Bus musi latać, a ten dosłownie fruwa. To Volkswagen T4 z silnikiem z... 911 993 Turbo
W życiu pewne są trzy rzeczy: podatki, śmierć i fakt, że bus musi latać. A ten Volkswagen T4 dosłownie fruwał.
Czasy świetności tego samochodu powoli mijają, ale Volkswagen T4 wciąż "nie klęka na robocie". Ten niemiecki dostawczak w zasadzie nie chce się poddać i jest przykładem na to, że nasi zachodni sąsiedzi robili kiedyś niezniszczalne maszyny. Te auta były też stosunkowo wdzięczne w wydaniach osobowych - zwłaszcza jako dobrze wyposażony Multivan. Mało kto wie, że taki samochód stał się punktem wyjścia dla wyjątkowego projektu.
Tego Volkswagena błędnie nazywano RUF-em. To nie do końca jest prawdą, choć faktycznie RUF maczał palce w tym aucie. Za najszybszym wcieleniem T4-ki stoi firma Claer Automobile GmbH, która wyspecjalizowała się w robieniu szybkich dostawczaków.
Jeśli kojarzycie Porsche B32, czyli Volkswagena T3 po kuracji w Zuffenhausen, to wiecie, że jest "Świętym Graalem". Claer uznał, że można zrobić podobne samochody nieco taniej. Ta firma łącznie zbudowała około 46 egzemplarzy T3 z silnikiem z modelu 964. Mocy nie brakowało (250 KM), a zmodyfikowane zawieszenie i układ hamulcowy zapewniały komfort i pewność jazdy.
Claer uznał, że trzeba iść z duchem czasu i wziął na warsztat niemiecką nowość. Tak powstał szalony Volkswagen T4
Tutaj poprzeczkę podniesiono bardzo wysoko. Do Multivana wpasowano silnik z 911 Turbo 993, z dwoma turbosprężarkami. Łącznie pod prawą nogą było ponad 400 KM. Claer CT4 zyskał przebudowane zawieszenie, nowe zderzaki, wyczynowy układ hamulcowy i zmodyfikowane wnętrze z kubełkowymi fotelami.
Silnik wciśnięto z tyłu, a moc trafiła na tylne koła. Tym samym mówimy o pojeździe z odlotową charakterystyką napędu. Niemcy uznali jednak, że 408 KM to zbyt mało i postanowili poprosić o pomoc ekspertów od Porsche. Tu właśnie do akcji wkracza RUF.
Manufaktura z Pffafenhausen zabrała się za modyfikacje silnika i wycisnęła z niego 522 KM i 675 Nm. Dzięki temu setka pojawiała się na zegarach w 5,1 sekundy, 200 km/h w niecałe szesnaście sekund. I jakby było mało, to licznik zatrzymywał się w okolicach 280 km/h.
Miało powstać wiele takich aut, najprawdopodobniej zbudowano tylko... jedno
Winna była oczywiście cena, która sięgała 170 000 euro. Wtedy, na początku lat dwutysięcznych, były to gigantyczne pieniądze. Co ciekawe Claer CT4 przepadł bez wieści. W sieci jest tylko kilka zdjęć tego samochodu, a także jeden materiał z telewizji VOX (znajdziecie go poniżej). Ten samochód nigdy nie wypłynął na portalach aukcyjnych lub na stronach z ogłoszeniami. Nigdy też nie pojawił się na żadnej imprezie motoryzacyjnej.
Tak oto najszybszy Volkswagen T4 stał się legendą i mitem. A szkoda, bo teraz zapewne byłby łakomym kąskiem dla kolekcjonerów.