsługa to... mały koszmar. Taka jest jednak cena posiadania auta, które osiągami i przyczepnością dorównuje niemal bolidom Formuły 1.
Po pierwsze: Bugatti Bolide wymaga starannej obsługi po zabawie na torze
Już sam proces uruchomienia silnika W16 jest dość skomplikowany. Najpierw trzeba włączyć zapłon i odczekać chwilę, aż olej trafi do silnika. Następnie dopiero można uruchomić auto, przy czym nie może zbyt długo stać odpalone. Co więcej, zawsze musi jeździć na paliwie 110-oktanowym, aczkolwiek awaryjnie w grę wchodzi nawet typowa "98-ka".
Dlaczego nie można po prostu słuchać silnika na postoju? Otóż nie ma tutaj wentylatorów. Tym samym potrzebny jest ruch auta, aby zapewnić odpowiednie chłodzenie. W czasie jazdy nie jest to oczywiście problemem.
Po zakończonej zabawie na torze procedura serwisowa jest nieco bardziej skomplikowana. Najpierw kierowcę czeka "cool-down lap", czyli kółko chłodzące. Musi je zrobić na najwyższym możliwym biegu i ze stałym tempem.
Po zjeździe do pitlane mechanicy od razu zakładają specjalne dmuchawy na chłodnice - mają na to 10 sekund. Przed transportem auta do naczepy trzeba odczekać 30 minut z włączonymi nadmuchami. To coś, co kojarzycie z Formuły 1 - w ten sposób silnik jest odpowiednio chłodzony. Podobna procedura tyczy się hamulców.
Jeszcze więcej zamieszania jest z oponami. Slicki przygotowane dla tego auta wytrzymują realnie... 80 kilometrów
Tak, to nie jest pomyłka. Jeden komplet opon zużywa się szybciej, niż pełny zbiornik paliwa. Mowa tutaj o oficjalnej procedurze obsługi przygotowanej przez Bugatti, zakładającej zmianę koł co 80 kilometrów na torze. Koszt nowego zestawu to... około 30 500 złotych. Auć.
Co więcej, slicki przed założeniem trzeba trzy razy "założyć i zdjąć przetaczając samochód", aby stworzyć idealnie jednolity wzór ścierania ogumienia. Takie opony trzeba też rozgrzać w kocach grzewczych do 80 stopni przed założeniem na samochód. W przypadku opon deszczowych temperatura wymagana przez producenta to 30 stopni.
O serwisowaniu, wymianach oleju i ogólnej obsłudze nie ma nawet co wspominać. Bugatti Bolide wymaga wymiany kluczowych komponentów, takich jak pasy bezpieczeństwa, gaśnice (mają raptem rok ważności homologacji), akumulatorów i zbiorników paliwa w formie miękkich "flexi-bags". Nawet jeśli takie auto stoi wyłącznie w garażu, to po określonym czasie trzeba je wysłać na pełny serwis.
Opony także mają swoją "datę ważności". Slicki mogą leżeć na półce pięć lat, a deszczówki raptem trzy.


