Citroen e-C4X - TEST. Zaskakuje wydajnością, ale nie rozumiem tej idei
Wywodzi się z podniesionego hatchbacka-crossovera, ale jest sedanem, do tego z napędem elektrycznym. Citroen e-C4X to wyjątkowo dziwna kombinacja, której nie jestem w stanie pojąć. Nie zmienia to jednak faktu, że nie jest to zły samochód.
Czy to auto powstało z myślą o wszystkich rynkach europejskich? Nie. Czy pojawiło się na nich, bo mogło? Owszem. Citroen e-C4X to przedziwny wynalazek, który teoretycznie kwalifikuje się do tej samej klasy aut, w której kiedyś było Volvo S60 Cross Country, a wcześniej Subaru Legacy Outback w wydaniu sedan. Tam jednak kluczowy element stanowił napęd na cztery koła. A tutaj?
Cóż, mamy wygląd, większy kufer i nieco więcej miejsca na tylnej kanapie. Ale czy to wystarczy, aby zawojować rynek?
Citroen e-C4X - TEST. To auto stworzono z myślą o rynkach, na których królują sedany
I mam tu na myśli przede wszystkim Turcję, gdzie taki rodzaj nadwozia to królestwo. Turcy kochają sedany i nie zamierzają z nich rezygnować, nawet przy zmieniających się trendach na rynku.
W Europie ten samochód ma dwie zalety. Pierwszą jest większy bagażnik (510 litrów), drugą zaś zapas miejsca na tylnej kanapie. To by było jednak na tyle, gdyż więcej plusów znaleźć nie umiem, przynajmniej patrząc na ten samochód od strony konstrukcyjnej.
Nie uniknięto tutaj jednak kilku błędów. Na przykład zawiasy wnikają do przestrzeni bagażowej i ograniczają użyteczność kufra. Do tego szeroki próg wciąż wymaga akrobatycznego wsiadania.
W każdym innym aspekcie w mojej opinii wygrywa standardowy C4. Po pierwsze - wygląda spójniej, choć tutaj wpasowanie długiego tyłu wcale nie wyszło źle. Cały czas widzę tutaj jakieś naleciałości z Citroena C-Elysee, ale może to tylko moje urojenia. Po drugie - jest crossoverem, które kochają klienci. Sedany są w odwrocie i to bardzo mocnym. Jak wypadnie sprzedaż tego samochodu? Nie wiem, ale nie spodziewam się zaskakującego sukcesu.
Wnętrze jest przyjemne, fotele komfortowe, tylna kanapa wygodna. Czego więcej można chcieć?
Z punktu widzenia kierowcy i pasażera, e-C4X jest solidną propozycją. Łatwo zająć w nim dogodną pozycję za kierownicą, a z tyłu nie brakuje miejsca na nogi. Jest go za to dość mało nad głową, ale tutaj wszystko zależy od wzrostu pasażerów.
Kokpit przeszczepiono w całości z modelu C4, zachowując przy tym ciekawą szufladę i uchwyt na tablet. O ile ta pierwsza jest praktyczna, o ile mocowanie na tablet wciąż mnie nie przekonało. Może za to sprawdzi się u taksówkarzy?
Zresztą właśnie w tej roli Citroen e-C4X mógłby się doskonale sprawdzić - szczególnie w wersji elektrycznej. Zapakowanie pasażerów i ich bagaży (o ile nie są zbyt duże) to nie problem. W mieście z kolei napęd pokazuje swoje możliwości.
Citroen mocno dopracował tę konstrukcję. Warunki pogodowe podczas testu były doskonałe, co oczywiście wpłynęło na wyniki, ale wartości na poziomie 10-13 kWh zużycia energii w mieście to naprawdę rewelacja. Przy takich wynikach pokonanie ponad 420 kilometrów w mieście jest formalnością.
O dziwo dużo gorzej nie jest w trasie. Nawet przy 120 km/h średnie zużycie sięga raptem 17 kWh, a to wciąż bardzo dobra wartość. Można więc śmiało powiedzieć, że pomimo skromnego akumulatora o pojemności 50 kWh i silnika o mocy 136 KM, e-C4X daje radę.
Nie liczcie tylko na rewelacyjne osiągi, gdyż tych tutaj nie znajdziecie. Z drugiej strony nie każdy elektryk musi być rakietą, która smaży opony.
Układ jezdny jest równie miękki jak w starszej wersji nadwoziowej. Miło buja i zachęca do leniwej jazdy, dobrze radząc sobie przy tym wszystkim z nierównościami. Bardzo lekko pracuje też układ kierowniczy, ale dobrze komponuje się z zawieszeniem. Jeśli więc przesuniecie swoje oczekiwania w stronę komfortu, to będziecie tutaj bardzo zadowoleni.
Citroen C4X kosztuje wyjściowo 110 600 złotych
I mówimy o wersji spalinowej, która też jest dostępna na rynku. Jeśli chcecie kupić wariant elektryczny, to od razu dołóżcie blisko...
... 75 000 złotych. Z kolei wersja ze zdjęć, czyli topowy wariant Shine Pack, kosztuje 203 600 złotych.
Tu można postawić kropkę. Moim zdaniem ta kwota jest zdecydowanie zbyt wysoka, zwłaszcza w obliczu mocnej konkurencji. Pomimo mojej niechęci do Tesli, w tym przypadku wybrałbym się do salonu tej marki i wybrał goły Model 3, który od Citroena e-C4X będzie dużo lepszym wyborem.