Czy wiek kierowcy ma znaczenie?
Wielokrotnie słyszy się w mediach, że młody kierowca spowodował wypadek. Często za wszystkie drogowe nieszczęścia wini się młodzieżową brawurę, brak doświadczenia oraz chęć popisania się przed znajomymi. Zapomina się jednak o innym zagrożeniu.
Młodzi kierowcy faktycznie popełniają wiele błędów podczas jazdy samochodem. Ci którzy dopiero odebrali prawo jazdy są bardzo często zwyczajnie przestraszeni i muszą przywyknąć do jazdy bez instruktora na siedzeniu obok. Ci, których pierwsze auto brzmi jak wojna w Wietnamie, także będą uważać, tyle, że z innego powodu – nie chcąc zgubić fragmentów auta.
Czasem jednak uda się pożyczyć samochód od rodziców, albo od znajomego dysponującego większym funduszem i można wtedy poszaleć. Można poczuć prędkość, wpaść w poślizg (często niekontrolowany) i zajechać komuś drogę. Wszystko to może być niebezpieczne w połączeniu z tzw. brakiem wyobraźni. Zgadza się. Tyle że pewnych zachowań młody kierowca musi się nauczyć w praktyce, a „jak się nie przewróci, to się nie nauczy”. Pozostaje zatem niezbyt bezpieczne eksperymentowanie.
Większym zagrożeniem są natomiast ludzie starsi, którzy w wielu wypadkach powinni zaprzestać poruszania się samochodami, przynajmniej jako kierowcy. Owszem rozumiem, iż nikomu nie jest łatwo przyznać się do nieubłagalnego procesu starzenia, a tym bardziej do utraty wzroku, słuchu, czy zdolności do wykonywania skoordynowanych ruchów. Zdaję sobie też sprawę, że człowiek który cały życie poruszał się samochodem, nie zechce przesiąść się na komunikację miejską. Warto mieć jednak na uwadze, że na tym świecie nie jest się samemu.
Kilka dni temu wracając do domu spotkała mnie pewna przygoda. Gnająca Kią Picanto staruszka postanowiła wtargnąć z piskiem opon na rondo, nie bacząc na to, że właśnie się na nim znajduję i że jeśli sam nie zahamuję to ona zaparkuje w miejscu pasażera. Nie interesował jej fakt licznego oznakowania z powodu przebudowy i ograniczenia prędkości nieco niższego niż zwykle, z racji nadzwyczajnego kształtu ronda. Nic jej w sumie nie obchodziło.
Innym razem czekałem jakiś kwadrans na rondzie w Sopocie. Starsza pani postanowiła wyjechać swoim Escortem nieco dalej niż myślała i zatarasowała cały przejazd. Z tyłu samochody. Z przodu Escort. Nie można się ruszyć w żadną stronę. Starsza pani natomiast rozgląda się wkoło zupełnie tak, jakby nic nie widziała. Na klakson też nie reagowała. W zasadzie sprawiała wrażenie, jakby siedziała właśnie w ogródku przy kawie.
Pamiętam też, jak kiedyś czekając na dziewczynę na parkingu mogłem obserwować starszego pana wsiadającego do auta. Dobry kwadrans do auta zmierzał, a później drugie tyle do niego wsiadał. I nie mam nic przeciwko delektowaniu się widokiem swojego auta, czy też celebrowaniu wsiadania do niego. Problem w tym, że ten człowiek ledwo się ruszał, a umówmy się – w samochodzie trzeba czasem się ruszyć.
Większość i tak będzie twierdzić, że to młodzi kierowcy są najgorsi, bo w końcu starsi ludzie nie jeżdżą tak szybko i nie próbują się popisać. Poza tym jak można się czepiać poczciwego staruszka? Ma przecież prawo z racji wieku do wolniejszego reagowania na zdarzenia na drodze. Serio? Nie wydaje mi się.
W moim osobistym odczuciu dobry kierowca powinien cechować się nie tylko umiejętnością prowadzenia samochodu i znajomością przepisów ruchu drogowego, ale także rozsądkiem i odpowiedzialnością. Powinien być świadomy swoich działań, a co za tym idzie powinien przedkładać bezpieczeństwo nad wszystko inne. Utarło się także, że dobry kierowca nie powinien także wsiadać za kierownicę po spożyciu alkoholu, co również ma swój wydźwięk w bezpieczeństwie.
Dlatego też wydaje mi się, że ten prawdziwie dobry kierowca, za którego większość z nas się uważa, powinien umieć przyznać się przed samym sobą, że w pewnym wieku stwarza już więcej niebezpieczeństwa na drodze niż kiedykolwiek wcześniej, i że jego czas za kółkiem minął. Wszystkich nas to czeka, nie ma w tym żadnej hańby.