Ile cylindrów ma Ferrari? To - cztery. I dlatego nazywa się ASA 1000 GT
V12? V8? To silnikowe klasyki z Maranello. Ale powstała też ASA 1000 GT. To tak naprawdę czterocylindrowe Ferrari, ale mało kto miał się o tym dowiedzieć.
Nie są tajemnicą dwie rzeczy. Jedna, że Enzo Ferrari szukał koncepcji, jak pozyskać więcej klientów, i że tańsze samochody raczej nie trafiały na rynek pod marką Ferrari. Ferrarina, jak zwą Włosi model ASA 1000 GT, miało podbić USA. Nie podbiło.
Nad czterocylindrowym silnikiem w Ferrari pracował już w latach 50-tych legendarny włoski inżynier Aurelio Lampredi, w ramach projektu 854, który miał skończyć się tanim samochodem GT. Lampredi ybudował sześć różnych prototypów do 1957 roku, a wszystkie były "obciętym" V12.
Rodzi się ASA 1000 GT
Pierwszy prototyp, zgodnie z nazwą projektu, miał silnik o pojemności 850 centymetrów sześciennych. Następnie jednak silnik powiększono do pojemności jednego litra. Projekt przemianowano na Mille ("Tysiąc" po włosku) i oddano Bertone. Giorgetto Giugiaro zaprojektował zgrabne coupe, poniekąd kurcząc po prostu Ferrari 250 GT. Z litrowym silnikiem i nadwoziem Bertone ukończono drugi prototyp.
Samochód miał dostarczać gotówki na ściganie się zespołowi Ferrari, więc produkowany miał być w dużych ilościach (ok. 3000 sztuk rocznie). Ale ponieważ miał być tani i "biedny" oraz "wielkoseryjny" nie miał powstawać w Maranello. Tak powstała spółka ASA (Autocostruzioni Societa per Azioni), zarządzana przez Oronzio de Nora, przyjaciela Enzo Ferrariego. ASA wprowadziła projekt Mille w zasadzie bez zmian na rynek.
ASA 1000 GT była samochodem lekkim. Ważyła zaledwie 780 kg. Konstrukcję oparto na ramie przestrzennej (podobnej jak w 250 GTO), wóz miał hamulce tarczowe oraz stabilizatory. Litrowy, czterocylindrowy silnik dawał do dyspozycji 95 KM. No cóż, nie było to bardzo szybkie GT - potrzebowało na przyspieszenie do 100 km/h około 14 sekund. Ale wrażenie na pewno były lepsze.
Sprzedaż się nie udała
Problemem coupe nie były jednak osiągi tylko sieć dystrybucji i cena. Początkowo (w 1964 roku) planowano, że samochód w USA będzie kosztował około 2 600 USD (od tej kwoty startował Mustang). Cena jednak wzrosła do 6000 USD.
Luigi Chinetti, jedyny i najsłynniejszy dealer Ferrari w Stanach, usiłował sprzedawać samochód, ale ASA 1000 GT nie miała żadnych szans np. z Chevroletem Corvette. Dysponujące dużym V8 amerykańskie coupe kosztowało 4 500 USD. A klienci, którzy chcieli Ferrari, woleli "to duże Ferrari", niż jego tanią wersję.
Pod koniec lat sześćdziesiątych ASA 1000 GT była sprzedawana już poniżej kosztów, a z 3000 sztuk rocznie, przez kilka lat produkcji udało się zbudować jedynie około 90 - 100 egzemplarzy (w zależności od źródeł).
Obecnie ASA zaczyna zyskiwać na wartości jako samochód kolekcjonerski o ciekawej konstrukcji i historii. W ciągu ostatnich lat ceny transakcyjne wzrosły z 30 - 40 tys. USD do blisko 200 tys. USD za wersję coupe (było też kilka "otwartych" egzemplarzy).